Nie chcą działki. Nawet za darmo
Choć Agencja Nieruchomości Rolnych oferuje gminie działkę nieodpłatnie, to radni po raz kolejny powiedzieli „nie”. Taka decyzja nie cieszy mieszkańców
- Siódme podejście - komentuje krótko Czesław Słodnik, sekretarz gminy Szczaniec. Tak mówi o sesji, podczas której radni po raz kolejny zdecydowali, że nie przyjmą gruntu należącego do Agencji Nieruchomości Rolnych. Za darmo.
Chodzi o działkę, którą mieszkańcy Wilenka od lat uznają za drogę. To świetny łącznik pomiędzy cmentarzem, a częścią wsi. Ponadto z drogi, która formalnie drogą nie jest, mieszkańcy dwóch posesji skręcają do swoich domów.
- Nie jest drogą, a działką gruntową, gruntem rolnym - wyjaśnia sekretarz, który podkreśla, że mieszkańcy użytkują grunt jako drogę, natomiast w ewidencji nie jest w ten sposób zapisana. - Założenie gminy jest takie, że przejmujemy tego typu nieruchomości. Tutaj nie trzeba ponosić żadnych nakładów finansowych - dodaje sekretarz.
I podkreśla, że nieodpłatne przejęcie pozwoliłoby na uregulowanie stanu prawnego terenu. Bo obecnie działka znajduje się w zasobach ANR i teoretycznie inny niż gmina nabywca, mógłby pozbawić mieszkańców odcinka, który jest przez nich często użytkowany. - Przejęcie dałoby gwarancję, że droga będzie zawsze służyła mieszkańcom. Jako droga dojazdowa do pól, ale i do cmentarza - komentuje.
Co ważne, w pobliżu drogi w przyszłości miałaby powstać świetlica wiejska. Na tę okoliczność opracowano już nawet program funkcjonalno użytkowy. Wtedy droga stanowiłaby dojazd do budynku, ale nie tylko. Bo w pobliżu znajdują się posesje, do których oficjalnie żadna droga nie prowadzi. By dotrzeć do domów, mieszkańcy przechodzą lub przejeżdżają po gminnym terenie, który sami wyjeździli i wydreptali.
Radni po raz siódmy nie wyrazili zgody, by przyjąć coś, co oferowane jest gminie bezpłatnie. Sesja została zwołana na wniosek części radnych. Przewodniczący zobowiązany był, by takową sesję zwołać w przeciągu 7 dni.
A sesja? Trwała trzy minuty. Tyle czasu wystarczyło radnym, by po raz kolejny możliwość przejęcia odrzucić.
- Mieszkańcy? No pewnie, że chcemy, to radni nie chcą - mówią zdecydowanie Zbigniew Bułajewski i Antoni Srokowski z Wilenka.
- Nasza droga dojazdowa, to niby nie droga. A tylko tędy możemy dojechać do posesji. Wystarczy, że ktoś postawi tabliczkę teren prywatny i do widzenia - zgodnie stwierdzają.
- Chciałbym, by w końcu wydzielono drogę do posesji - podkreśla pan Zbigniew.
- Drogi formalnie nie ma. Przejęcie gruntu pozwoliłoby w końcu problem unormować. Nikt nie chce tu budować i remontować drogi, ale uporządkować kwestie własności - podkreśla sołtys Wilenka i radny Janusz Błażków.
- Osobiście jestem za przejęciem, bo nie wymaga to żadnych nakładów finansowych. Natomiast jeśli droga miałaby pochłonąć jakieś fundusze, pierwszy się sprzeciwię, bo w mojej ocenie nie byłoby to pilną inwestycją - komentuje radny Jan Kowalski.
Za przejęciem drogi jest również radny Kazimierz Sołtysik. - Dziś jest czas, by teren ten przejąć. Nie ma mowy o wydatkowaniu pieniędzy, natomiast jeśli doszłoby do takiej sytuacji, to wtedy rada gminy mogłaby to zablokować. Teraz dostajemy coś za darmo. Nie niesie to za sobą żadnych kosztów - dodaje radny, który zapewnia, że wnioski w tej sprawie nadal będą składane.
- Używamy tej drogi od lat, zresztą widać, że jest wyjeżdżone. Gdyby powstała świetlica wiejska mielibyśmy do niej łatwy dostęp, a przy okazji udałoby się sformalizować kwestię dojazdu do dwóch posesji - zaznacza J. Błażków.
Dlaczego większość radnych nie chce darmowego gruntu? - Jestem przeciwna, ponieważ mam wątpliwości, co do nieodpłatnego przejęcia - mówi krótko radna Krystyna Paszkiewicz. Radna Wiesława Sieńkowska zaznacza, że przeciw jest większość, dlatego może wypowiedzieć się w imieniu swoim i pozostałych radnych, którzy są przeciwni. - Myślę, że w przejmowaniu za darmo zawsze jest jakiś kruczek. Co najważniejsze, uważamy, że nie ma potrzeby robienia tam drogi, bo mieszkańcy mają dobry dojazd i do cmentarza i do posesji w tzw. parku - wyjaśnia radna. - Należy też podkreślić, że oficjalnie jest to po prostu działka, i żeby stała się drogą niezbędne jest przeprowadzenie pewnych działań, co generuje koszty, dlatego nie widzimy uzasadnienia dla przejęcia - mówi W. Sieńkowska.
Radna zaznacza też, że na dziś droga nie pociąga żadnych nakładów finansowych, natomiast jeśli stałaby się własnością gminy, byłaby kolejną, którą gmina musiałaby finansować z własnych środków. - Mamy ważniejsze inwestycje - dodaje.
Sekretarz zaznacza, że w jego ocenie, nie o grunt chodzi w tej sprawie. - Radni wykopali między sobą rowy i teraz nie wiedzą, w jaki sposób je zasypać. Każda inicjatywa, która dotyczy grupy przeciwnej jest torpedowana - zaznacza.
Zwolennicy przejęcia drogi podkreślają, że chodzi o samo przejęcie. Nikt nie planuje w chwili obecnej żadnych robót na tym odcinku. Przeciwników to jednak nie przekonuje.