Przed oleśnickim sądem ruszył w czwartek proces 29-letniej Justyny G., nauczycielki ze Szkoły Podstawowej w Szczodrem.
Justyna G. pojawiła się w sądzie w towarzystwie obrońcy, mecenasa Grzegorza Knutera. Była przygotowana na to, że będą na nią czekać dziennikarze. Twarz schowała za ciemnymi okularami, na głowie miała czarną chustę.
Prowadzący przewód sądowy sędzia Andrzej Lewandowski zdecydował, że rozprawa będzie tajna w części, która bezpośrednio dotyczy zeznań maluchów. Dziennikarze wysłuchali więc aktu oskarżenia odczytanego przez prokurator, a potem odczytanych zeznań Justyny G. złożonych podczas prokuratorskiego dochodzenia. W sądzie była nauczycielka nie chciała ich powtarzać.
Jakie zarzuty postawił kobiecie prokurator?
- Oskarżam Justynę G. o to, że krzyczała, zastraszała i poniżała dzieci pozostawione pod jej opieką - takie zdanie odczytała m.in. prokurator Dorota Lesińska. Z zeznań nauczycielki można było się dowiedzieć, że Justyna G. często opowiadała dzieciom o karach stosowanych w szkole, gdy ona sama była uczennicą. Przekonywała też, że związanie nóg jednej z dziewczynek apaszkami było formą zwrócenia jej uwagi na zły sposób siedzenia. - To było w formie żartu, ona nie protestowała, a innym dzieciom też się to podobało - mówiła, przekonując, że nigdy nie ciągnęła dzieci za uszy. - Czasem tylko poprawiałam dziewczynkom włosy po zabawie - twierdziła.
Justyna G. odpierała też zarzut wychładzania szkolnej sali
Mówiła, że w pomieszczeniu było bardzo gorąco i to ze względu na lepsze samopoczucie dzieci otwierała okno i drzwi sali. - Nigdy też za karę nie kazałam dzieciom trzymać rąk w górze. To była forma zabawy i wierszyka, który wspólnie mówiliśmy - przekonywała. Przyznała jednak, że po powrocie ze zwolnienia lekarskiego, jeszcze źle się czując, zakleiła kilkorgu dzieciom usta taśmą. - To był jeden przypadek, a nie tak jak mówią dzieci, że było ich pięćset czy tysiąc. Przepraszam i za ten jeden raz, to nie był dobry środek wychowawczy - mówiła twierdząc, że 5-6-latkom, którymi się opiekowała, mogła się zlać fikcja z rzeczywistością. - To była liczna, wymagająca uwagi, wrażliwa grupa. Czasem ciężko było nad nią zapanować. Gdybym tylko mogła cofnąć czas... - powiedziała.