Nasz ojciec był dyrektorem Fast. Nazywał fabrykę swoim dzieckiem [ZDJĘCIA]
Córki Stefana Kopackiego opowiadają o czasach, gdy ich ojciec był dyrektorem Białostockich Zakładów Przemysłu Bawełnianego Fasty. - Bardzo też poświęcał się pracy. Chociaż w domu mówił nieraz i o problemach. Na przykład o tym, że w czasie wykopek nie było komu pracować, bo wielu brało zwolnienia lekarskie - śmieje się Jolanta Chmielewska.
Nasz ojciec został tu ściągnięty z Łodzi. Tak jak zresztą wielu specjalistów - włókienników - mówią Jolanta Chmielewska i Magdalena Kopacka.
Są córkami ś.p. Stefana Kopackiego, który w latach 1954-67 był budowniczym i dyrektorem Białostockich Zakładów Przemysłu Bawełnianego Fasty. Była to wówczas największa fabryką w północno-wschodniej Polsce.
- Tato nazywał fabrykę swoim dzieckiem. Najpierw przyjechał tu sam, a pod koniec 1954 roku ściągnął rodzinę, czyli nas, brata i mamę. Przez pierwsze pół roku był zastępcą, a później dyrektorem zakładów - mówi pani Jolanta.
Przed wojną jej ojciec skończył technikum mechaniczne, a potem pracował w zakładach zbrojeniowych w Stalowej Woli. - Jako młody chłopak zarabiał 450 zł. Było to wtedy bardzo dużo pieniędzy - tłumaczy Chmielewska.
Śmieje się, że gdy pytano ojca jak to jest, że na dyrektorowaniu Fastami nie dorobił się jakiegoś wielkiego majątku, ten odpowiadał, że dorobił się trójki wykształconych dzieci. - To było dla niego najważniejsze. Dyrektor zarabiał wtedy jedynie dwa razy więcej niż pracownik najniższego szczebla - tłumaczy Chmielewska.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień