Nastolatki żyją w sieci. Tu szukają rozrywki, towarzystwa, wiedzy
Chociaż młodzi ludzie przyznają, że trudno byłoby im żyć bez internetu, co potwierdza ostatni raport NASK „Nastolatki 3.0”, to jednak zdają sobie sprawę, że sieć to także agresja. Wciąż szukają autorytetów w realu, chętnie biegają do kina czy teatru. A że z telefonem w ręku? Ponoć z wiekiem mija ta fascynacja wirtualną rzeczywistością.
Marta, 18-latka, uczennica jednego z warszawskich liceów z telefonem komórkowym śpi. Dosłownie. Kładzie go sobie pod poduszką, tak żeby w razie potrzeby natychmiast po niego sięgnąć.
- Wszyscy z klasy tak mają - śmieje się.
Zanim jeszcze wypije kawę, zanim pójdzie do łazienki zrobić poranną toaletę, sprawdza co na Facebooku, co na Snapchacie, co na Twitterze, chociaż na tym ostatnim ma niewielu znajomych.
- Twitter wśród młodzieży nie jest zbyt popularny. Używają go gwiazdy, politycy, a z młodych ludzi ci, którzy są fanami jakiegoś zespołu, czy jakiejś celebrytki. Dzięki Twitterowi mogą śledzić, co ich idole myślą, mówią, robią - tłumaczy Marta.
Bez telefonu się nie ruszy. Po domu nosi go w kieszeni dresowych spodni i co kilka minut sprawdza. Kiedyś wracała spod szkoły do domu - to jakieś 20 kilometrów - bo zorientowała się, że jej kochany iPhone został na szafce w przedpokoju.
- Dziwnie się czuję, jak nie mam go przy sobie. Trochę tak, jakbym była wyłączona ze świata - tłumaczy.
Marta jest typową, polską nastolatką. Ciągle w sieci. Właśnie ukazały się ogólnopolskie badania młodzieży „Nastolatki wobec Internetu 3.0” zrealizowane przez Pracownię Edukacyjnych Zastosowań Technologii Informacyjno-Komunikacyjnych NASK. Badania są poszerzoną kontynuacją empirycznej eksploracji „Nastolatki wobec Internetu” z 2014 roku, które zostały zainicjowane i podjęte na zlecenie Rzecznika Praw Dziecka, a przeprowadzone przez NASK i Pedagogium WSNS. Badania przeprowadzono wśród uczniów II klas gimnazjum i uczniów szkół ponadgimnazjalnych - a więc wśród rówieśników Marty.
Wyniki? Dla tych, którzy uważnie obserwują świat albo mają w domu nastoletnie dzieci, nie powinny być zaskoczeniem. Internet dla nastolatków to oczywistość. Aż 80 procent badanych w domu korzysta z internetu wiele razy dziennie albo cały czas, prawie 40 procent młodych ludzi nie wychodzi z sieci w szkole, 30 procent siedzi na Facebooku, Twitterze, czy wyszukuje różne ciekawostki w Google w drodze do szkoły, czy w miejscach publicznych.
Bo dzisiaj dzisiaj komputer stacjonarny nie cieszy się takim powodzeniem, co urządzenia mobilne.
Wiadomo, dzięki nim można być w sieci nieustannie. Widać ten trend zwłaszcza u dziewcząt, zwłaszcza tych starszych, w wieku Marty.
Średni wiek inicjacji internetowej to niecałe 10 lat - dzieciaki uczą się komputera i sieci bez pomocy rodziców czy kolegów. Aż 67,5 procent badanych gimnazjalistów na pytanie: Kto nauczył cię korzystania z internetu? - odpowiedziało, że nauczyli się sami. W ten sam sposób odpowiedziało aż 69, 3 procent respondentów ze szkół ponadpodstawowych.
Niepokoić może fakt, że edukacja szkolna ma niewielki wpływ na początkowe kompetencje nastolatków w tym zakresie. W badanej populacji zaobserwowano bardzo częste i wyraźne symptomy nawyku i uzależnienia od internetu. Co ciekawe - to dziewczęta wykazują częściej symptomy uzależnienia emocjonalnego, a chłopcy - behawioralnego. Aż 83,2 procent badanych przyznało, że zdarzało im się przebywać dłużej w sieci niż pierwotnie planowali, 64,2 procent czuło poirytowanie, gdy internet przestał działać, albo kiedy nie miało do niego dostępu, 66,4 procent poprawia sobie nastrój poprzez korzystanie z internetu.
Wojtek, młodszy o rok kolega Marty w domu siedzi przy komputerze, poza domem w swoim telefonie. Gra, sprawdza pocztę, patrzy co na portalach społecznościowych, a ma swoje konta aż na trzech.
- Właściwie nie wychodzę z sieci. Ale nie da się inaczej, jeśli chce się być na bieżąco, bo to tu kontaktuję się z kolegami - mówi.
Marek, gimnazjalista ze Śląska tłumaczy, że fora forami, ale dla niego najważniejsze są filmy. Ogląda je przez internet. Czemu nie w telewizji?- Powód jest prosty: w internecie mogę zobaczyć to, co chcę obejrzeć w danym momencie. W telewizji tylko to, co zaplanowała dla mnie ta czy inna stacja - wyjaśnia. Tak samo jest z muzyką. Słucha w telefonie tego, czego chce - nie tego, co puszcza w danym momencie Zetka czy RMF.
Ale też z badań „Nastolatki wobec Internetu 3.0” jednoznacznie wynika, że internet dla młodego pokolenia, to przede wszystkim komunikacja i rozrywka, także, lecz w mniejszym stopniu edukacja. 78,1 procent badanych korzysta codziennie z serwisów społecznościowych, 68,7 procent do kontaktów ze znajomymi, 68,2 procent codziennie słucha przez internet muzyki i ogląda filmy. Tylko 36,9 procent badanych codziennie korzysta z internetu podczas odrabiania lekcji. Zakres komunikacji internetowej dotyczy w głównej mierze środowiska rówieśniczego i wzrasta wraz z wiekiem.
Jak piszą twórcy raportu, korzystanie z portali społecznościowych to zjawisko wśród młodzieży powszechne. 94,6 procent badanych ma zresztą konto przynajmniej na jednym portalu społecznościowym. Portale te służą przede wszystkim autoprezentacji - młodzi ludzie umieszczają w sieci osobiście wykonane zdjęcia i filmiki, wpisują komentarze. Ta aktywność na portalach społecznościowych ma charakter głównie bierny: nastolatki stosunkowo rzadko publikują, częściej obserwują. Zarządzają informacjami o sobie dość rozważnie, stosują filtry i reguły dostępności (prawie 60 procent ankietowanych). Niemniej co piąty badany udostępnia w sieci informacje o sobie w sposób niekontrolowany lub deklaruje, że nie widzi takiej potrzeby.
Marta najbardziej ceni sobie Facebooka. Jest w kilku grupach dyskusyjnych. Dwie z nich są zamknięte. - Dzięki nim wiem, co u moich najbliższych słychać. Jedna grupa to moja klasa. Piszemy w sieci o wszystkim, co dzieje się w szkole, przypominamy sobie o klasówkach, uzgadniamy sprawy klasowe. To bardzo pożyteczna sprawa, bo czasami, kiedy mam kłopot z jakimś zadaniem z matmy, czy chemii, mogę na grupie zapytać, jak się za nie zabrać - tłumaczy. Druga grupa to przyjaciółki z osiedla, z którymi zna się od czasów szkoły podstawowej.
Ale też, jak wynika z badań, dziewczęta o wiele częściej wykorzystują internet w celach towarzyskich. Dla ankietowanych nastolatek najistotniejsze jest dostęp do bieżących informacji (81,7 procent), dostęp do przeglądarek internetowych (88,6 procent), posiadanie poczty elektronicznej (71,5 procent), posiadanie profilu na Facebooku (62,0 procent), dostęp do filmów i muzyki (88,7 procent).
Według deklaracji ankietowanych liczba tak zwanych znajomych nie jest dla młodych ludzi istotna. Nastolatki o wiele bardziej, szczególnie właśnie dziewczęta, cenią sobie wymiar jakościowy niż ilościowy, czyli charakter czy wydźwięk ich wizerunku, a nie ilościowy zasięg. Rodziców i innych członków rodziny można częściej znaleźć w gronie „znajomych” u dziewcząt niż u chłopców, częściej u młodzieży starszej niż młodszej.
80 procent nastolatków siedzi w sieci nieustannie. Internet poprawia im nastrój, jego brak - wyraźnie irytuje
- Młodzież przeniosła się do sieci, to prawda. I powodów tego stanu rzeczy jest przynajmniej kilka. Przede wszystkim - postęp techniczny, którego, umówmy się, nie da się zatrzymać. Niestety, następstwem tego stanu rzecz jest redukowanie kontaktu bezpośredniego i trzeba sprawić, aby ten kontakt był tak samo ważny, jak kontakt w sieci. Bo bezpośredni kontakt oparty jest na innym rodzaju zaufani - tłumaczy prof. Jacek Wódz, socjolog. - Kolejna sprawa: presja społeczna zwiększana przez świat medialny. Przecież niemal zmusza się nas do załatwiania spraw przez internet: trzy czwarte reklam nas do tego namawia - zauważa prof. Wódz.
Gwiazdy, celebryci, ba, nawet politycy - wiele spraw komunikują światu przez Twittera czy Facebooka.
- Szczytem tego zjawiska jest prezydent Donald Trump. Teraz czytam o wymianie zdań miedzy rzecznikiem prezydenta, a marszałkiem Senatu. To wszystko prowadzi do redukcji głębokiego przekazu na rzecz tego skrótowego - zauważa prof. Jacek Wódz.
I dodaje rzecz znamienną: trzeba się do tego przyzwyczaić, próbować to zjawisko cywilizować, a nie zwalczać.
Wydaje się, że doskonale zdają sobie z tego sprawę nauczyciele. W zdecydowanej większości szkół istnieją wprawdzie regulacje organizacyjnej dotyczące możliwości korzystania z urządzeń mobilnych do łączenia z internetem, ale wykładowcy przymykają oko na młodzież siedzącą w sieci. Zresztą w szkołach ponadgimnazjalnych często żadnych ograniczeń nie ma. Co piąty badany twierdzi, że nie umie korzystać z urządzeń mobilnych na sprawdzianach i klasówkach, co trzeci deklaruje, że potrafi korzystać ale tego nie czyni, co drugi uczeń przyznaje się do ściągania za pomocą urządzeń mobilnych. Ściągają przy pomocy internetu głównie chłopcy, uczniowie szkól ponadgimnazjalnych.
- Wszyscy umieją to robić i wszyscy ściągają - uważa Wojtek. - Nauczyciele nie zwracają na to uwagi, chociaż oczywiście zdarza się, że zabierają klasówki - dodaje. A w sieci znajdą wszystko.
-Ale jak znajdziesz rozwiązania konkretnego zadania z matematyki? - dopytuję.
Patrzy na mnie pobłażliwie.
- Wystarczy, że wklepie pani frazę z konkretnego zadania, a wyskoczy takie samo albo bardzo podobne - tłumaczy cierpliwie.
W sieci są testy, charakterystyki, opracowania, wypracowania. Wszystko, co przydaje się w szkole.
- Nauczyciele doskonale o tym wiedzą. Nasza polonistka zadając nam jakąś pracę, podkreśla, że zna wszystkie jakie są na ten temat w sieci i nie będzie akceptować zżynania - śmieje się Marta.
Ale też z badań wynika, że nauczyciele nie zachęcają uczniów do korzystania z zasobów internetowych przy odrabianiu lekcji, jedynie co siódmy badany stwierdził, że jest inaczej.
Najczęściej technologie i zasoby internetowe wykorzystuje się na lekcjach informatyki, języka obcego i języka polskiego. W gimnazjach, według badanych, częściej wykorzystuje się internet na zajęciach z przedmiotów ścisłych, w szkołach ponadgimnazjalnych na lekcjach humanistycznych. Dominujący sposób wykorzystywania Internetu, to wyświetlanie filmów i pokazy prezentacji. Ale, co ciekawe, co czwarty badany twierdzi, że na lekcjach informatyki nigdy nie był wykorzystany internet.
- Najczęściej, to prezentacje. Przygotowujemy ich bardzo dużo, właściwie na wszystkie lekcje - zauważa Jola, uczennica II klasy liceum ogólnokształcącego. - Ale też oglądamy sporo filmów, tak z historii, jak i z geografii - zauważa.
Jej zdaniem, nauczyciele nie zachęcają do korzystania z internetu, bo zdają sobie sprawę z tego, że dla wielu korzystanie równa się ściąganie. Jola powtarza to, co Marta.
- Tak naprawdę w internecie można znaleźć rozwiązanie prawie każdego zadania, które przerabiamy z matmy, każde wypracowanie, czy charakterystykę bohaterów związane z poszczególnymi lekturami. Prace z geografii, historii. Myślę, że stąd ta ostrożność nauczycieli. Zresztą, umówmy się, ściąganie pracy z internetu, to obciach, przynajmniej w moim liceum - zauważa dziewczyna.
Ale też, jak wykazują badania stosunek nastolatków do internetu jest złożony: doceniają jego zasoby za możliwości poznawcze, autoprezentacyjne i afiliacyjne, ale dostrzegają także zjawiska negatywne: agresję, nietolerancję, brak kultury dyskusji. Prawie 50 procent ankietowanych uważa, że dyskusje w internecie prowadzą najczęściej do kłótni i obelg, tyle samo skarży się właśnie na agresję i nietolerancję.
Pomimo powszechnej aktywności w świecie wirtualnym, młode pokolenie nadal bardziej ceni sobie rzeczywistość realną, autorytetem nadal są osoby z najbliższego otoczenia (rodzice, koledzy, nauczyciele).
Youtuberzy - w stosunku do książek, prasy, rodziny, czy kolegów - nie stanowią alternatywnych liderów opinii.
- To chyba naturalne. Nie jesteśmy odrealnieni, wiadomo przecież, że to co mamy w realu cenniejsze jest od tego, co dzieje się w sieci. Nie urządzamy imprez w internecie! Spotykamy się, chodzimy do kina, teatru, ma mecze piłkarskie. Żyjemy normalnym życiem. Sieć nam w wielu rzeczach pomaga - zauważa Jola. Doskonale zdają też sobie sprawę, jakie niebezpieczeństwa niesie za sobą internet. Interakcje bezpośrednie z osobami dorosłymi poznanymi w internecie dotyczą stosunkowo dużej ilości nastolatków, częściej chłopców niż dziewcząt. O takich interakcjach z dorosłymi młodzi ludzie najczęściej informują rodziców, a potem kolegów. Ale co czwarty ankietowany nie powiadomił nikogo o takim spotkaniu. Większość badanych doskonale zdaje siebie sprawę, że takie kontakty mogą być niebezpieczne, ale w porównaniu do roku 2014 ta liczba jest mniejsza. Do wysyłania intymnych zdjęć przyznaje się co dziesiąty badany i jest to odsetek dwukrotnie wyższy niż dwa lata temu.
Większość badanych była też świadkiem różnych form przemocy słownej w internecie, najczęściej wyzywania i poniżania. Stosunkowo duży odsetek nastolatków jest nie tylko obserwatorem, ale również ofiarą słownej agresji. Najczęściej nie informuje o tym nikogo. Jako główny powód agresji respondenci wskazują: wizerunek, światopogląd oraz cechy socjo-demograficzne jak preferencje seksualne, narodowość, kolor skóry, pozycja społeczna czy płeć. Sami ankietowani byli najczęściej obiektem agresji internetowej z powodu wizerunku i światopoglądu. - To mi się nigdy nie zdarzyło. Ale też dyskutujemy wśród znajomych, znamy się. Pewnie, że czasami się kłócimy, ale nie ma mowy o wzajemnym obrażaniu, jakichś wulgaryzmach, czy poniżaniu siebie - mówi Marta. Ale oczywiście słyszała o takich przypadkach
Prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny nie ma wątpliwości: powinniśmy się pogodzić z tym, że młodzież siedzi w sieci. To choroba, ale większość osób wychodzi z chorób, czasami nawet nie przyjmując lekarstw.
- Młodzież siedzi w internecie, w sieci z powodu ciekawości, z takiej naturalnej potrzeby zajęcia swojego umysłu. Zawsze przecież możemy znaleźć tam coś dla siebie - zauważa prof. Czapiński. I tłumaczy, że fakt, iż młodzież tak często korzysta z internetu ma swoje plusy: pomaga na przykład szlifować język angielski.
- To może niepokoić, kiedy nastolatek albo biegnie na imprezę albo leży w łóżku z telefonem w dłoni. Ale władza rodzicielska nie jest w stanie zastopować życia w sieci. I tak naprawdę z wiekiem mija ta fascynacja wirtualną rzeczywistością. Odsetek tych, którzy wpadają w nałóg i nie potrafią z niego wyjść jest jednak niewielki - zauważa prof. Czapiński. I chyba trudno się z profesorem nie zgodzić. Trzeba trzymać rękę na pulsie i przeczekać.