To, co tutaj się stało, to po prostu katastrofa – mówią strażacy z Chojnic, którzy pierwsi przybyli usuwać skutki wichury. – Wyjeżdżaliśmy do wielu interwencji, ale nigdzie nie wyglądało to tak jak tutaj.
Armagedon - takie określenie pojawiało się najczęściej w kontekście skutków nawałnicy, która w nocy z piątku na sobotę przeszła nad powiatem chojnickim. Wprawdzie burze i wichury bardzo dotkliwie dały się we znaki mieszkańcom kilku województw, ale właśnie w okolicach Chojnic żywioł, który trwał niespełna godzinę dokonał największego spustoszenia.
Nawałnicy, która przeszła nad powiatem chojnickim oprócz dwóch harcerek z obozu nie przeżył również 29-letni mężczyzna, mieszkaniec Warszawy, który wypoczywał na polu namiotowym w okolicach miejscowości Małe Swornegacie. Na namiot w którym przebywał runęło drzewo. W Konarzynach 56- letnia kobieta została przygnieciona przez komin domu na który również runął wiatrołom. Piąta ofiara śmiertelna piątkowej burzy to mężczyzna w wieku 48 lat, który wyszedł, aby usunąć przeszkodę sprzed samochodu w okolicach Zapory- Mylofu. Również na niego przewróciło się drzewo. Więcej szczęścia mieli Krystyna i Henryk Chabowscy mieszkający w samym centrum Rytla w gminie Czersk.
- Wszystkie połamane drzewa i gałęzie pchało na nas - mówi Henryk Chabowski. - Tu była taka góra, że nie mogliśmy wyjść z domu. Cały płot poszedł, wszystko poszło. Trzeba było misek szukać i podkładać. To była godzina 22:22, spojrzałem na zegarek, bo chciałem już iść spać. Strażacy z OSP Ogorzeliny w gminie Chojnice walkę ze skutkami nawałnicy rozpoczęli w piątek około godziny 22.30. 9 godzin później spotkaliśmy ich na drodze w miejscowości Jeziorki, gdzie wraz z dużą grupą innych strażaków „udrażniali” drogę krajową. - Najgorzej jest tutaj oraz na drodze z Chojnic w kierunku Kościerzyny - mówili ochotnicy, którzy byli przemieszczani z jednej części gminy Chojnice, na drugą.
- Od 23 walczyliśmy z powalonymi drzewami na drodze krajowej 91 - mówili strażacy z OSP w Gniewie, którzy zostali wezwani do usuwania skutków wichury w okolicach Chojnic. - Później skierowano nas w okolice Chojnic. To co się tutaj dzieje, to po prostu katastrofa. Wyjeżdżaliśmy aby usuwać skutki wichur, ale nigdzie nie wyglądało to tak, jak tutaj. Zbigniew Szczepański, wójt gminy Chojnice mówi, że to co się stało w powiecie chojnickim to największy kataklizm od czasów II wojny światowej. Dziesiątki domów pozbawionych prądu, poprzewracane stodoły... - mówi wójt. - 50 procent drzew na terenie Nadleśnictwa Rytel zostało zniszczonych. Sytuacja jest tragiczna