Referendum w sprawie odwołania władz gminy odbędzie się 26 czerwca. Inicjatorzy zebrali kilkaset podpisów więcej, niż wynosił wymagany próg. - Frekwencja będzie duża - zapowiada Tomasz Stasiak.
Za 48 dni mieszkańcy gminy zdecydują, czy obecna kadencja władz miasta skończy się przed terminem, czy też dalej biec będzie normalnym rytmem. Referendum w tej sprawie odbędzie się w niedzielę, 26 czerwca. W ubiegłym tygodniu okazało się bowiem, że wszystkie formalności zostały dopełnione.
O szczegółach opowiada Stanisław Blonkowski, dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Zielonej Górze. - Dostarczono nam 2190 podpisów, podczas gdy wymaganych było 1710. Z tego z prawidłowe uznano 2096, co i tak stanowi dużo więcej niż wymagany próg - wyjaśnia. Jakie nieprawidłowości najczęściej odnotowywano w przypadku niespełna setki odrzuconych podpisów? - Najczęściej, bo aż 27 razy, podano błędny numer PESEL - wyjaśnia S. Blonkowski. - Zdarzały się też niepełne adresy czy też adresy spoza gminy - dodaje.
26 czerwca mieszkańcy głosować będą na dwóch kartach. Ta o formacie A5 dotyczyć będzie odwołania pani burmistrz, z kolei większa, w formacie A4 posłuży do głosowania w sprawie rady. Wymagana frekwencja to trzy piąte głosujących, którzy brali udział w wyborze wspomnianych organów. W przypadku szefowej gminy to 4941 osób, w przypadku rady 3813.
Tomasz Stasiak, inicjator referendum nie kryje zadowolenia z obrotu spraw. - Niedługo ruszamy we Wschowie z kampanią referendalną, po to, żeby pokazać ludziom, że nie należy się bać i trzeba iść do przodu - mówi. - Bardzo dużo osób było za odwołaniem pani burmistrz, ale nie pasowało im, że przy okazji można odwołać radnych. Ale przez to, że udało się te dwa odrębne zdania ująć, myślę, że frekwencja będzie duża - wyjaśnia. - Najtrudniej było ludzi przekonać, że listy z podpisami nie trafiają do urzędu i nikt nie będzie się za to mścił - dodaje i podkreśla, że przy anonimowym głosowaniu w referendum nikt już nie powinien mieć oporów.
- Teraz wszystkie ręce na pokład. Wcześniej, gdy nie było jasno określone, czy dojdzie do referendum, nie wszyscy chcieli jasno pokazać, że są za. Teraz jest wyznaczony termin i nie ma co się kryć - dodaje T. Stasiak.