Na msze można [FELIETON]
Dwie dekady temu poznałem Bartka Dobroczyńskiego, który już wtedy, bez tytułów naukowych, był legendą krakowskiej psychologii i kulturoznawstwa. Prowadziliśmy jakieś warsztaty dla maturzystów, maturzyści sobie poszli, zostaliśmy sami, gadali o muzyce i rytuałach tak długo aż nas portierka rytualnie wyprosiła. Dzisiaj znalazłem jego artykuł w styczniowych Wysokich Obcasach, na ten sam, co wtedy temat: o „opowiadaniu wciąż tej samej bajki”, potrzebie rytuałów, które dają nam poczucie bezpieczeństwa, niezależnie od światopoglądu czy wyznania.
Po raz kolejny rząd zamknął wszystko poza mszami świętymi. I po raz kolejny fejsbukowi znajomi (nawet głęboko wierzący dyrygent, maestro Marcin Nałęcz-Niesiołowski) są w tej kwestii poruszeni, czasem zniesmaczeni, zdenerwowani. Ale chyba jeszcze nie wk…..ni.
Za każdym razem tak samo - ręce opadają, następuje falka pełzającego oburzenia, że nic nie wolno, ale na mszę - proszę bardzo.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Polski,
- codzienne wydanie Polski,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.