Muchy ich zjedzą, jak myszy zjadły Popiela
Much jest tyle, że zajmą się nimi naukowcy - zdecydowała gmina Witnica.
W najbliższy wtorek sytuację ma zbadać na miejscu specjalny zespół burmistrza. W ślad za nim do Białczyka przyjadą naukowcy. - Każdego roku przeżywamy dramat! Moja roczna córeczka nie może nawet na dwór wychodzić, bo muchy ją zjedzą. Okna mamy osiatkowane, ale to wiele nie daje - płacze Magdalena Pyka. To m.in. dla niej naukowcy, mają określić „sposoby i możliwości zwalczania owadów”.
Na granicy wsi Białczyk i Pyrzany są dwie fermy norek. Gdy robi się ciepło, to nie tylko cuchnie, ale i muchy budzą się do życia. - Przyjechałem tu ze Śląska. Kupiłem dom pod lasem i jesteśmy z żoną załamani. Albo właściciele fermy nam pomogą, albo my coś zrobimy - mówi Bronisław Bachryś. Stefan Rakowski ponad 30 lat prowadził tu gospodarkę. - Miałem krowy, kury, kaczki, gęsi, indyki. A teraz nie można trzymać zwierząt, bo te muchy by je zjadły! - mówi zdenerwowany. Mieszkańcy twierdzą, że fermy dokuczają im już 16 lat. - I znikąd pomocy! - mówią.
- Przeprowadziliśmy kontrolę i potwierdziliśmy ten problem. Powiadomiliśmy odpowiednie organy, które zajmują się gospodarką odpadami w fermach - mówi Anna Dańko, szefowa nadzoru sanitarnego powiatowego sanepidu w Gorzowie. Ta instytucja wskazuje, że sprawą winna się zająć ochrona środowiska. - Problemem z muchami powinien się zająć sanepid, a jeśli nie to gmina. My się nie zajmujemy kontrolą owadów - usłyszeliśmy w Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Środowiska w Gorzowie. W czwartek, 30 czerwca, sprawa much stanęła na sesji rady miejskiej w Witnicy. - Zjawiskiem zajmą się naukowcy, żeby ustalić źródło pochodzenia owadów - mówi burmistrz Dariusz Jaworski. Dlaczego?
Właściciele ferm współczują mieszkańcom, ale mówią, że na muchy nic nie poradzą. - Na naszej fermie nie ma much. Stosujemy odpowiednie opryski. A skąd muchy u ludzi, tego nie wiem - mówi Renata Tyrka - Fortuna, właścicielka fermy. Andrzej Dudczyn, właściciel drugiej fermy, też twierdzi, że nie jest w stanie pomóc. - Muchy zawsze występują okresowo. Wtedy jest ich bardzo dużo i pojawia się problem. Ale jest to tylko kilka dni w roku. Oczywiście stosujemy cykliczne opryski - zapewnia.
Podobne dramaty przeżywali mieszkańcy Bronowic pod Strzelcami Krajeńskimi. - Właściciel fermy w końcu zastosował odpowiednie opryski i od kilku lat jest spokój - mówi burmistrz Mateusz Feder. Gdy w Radnicy w powiecie krośnieńskim pojawił się przedsiębiorca, który planuje budowę fermy norek, mieszkańcy od razu zaczęli protestować... Walkę z owadami prowadzi się też w miastach. Od 15 lat Gorzów rok w rok robi masowe opryski w okresie wylęgu meszek. Od kilku lat podobnie robi Kostrzyn.