Motyle serce, motyla noga, czyli cudowna strona bez hejtu współtworzona przez tych, którym ktoś życzliwy pomagał za młodu zakładać buciki
Cierpliwość dobrych nauczycieli nie zna granic i głównie od niej zależy młodzieży chowanie. Matematyczna czy polonistyczna wiedza w pierwszych klasach szkoły ma znaczenie pięciorzędne. Liczy się podejście. To, czy my nie zabijemy w młodym ciekawości świata, chęci uczenia się – jest kluczem do powodzenia w życiu. Ale potrzebny jest i drugi klucz: odruch życzliwości. Takiej biblijnej: miłuj bliźniego swego jak siebie samego, jeden drugiego brzemiona noście itd. Wojującym katolikom, protestantom, muzułmanom itd. brawurowo przypominam, że nie chodzi o to, by się o te rzeczy namiętnie modlić. Chodzi o to, by je czynić. Czy to możliwe?
Wiem, że przy obecnych upałach może się to wydawać nieprawdopodobne, ale za kilka tygodni spadnie na nas mroźny deszcz, a może i śnieg. Przeczulonym wyjaśniam, że ta prognoza nie dotyczy gospodarki, ani polityki, lecz pogody (żeby nie było, że Bartuś coś knuje; a może jednak?).
Widząc żółknące liście zawsze przypominam sobie scenę z mojej praktyki w podstawówce, dwie epoki temu. Wychowawczyni pierwszej klasy, widząc, że najmniejsza z jej podopiecznych nie może wdziać zimowych botków, rzuciła się na pomoc. Mocno pochylona morduje się, szarpie, ciągnie... Po pięciu minutach staje spocona i oświadcza tonem przypominającym „Habemus papam”: - Weszły! Na co zmartwiona dziewczynka: - No, ale odwrotnie.
Faktycznie! Pani siada na podłodze, powtarza męczarnię. Obie sapią, jakby pchały pod górę pancerne rządowe audi... Po siedmiu minutach: Uuuf, zeszły! Po kolejnych dziesięciu: Uuuf, weszły!
Na co dziecko ciężko dysząc wyznaje:
- To nie moje buciki....
Pani ma czoło marsowe, ale nie mówi nic, tylko działa. Po kwadransie wygląda jak Szpilka po przedostatnim ciosie Chisory, już prawie leży na posadzce, ale w końcu triumfuje: - Zeszły!
W tym momencie mała kończy zdanie: - …To buciki brata, mama każe mi je nosić.
Pani ma minę Vincenta Rostowskiego przed komisją VAT, ale patrzy w słodkie oczęta i przypomina sobie swoje powołanie. Po 10 minutach mordęgi, w trakcie której życie miga jej przed oczami (i to trzykrotnie, w tym raz wstecz), znowu triumfuje: - Weeee-szłyyyy!
Z pomocą ściany wstaje, zerka na małą i pyta: - A gdzie ty masz, dziecko, rękawiczki?
- W bucikach!
Cierpliwość dobrych nauczycieli nie zna granic i głównie od niej zależy młodzieży chowanie. Matematyczna czy polonistyczna wiedza w pierwszych klasach szkoły ma znaczenie pięciorzędne. Liczy się podejście. To, czy my nie zabijemy w młodym ciekawości świata, chęci uczenia się – jest kluczem do powodzenia w życiu. Ale potrzebny jest i drugi klucz: odruch życzliwości. Takiej biblijnej: miłuj bliźniego swego jak siebie samego, jeden drugiego brzemiona noście itd. Wojującym katolikom, protestantom, muzułmanom itd. brawurowo przypominam, że nie chodzi o to, by się o te rzeczy namiętnie modlić. Chodzi o to, by je czynić. Czy to możliwe?
Na pierwszy rzut oka żyjemy w świecie pełnym zła i hejtu. Media (mea culpa!) w kółko ostrzeliwują nas tragedią i zbrodnią, życzliwość gości w nich tak rzadko, że uchodzi za kuriozum. Na portalach – hejt, w komentarzach – hejt, w kręgach sędziowskich – hejt, w korkach – hejt.
Dlatego tak zdumiewa mnie – a zarazem raduje - istnienie stron takich, jak fejsbukowy „Świat Motyli”. Cztery i pół tysiąca Polek i Polaków publikuje tam, zrobione przeważnie samodzielnie, zdjęcia owadów. Nie tylko pięknych i kolorowych - są liczne gąsieniczki i ćmy. Ale nawet larwa może liczyć na ciepłe słowo. Nieudane ujęcie - także. Ktoś się martwi: „Wyszło mi nieostro”. Ludzie zaraz dodają otuchy: „Ale fajny motyl. I następnym razem na pewno uda Ci się jeszcze lepiej”. Hejt: zero.
Mam wrażenie, że stronę tę współtworzą ludzie, którym ktoś kiedyś cierpliwie pomagał zakładać buciki. Zarażeni życzliwością. Serdecznie pozdrawiam wszystkich dobrych rodziców i nauczycieli.