Dziesiątki procesów cywilnych i karnych, a w ich tle: podrobione podpisy, podejrzane dokumenty oraz oskarżenia o groźby karalne, pranie brudnych pieniędzy, ujawnienie tajemnicy adwokackiej, wyłudzenia i działania na rzecz pokrzywdzenia wierzycieli. Tak wygląda bezpardonowa walka o wielomilionową schedę po zamordowanym Leszku Kaźmierskim.
Nikt nie skusił się na 10 tys. zł nagrody za informacje o kryjówce Doroty Kaźmierskiej. Dziesięć lat temu kobieta zastrzeliła swego męża, zamożnego biznesmena. Sąd orzekł, że było to morderstwo z premedytacją i wymierzył zabójczyni 25 lat więzienia. Wyrok był srogi; sąd musiał mieć dowody na to, że Dorota Kaźmierska działała świadomie, a nie pod wpływem silnego wzburzenia, skoro nieskuteczne okazały się apelacja i kasacja, a prezydent odmówił ułaskawienia skazanej. Mediom, które stawały w jej obronie, trudno było tę srogość zrozumieć, bo mężobójczyni kreowała się na ofiarę domowej przemocy, a jej proces toczył się za zamkniętymi drzwiami.
Kaźmierska odsiedziała 5 lat i wystąpiła o przerwę w karze, z uwagi na zły stan zdrowia 17-letniego syna. Wypuszczono ją na pół roku, potem przedłużono przerwę o kolejne 6 miesięcy. Skazana wykorzystała ten czas na sprzedaż części pokaźnego majątku po mężu i ucieczkę. Nie czekała, aż rodzina męża wystąpi do sądu o uznanie jej za niegodną dziedziczenia. Sama zrezygnowała ze spadku na rzecz dzieci, zaś te scedowały na matkę pieniądze, uzyskane z pośpiesznej sprzedaży nieruchomości.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień