Kilka dni temu w Chersoniu mieli zetrzeć się z kadyrowcami. W poniedziałek są zaś doniesienia, że precyzyjny ostrzał z HIMARS-a zdemolował im bazę w Kadijewce w Donbasie. Wagnerowcy, bo o nich mowa, ponoszą coraz większe straty na Ukrainie. Ale też ta prywatna spółka najemnicza stała się dla Kremla niezbędna dla dalszego prowadzenia wojny.
Wojna z Ukrainą spowodowała, że Jewgienij Prigożin i sponsorowana przez niego tzw. Grupa Wagnera, wyszli z cienia. Bliski Putinowi oligarcha jeszcze niedawno dementował wszelkie doniesienia o jego, czy też jego spółek, związkach z wagnerowcami. Ba! Za takie twierdzenia pozywał nawet do sądu. Teraz zrzucił maskę. Stał się bowiem ważną postacią w wojnie z Ukrainą, a za zasługi bojowe wagnerowców i wkład Grupy Wagnera w wysiłek zbrojny dostał nawet najwyższe odznaczenie: tytuł Bohatera Rosji.
[twitter]https://twitter.com/den_kazansky/status/1571749808045432832[/twitter]
W mediach już otwarcie nie tylko mówi się o udziale wagnerowców w wojnie, ale wychwala ich zasługi i zachęca do wstępowania w szeregi słynnej najemniczej organizacji. Nic dziwnego, wszak Kreml zdecydował, że nie chce ogłaszać powszechnej mobilizacji, więc ubytki w szeregach oddziałów walczących z Ukraińcami trzeba wypełniać ochotnikami idącymi wojować za pieniądze. A że najlepiej płaci Prigożin, to i Grupa Wagnera stała się najbardziej atrakcyjną formacją (choć na Ukrainie są też inne spółki najemnicze). Według raportu ukraińskiego wywiadu wojskowego, wagnerowcy otrzymują równowartość 6 tys. dolarów miesięcznie (plus premie). Ale nawet to za mało, żeby zwerbować wystarczającą liczbę żołnierzy. Więc Kreml polecił, by szukać ich za drutami kolonii karnych i w murach aresztów śledczych. Tej misji podjął się Prigożin, i to nawet osobiście.
Więzienny zaciąg Wagnera
Kilka dni temu w Internecie opublikowano nagranie, na którym Prigożin przedstawia więźniom jednej z kolonii karnych warunki "współpracy". Biznesmen mówi m.in., że zabroniona jest dezercja, szabrownictwo, narkotyki i alkohol oraz oddanie się do niewoli. Co zyska ochotnik za pół roku służby? Ułaskawienie i oczywiście żołd. Nagranie z kolonii karnej w Republice Mari El nie jest takim pierwszym. Wcześniej w sieci krążyło nagranie, na którym widać, jak w pewnej kolonii karnej w Kraju Krasnodarskim ląduje śmigłowiec z Prigożinem i domniemanym dowódcą Grupy Wagnera, Dmitrijem Utkinem ps. Wagner. Tam też odbyło się spotkanie z więźniami i padły te same obietnice oraz ostrzeżenia. Według społecznych aktywistów monitorujących sytuację w rosyjskim systemie penitencjarnym na wojnę z Ukrainą zwerbowano już ok. 10 tys. więźniów.
[twitter]https://twitter.com/Maxio28/status/1570167213684064258[/twitter]
Więźniowie, którzy decydują się pójść na wojnę z Ukrainą, trafiają na zaledwie dwutygodniowe szkolenie w Mołkino. A potem już front. Trudno więc uznać, by przedstawiali jakąś szczególną wartość bojową, zwłaszcza jeśli nie mają za sobą służby wojskowej. Ubywa weteranów kampanii w Syrii i Afryce, byłych żołnierzy specnazu. Przybywa słabo wyszkolonych i niezdyscyplinowanych przestępców, w tym morderców, rabusiów i gwałcicieli. Z tych ostatnich sformowano odrębny oddział. Nie wiadomo gdzie trafił skazany za zabójstwo kanibal, były więzień kolonii karnej w Saratowie.
Na wojnie z Ukrainą
Do czerwca obecność Grupy Wagnera na froncie ukraińskim nie była tak widoczna, jak operacje tych najemników w Syrii czy Afryce, szeroko udokumentowane w mediach społecznościowych i tradycyjnych. Jeszcze w maju minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow zapewniał: „Grupa Wagnera nie została rozmieszczona na Ukrainie i nie ma żadnych związków z państwem rosyjskim”. W pierwszej fazie inwazji wagnerowców na Ukrainie nie widziano. Doniesienia brytyjskiego „Timesa” z pierwszych dni kampanii o ponad 400 najemnikach z Grupy Wagnera polujących w Kijowie na Wołodymyra Zełenskiego i członków ukraińskiego rządu były sensacyjne, ale z rzeczywistością wiele wspólnego nie miały.
Po pierwsze, wagnerowcy w tego typu mokrej robocie się nie specjalizują (mimo tego, że kilka lat temu zlikwidowali kilku niewygodnych komendantów polowych w okupowanej przez Rosjan ługańskiej części Donbasu). Po drugie, wszystkie dane wskazują, że o znaczącej obecności tych najemników na Ukrainie można mówić dopiero w kwietniu. I to na wyraźne polecenie Putina, którego zawiodły plany Szojgu. Minister obrony od dawna pozostaje w konflikcie z Prigożinem i armia wspiera oraz współpracuje z wagnerowcami tylko wtedy, gdy jest wyraźna presja Kremla. Z kolei Prigożin nie raz dawał do zrozumienia, że odpowiada przed Putinem, a nie Szojgu. Informator portalu Meduza twierdził, że Prigożin odmówił przed rozpoczęciem wojny w lutym zmobilizowania swoich najemników na Ukrainę bez bezpośrednich rozkazów prezydenta Putina.
[twitter]https://twitter.com/christogrozev/status/1571153768204435456[/twitter]
Generałowie musieli przeprosić się z „kucharzem Putina”, jak mówi się o Prigożinie, którego firmy wygrywają od lat przetargi na dostawy żywności dla jednostek wojskowych, ale też są potentatem w cateringu dla szkół i przedszkoli. Wojskowe lotnictwo transportowe przerzuciło na zaplecze frontu setki weteranów Grupy Wagnera z Sudanu, Republiki Środkowoafrykańskiej czy Libii i Syrii. Do tego rozpoczął się masowy werbunek nowych członków organizacji jak Rosja długa i szeroka. W efekcie w kwietniu agencja AFP podawała, powołując się na źródła w UE, że na Ukrainie jest już 10-20 tys. najemników. Ale, co warto zaznaczyć, nie chodziło tu o samych wagnerowców, ale wszystkich ogółem najemników. Oddziały wagnerowców zostały podporządkowane rosyjskiemu dowództwu wojskowemu na Ukrainie. Wypełniają rozkazy dowództwa armii, korzystają z logistyki i wsparcia armii.
Wagnerowcy w Donbasie
Obserwując dotychczasowy (od kwietnia) szlak bojowy wagnerowców na Ukrainie uwagę należy zwrócić na trzy kwestie. Po pierwsze, najemnicy z Grupy Wagnera zazwyczaj ściśle współpracują ze specnazem i podejmują się bardzo trudnych zadań bojowych. Po drugie, obszarem ich działalności jest Donbas, doniecki i ługański odcinki frontu. Po trzecie, po kilku powodzeniach militarnych, wraz z wejściem do gry zachodniej artylerii po stronie ukraińskiej, wagnerowcy na równi z regularną armią i milicjami z tzw. republik ludowych zaczęli brać srogie baty.
Pierwszym sukcesem militarnym Grupy Wagnera był walny udział w zdobyciu na początku maja Popasnej, ważnego węzła drogowego i kolejowego na tzw. kierunku bachmuckim, tuż przy granicy obwodu ługańskiego z donieckim. Potem, w czerwcu wagnerowcy wspierali regularne wojsko w walkach o Łysyczańsk, który padł 3 lipca. Dzień później rosyjskie wojsko z pomocą wagnerowców zajęło Kłynowe, wieś między Switłodarskiem a Bachmutem. To właśnie w Switłodarsku, a także w Myroniwce, ok. 10 km na południowy wschód od Bachmutu, najemnicy Prigożina walczyli wspólnie z wojskowym specnazem.
[twitter]https://twitter.com/ralee85/status/1529235651094360064[/twitter]
W lipcu zaś wiadomo, że wspólnie z żołnierzami 22. Brygady specnazu najemnicy Wagnera działali w Wołodmyrywce, na południowy zachód od Doniecka. Jeszcze w pierwszej połowie lipca wagnerowcy wzięli po krwawych bojach elektrociepłownię w Wuhlehirsku. Ale potem utknęli na kierunku bachmuckim. Przez kolejne blisko dwa miesiące Rosjanie byli tam w stanie przesuwać się o góra kilkaset metrów dziennie. Zaczęły się poważne problemy – Ukraińcy dostawali coraz więcej precyzyjnej artylerii z Zachodu.
Nerwowo w szeregach Rosjan
Przy jej użyciu zaczęli zadawać ciężkie straty także najemnikom z Grupy Wagnera, wszak już i tak wykrwawionym w długich bitwach o Popasną i Łysyczańsk. Na początku czerwca w ogniu stanął stadion w Kadijewce (Stachanowie), gdzie znajdowała się baza wagnerowców. 14 sierpnia ostrzał z HIMARS-ów zdziesiątkował wagnerowców w Popasnej. Tam właśnie założyli swoją kwaterę główną. W szeregach rosyjskich agresorów narasta napięcie także między poszczególnymi formacjami. Kadyrowców, często służących za oddziały zaporowe, nie lubi (mówiąc delikatnie) nikt. Już dochodziło do starć między nimi a innymi żołnierzami, choćby z Buriacji.
[polecane]23077685[/polecane]
Doniesienia o starciu kadyrowców z wagnerowcami też nie powinny budzić zdziwienia. Otóż w Grupie Wagnera od początku jej istnienia obowiązuje faktyczny zakaz werbowania mieszkańców Kaukazu Północnego, a już zwłaszcza Czeczenów. Być może wynika to z ideologicznego profilu wagnerowców, być może z innych powodów. Ale to tylko pokazuje, jaką zbieraniną są dziś siły Rosjan walczących z Ukrainą. Obok regularnego wojska najemnicy, a obok nich jeszcze kadyrowcy. Co więcej ich zwierzchnicy też za sobą nie przepadają: Szojgu, Prigożin, Kadyrow. To wieści jeszcze więcej kłopotów Rosji na wojnie, ale też zapowiada poważne tarcia w elicie rządzącej Rosją, w bezpośrednim otoczeniu Putina. Wszak cała wymieniona trójka to ludzie zaufani (no może Szojgu ostatnio stracił sporo punktów) i niezbędni, bo niezbędni na froncie są ich podwładni.
dś