Morawiecki: zakaz handlu w dwie niedziele
Za kompromisowym rozwiązaniem sporu o handel w niedziele opowiedział się wicepremier Mateusz Morawiecki. Próbuje w tej sposób godzić sprzeczne oczekiwania związkowców oraz wielkich sieci handlowych i drobnych kupców.
Związkowcy z handlową „Solidarnością” na czele od dawna postulują wprowadzenie całkowitego zakazu handlu w niedziele i święta. Twierdzą, że ogromna rzesza pracowników tej branży haruje na okrągło kosztem zdrowia i życia rodzinnego. Zdaniem „S”, przynajmniej jeden dzień w tygodniu powinien być spędzany w gronie rodziny, a nie na snuciu się po sklepach.
Trzy tygodnie temu „S”, której projekt ustawy omawiany jest od zeszłego roku w Sejmie, wycofała się m.in. z pomysłu karania więzieniem tych, którzy otworzą sklep w niedzielę lub święto. - Kara dwóch lat odsiadki nie zyskała społecznej akceptacji. Media dezinformowały, że chodzi o karanie sprzedawców, a myśmy chcieli kar dla przedsiębiorców zmuszających ludzi do pracy - wyjaśnia Alfred Bujara, szef handlowej „S”.
Zamiast więzienia „S” proponuje grzywny dla właścicieli. Powiększa też liczbę podmiotów, których zakaz handlu miałby nie dotyczyć (poczta, zakłady pogrzebowe, sklepy na lotniskach, stoiska podczas meczów i koncertów, festyny, dożynki, odpusty przy parafiach itp.).
Zupełnie inne podejście do zakazu ma Krakowska Kongregacja Kupiecka, zrzeszająca głównie właścicieli niewielkich sklepów. Wraz z innymi organizacjami drobnych kupców postuluje, by niedzielnym zakazem objąć jedynie wielkie sieci handlowe. - To w zasadzie jedyny ratunek dla najmniejszych polskich kupców, żeby mogli przechwycić przynajmniej część przychodów i zysków potentatów, którzy na co dzień nas wykańczają - tłumaczy Wiesław Jopek, szef KKK. Wspiera go m.in. Małopolska Izba Rzemiosła i Przedsiębiorczości oraz Małopolskie Porozumienie Organizacji Gospodarczych, jednoczące głównie małe firmy.
Wielkie zagraniczne sieci, reprezentowane przez Polską Organizację Handlu i Dystrybucji, są skrajnie przeciwne wszelkim zakazom. POHiD od dwóch lat przedstawia analizy, z których wynika, że zakaz doprowadzi do spowolnienia gospodarczego i zwolnienia nawet 100 tys. osób, m.in. chętnie pracujących w niedziele studentów, a zarazem uderzy w przyzwyczajenia i wolność konsumentów.
- Całkowity zakaz handlu w niedziele nie wchodzi w grę. Jestem otwarty na kompromisy, czy będzie to jedna, czy dwie niedziele w miesiącu, ale myślę, że dwie byłoby dobrze - powiedział wczoraj wicepremier Morawiecki.
„S” odrzuca na razie taki kompromis. Krytycznie, lecz z innych powodów, odnoszą się też do niego organizacje pracodawców: ich zdaniem rozwiązanie takie doprowadziłoby do zamieszania w handlu i reszcie kraju (wszyscy musieliby pamiętać, która niedziela jest handlowa, a która nie).
Według nieoficjalnych przecieków, coraz większa część rządu, w tym pilotująca temat szefowa resortu rodziny i pracy Elżbieta Rafalska, opowiada się za zakazem tylko w niektóre niedziele i święta. W ostrożnym wariancie w grę wchodziłoby wprowadzenie na próbę zakazu w jedną, np. ostatnią niedzielę w miesiącu. Po przeanalizowaniu skutków, można by się wtedy zastanowić, co dalej.