Jestem bardziej od Jarosława Kaczyńskiego uprawniona do stwierdzenia „wara od naszych dzieci”. Tylko że ja się nie odzywam do ludzi w ten sposób - mówi Anna Skalska, mama homoseksualnej córki, członkini organizacji „My, Rodzice”, walczącej o prawa osób LGBTQIA.
Jak się żyje w Polsce rodzicom dzieci LGBT? Mówi się, że atmosfera w naszym kraju jeszcze kilka lat temu była bardziej „przyjazna” osobom homoseksualnym.
Mam poczucie kroku wstecz. Rzeczywiście wydawało się, że większość spraw związanych z tolerancją, społeczną wiedzą o homoseksualizmie mieliśmy już w Polsce przepracowanych. Teraz obserwuję fiksację, obecną nawet w oficjalnych mediach, na punkcie tego, kto z kim śpi. Uważam, że to jest wręcz niezdrowe. Nagminne łączenie homoseksualizmu z pedofilią jest nieuprawnione, krzywdzące, jest manipulacją! Niestety, wielu Polaków tej manipulacji ulega. Słyszymy też, że jesteśmy społeczeństwem tolerancyjnym, ale „homoseksualiści niech się nie afiszują, niech nie chodzą trzymając się za ręce po ulicy”. A co to za afiszowanie się? Chłopak z dziewczyną też mają nie chodzić za ręce, bo okazują swoje uczucia i komuś może to przeszkadzać? Moja córka żyje ze swoją dziewczyną, mają kota, psa, spędzamy razem święta. To dorosła osoba, co ja mam do tego, jak ona żyje? Wyzwaniem dla rodzin dzieci homoseksualnych jest na przykład wesele w rodzinie. I my na takie wesele z dziewczynami pojechałyśmy, jesteśmy silną, zwartą grupą, byłyśmy w stanie się z tym zmierzyć. Bawiłyśmy się dobrze, może dziewczyny nadrabiały minami. Oczywiście, w rodzinach akceptacja to jest cały proces. W pracy najczęstsza reakcja na to, że ktoś jest rodzicem homoseksualnego dziecka, to cisza. Dzieci - jeden z najczęściej poruszanych tematów przez Polki i Polaków w pracy, ludzie rozmawiają o nawet najbardziej intymnych szczegółach życia swoich potomków. Mnie nikt o moją córkę nie zapyta, bo wiedzą, że ona jest lesbijką. To takie udawanie, że nas nie ma. Są za to komentarze, że uprawiam homopropagandę, ale takie słowa nie świadczą o mnie, tylko o tych, którzy je wypowiadają. Cała ta technologia społeczna działa jak swego rodzaju piramida, drabina. Na początku jest wskazanie wroga, a na końcu ludobójstwo. My, Polacy, jesteśmy już na tej drabinie, choć wierzę, że na jej szczyt nie wejdziemy, a nawet damy radę z niej zejść. Parę szczebli jednak pokonaliśmy, wróg przecież już został wskazany. Czasami zastanawiam się, na przykład po wypowiedziach pełnych homofobii, z kim ja żyję w tym wolnym przecież kraju? Być może obecna sytuacja w państwie jest nam potrzebna, może tak musi być? Może ona spowoduje mobilizację do działania, do walki o nasze prawa?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień