Moim zdaniem. Trochę wiadomości o piorunach
W zeszłym tygodniu omawiałem naturę ciepła i zimna, uzasadniając dlaczego chłodzenie pomieszczeń jest trudniejsze, niż ich ogrzewanie. Dziś chcę zająć się zjawiskiem, które powstaje gdy w atmosferze ścierają się masy gorącego i zimnego powietrza. W takich warunkach powstają burze, które pewnie odwiedzą nas także tej wiosny, więc postanowiłem podzielić się z Państwem wybranymi wiadomościami na temat piorunów. To jedne z najpotężniejszych zjawisk natury, niebezpieczne i fascynujące, więc warto o nich trochę więcej wiedzieć.
Piorun jest wyładowaniem elektrycznym polegającym na przepływie ładunków elektrycznych pomiędzy chmurami burzowymi a ziemią. Przez całe stulecia natura tych wyładowań była nieznana, między innymi dlatego, że wiedzę o elektryczności jako takiej ludzie zdobyli stosunkowo późno. Zjawiska mechaniczne, cieplne, nawet chemiczne zostały poznane wcześniej, natomiast elektryczność, której nie potrafimy postrzegać bezpośrednio zmysłami, była słabo poznana.
Człowiekiem, który dowiódł, że piorun jest zjawiskiem elektrycznym, był Benjamin Franklin. Ten wybitny polityk prowadził także badania naukowe w zakresie elektryczności. W ramach tych badań 15.06.1752 roku wypuścił latawiec w środek chmury burzowej i po mokrym sznurku tego latawca sprowadził ładunek elektryczny do tzw. butelki lejdejskiej. To wyjaśniło naturę pioruna i stało się podstawą do ochrony odgromowej za pomocą piorunochronów.
Dziś wiemy, że źródłem pioruna jest napięcie, jakie wytwarza się miedzy chmurą burzową i ziemią. Napięcie to jest ogromne - do 100 mln V (w gniazdkach elektrycznych mamy tylko 230 V, a i to może zabić!). To napięcie bierze się stąd, że wewnątrz chmury burzowej wiatr przemieszcza drobiny lodu i ich tarcie wytwarza ładunek elektryczny oraz wspomniane napięcie. Gdy to napięcie przekroczy wartość krytyczną, rozpoczyna się najpierw tak zwane wyładowanie pilotujące - szybkie 30.000 km/s, ale o niewielkim natężeniu. Wyładowanie pilotujące trwa około 100 ms i wytwarza niewidoczny kanał zjonizowanego (a więc przewodzącego prąd) powietrza między chmurą a wybranym punktem na ziemi.
Tym kanałem uderza główne wyładowanie, rozgrzewające powietrze do temperatury 28 tys. stopni. Natężenie prądu w głównym wyładowaniu bywa od 10 do 200 tys. amperów w ciągu poniżej pół sekundy. Towarzyszy temu jaskrawe światło - błyskawica - oraz gwałtowna ucieczka powietrza z kanału wyładowania, czemu towarzyszy grom o natężeniu dźwięku przekraczającym 120 dB słyszalny nawet w odległości 25 km. Siła rażenia pioruna jest taka jak energia 500 samochodów rozpędzonych do setki i zderzających się w jednym miejscu i w jednej chwili. Wojskowi obliczyli, że typowy piorun ma energię podobną jak wybuch 122 kg trotylu.
Na świecie stale gdzieś biją pioruny. W czasie czytania tego felietonu w różne miejsca na kuli ziemskiej uderzyło co najmniej 2 tysiące piorunów. Rocznie jest ich 16 milionów.
Pioruny są niebezpieczne. W 1703 roku jedna burza zabiła w Anglii 8 tys. osób, ale rocznie przeciętnie jest 6 tys. ofiar pioruna na całym świecie. W Polsce rocznie ginie od 10 do 60 osób.
Można zginąć nie tylko od bezpośredniego uderzenia pioruna, ale także na skutek tzw. napięcia krokowego, gdy jedna noga dotyka ziemi w miejscu, gdzie - w wyniku niedalekiego uderzenia pioruna - napięcie jest kilkaset razy większe niż pod drugą nogą. Dlatego podczas burzy na otwartym terenie trzeba trzymać stopy razem, kucając by jak najmniej „wystawać”.
Co ciekawe: wieloletnie statystyki dowodzą, że pioruny chętnie zabijają mężczyzn. Ponad 85 proc. zabitych to panowie. Nikt nie wie, jaki jest powód takiej preferencji! I jakoś nie czuję się z tego powodu dowartościowany...