Wnuczka naszej czytelniczki chciała pojechać autobusem linii numer 2 na ul. Kołłątaja. Okazało się jednak, że autobus, choć znajdował się na elektronicznym rozkładzie jazdy, w ogóle nie przyjechał. Przewoźnik się tłumaczy i przeprasza pasażerkę.
Choć do tego zdarzenia doszło pod koniec stycznia, pani Jolanta, czytelniczka z osiedla Batorego, poinformowała o nim dopiero teraz. Jak twierdzi, zrobiła to po publikacji w "Głosie" sprzed kilku dni, dotyczącej podobnego zdarzenia.
- W sobotę, 27 stycznia, o godz. 19.45 na przystanku Batorego nie pojawił się autobus linii nr 2. Miała do niego wsiąść moja wnuczka, którą na ul. Kołłątaja miała odebrać jej mama, a moja córka - opisuje zdarzenie pani Jolanta. - Zmuszona byłam wziąć taksówkę, żeby odwieźć wnuczkę. Córka natomiast twierdzi, że autobus nr 2 przyjechał na ul. Kołłątaja. Czy ktoś mi wyjaśni, dlaczego tak się stało? Na przystanku Batorego byłyśmy już o godz. 19.35, czyli 10 minut przed planowym przyjazdem autobusu. Na wyświetlaczu była informacja, że autobus będzie za 10 minut, potem za 9, za 6, za 3, za 2 i w końcu informacja całkiem zniknęła. Razem z nami na ten autobus czekało jeszcze kilka osób. Czy tak się powinno traktować pasażerów?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień