Miss AWF-u nie czuje się dobrze w siłowni [rozmowa]
- Wszystkim dziewczynom, które będą miały szansę wziąć udział w wyborach, radzę, by się zdecydowały - mówi Żaneta Gaweł, nowa miss gorzowskiego AWF-u.
Gratuluję tytułu!
Dziękuję bardzo. Dzisiaj cały dzień odbieram gratulacje (śmiech), ale to bardzo miłe...
W tegorocznym konkursie na najpiękniejszą studentkę AWF-u wzięło udział osiem dziewczyn. Ale z tego co wiem, uzbieranie kilku kandydatek nie było takie proste i nie obyło się bez próśb i namawiania. Do konkursu zgłosiłaś się sama, czy ktoś stoi za twoim sukcesem?
Udział w konkursie zawdzięczam mojej koleżance. Początkowo nie chciałam się zgłosić, ale ona w końcu wzięła sprawy w swojej ręce. Przysłała mi screena (zdjęcie tego co dzieje się na ekranie telefonu lub komputera - dop. red.) rozmowy, w której zostałam zgłoszona do wyborów. Nie miałam wyjścia (śmiech).
Oj, to chyba była koleżeńska kłótnia przez to?
Nie, absolutnie. Koleżanka powiedziała: startujesz i kropka. A ja nic nie chciałam odkręcać ani robić zamieszania.
Sama nie chciałaś się zgłosić, bo nie widziałaś siebie w konkursie czy źle oceniasz takie wybory?
Nigdy nie miałam wyrobionego zdania na temat konkursów piękności. Oczywiście zawsze fajnie oglądało się je w telewizji. Ale nigdy nie pomyślałam, że to dla mnie.
Kandydatki na miss musiały zmierzyć się z kilkoma zadaniami. Były sesje zdjęciowe, wyjścia w strojach na gali i wspólny taniec. Co było dla ciebie najtrudniejsze?
Sesja w Fabryce Formy (siłownia w Gorzowie - dop. red.). To zupełnie nie był mój klimat, trudno było mi się tam odnaleźć. Stresowałam się też przed wspólnym wyjściem i zatańczeniem układu zumby. Co prawda powtarzałyśmy go tyle razy, że nie mogło się nie udać, ale stres jednak był.
To tak dla przeciwwagi - co wspominasz najlepiej?
Wyjście w strojach wieczorowych. Czułam się wtedy bardzo dobrze.
Były sesje, wspólny taniec i przejścia po wybiegu. W końcu przyszedł czas ogłoszenia wyników. Spodziewałaś się, że korona trafi właśnie do ciebie?
Absolutnie nie! Nawet był taki moment, że nagrodzona jest jedna dziewczyna, druga... Wtedy sobie pomyślałam: trudno, zostanę bez kwiatów (śmiech). Kiedy jednak okazało się, że wygrałam. Byłam bardzo mile zaskoczona. Ale wierzę słowom jury, że nie było łatwo zdecydować, która z nas powinna wygrać. Każda miała inną urodę i inne atuty.
Co daje taki konkurs?
Naprawdę masę wspomnień. To wspaniała dawka pozytywnej energii i superzabawa. Polepsza się też samoocena, a publiczne wystąpienia nie są już takie straszne. Wszystkim dziewczynom serdecznie polecam taką przygodę.