Minister gospodarki morskiej i Żeglugi Śródlądowej rozmawiał z rybakami

Czytaj dalej
Iwona Marciniak

Minister gospodarki morskiej i Żeglugi Śródlądowej rozmawiał z rybakami

Iwona Marciniak

Tydzień temu, w piątek, do Kołobrzegu przyjechał ponownie minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, Marek Gróbarczyk. Przyjechał w towarzystwie europosła PiS Czesława Hoca i prawicowych samorządowców: radnego sejmiku Henryka Carewicza i Macieja Bejnarowicza, wójta Rewala, który ma być kandydatem PiS na prezydenta Kołobrzegu. Politycy i samorządowcy PiS spotkali się z rybakami i armatorami na katamaranie Jantar.

- Przyszła polityka Komisji Europejskiej powinna oznaczać przede wszystkim wsparcie dla drobnego rybołówstwa - mówił przybyłym na spotkanie dziennikarzom minister Marek Gróbarczyk. - Dla połowów konsumpcyjnych. Chodzi również o ograniczenie połowów przemysłowych, tak żeby zadbać o ekosystem .

Minister po raz kolejny spotkał się w miniony piątek z kołobrzeskimi rybakami i armatorami. W niedzielę był w Ustroniu Morskim. - Bałtyk powoli umiera, bo łańcuch pokarmowy został zaburzony - mówił europoseł Czesław Hoc. - Dorszowi brakuje pożywienia.

Ważnym tematem były tzw. kwoty połowowe i sprawa budżetu Europejskiego Funduszu Rybackiego, który jak mówił minister: - Jest związany z polityką reprezentowaną przez Komisję Europejską. Chcemy dzięki takim spotkaniom poznać opinię samych zainteresowanych, bo do tej pory Fundusz Rybacki był niekoniecznie przyjaźnie nastawiony do rybaków jeśli chodzi o poprzednie rozdanie. Wtedy 50 procent pieniędzy poszło na akwakulturę, a nie na rybołówstwo. Dyskutowano na temat kwot połowowych, które polscy rybacy wykorzystali ostatnio tylko w 30 procentach: - To dlatego, że ryby nie ma - minister potwierdzał słowa rybaków: - Sytuacja Bałtyku jest tragiczna - mówił. - Rybacy zwracali się do mnie z propozycją by zaprzestać przez rok połowów na bałtyku. W ten sposób odbudować jego zasoby, ale zabezpieczając finansowo rybaków. Niestety w niektórych krajach, zwłasza w takiej ekologicznej w Szwecji, takie rozwiązanie jest nieakceptowalne.

Powody hydrobiologiczne

Był i czas na głos nauki w sprawie umierajacego Bałtyku. Piotr Margoński z Morskiego Instytutu Rybackiego opowiedział o poszukiwaniu przyczyn drastycznie zmniejszających się obszarów rozrodu dorsza.

Wskazywał jako jeden z powodów zmiany klimatyczne i coraz rzadsze i mniej intensywne wlewy słonych, mocno natlenionych wód Morza Północnego przez Cieśniny Duńskie do Bałtyku. Te wody umożliwiają rozród i co ważne, przeżywalność larw dorsza.

W związku z tym, Ryszard Klimczak, kołobrzeski armator i członek zarządu Grupy Rybackiej Morze i Parsęta, pytał na gorąco: - Wynika z tego, że powodem trudnej sytuacji z dorszem nie są nadmierne połowy szprota. Powodem są zmieniające się warunki hydrobiologiczne Bałtyku, które wpływają na taki stan dorsza. Powiedzmy sobie rzetelnie , czy tak właśnie nie jest?

- Przyczyną jest jedno i drugie - odpowiedział Czesław Hoc.

Gdy armator nie płaci

Rybacy pytali m.in. o tzw. postojowe, czyli rekompensaty dla pracujących fizycznie rybaków, bo jak się okazuje, nie wszyscy armatorzy przekazują je swoim pracownikom mimo że powinni. - W sierpniu ubiegłego roku, na spotkaniu gwarantował pan dobrą zmianą i swoim imieniem, że te pieniądze dostanę. Co się stało?

- Armatorzy chcieli, żeby to oni dysponowali tymi pieniędzmi - odpowiadał minister. - Naprawdę mamy z tym problem, bo wielu armatorów sprzeciwiało się byśmy to my dzielili postojowe dla ich pracownikow. Ostatecznie obiecano mi, że państwo te pieniądze dostaną.

- To niechlubna strona armatorów - włączył się w dyskusję armator z Darłowa. - Ja to zrobiłem, ale uważam, że to sprawa, która powinna zostać uregulowana prawnie. Armatorzy muszą się czuć zmuszeni do wypłat.

Minister Gróbarczyk zauważył: - Jedni armatorzy płacą, inni nie.Tłumaczą się m.in. tym, że z konkretnym pracownikiem nie mieli umowy. I co ja mam wtedy zrobić? - Ja mam umowę! - irytował się rybak. - W takim razie, w świetle prawa powinien pan dostać pieniądze. Proszę więc skierować do mnie oficjalne pismo i wskazać, który to armator i dlaczego nie chce zapłacić. Wywrzemy na niego nacisk, bo inaczej w tej chwili nie możemy działać.

Dalej dyskusja skupiła się na nowych kwotach połowowych, zaproponowanych przez ICS: - Wyglądają dość kuriozalnie, bo na Bałtyku Zachodnim, na którym w ubiegłym roku zmniejszono kwoty połowowe o 50 procent, teraz podwyższa się je o 156 procent - mówił minister. - Dlatego zaproponowlaiśmy serię spotkań z dyrektorem ICS, żeby powiedział jak to ma wyglądać. Niestety najgorsza rzecz, która może się zdarzyć , to budowana obecnie polityka, z której wynika, że wszystko zaczyna wracaż do normy. Komisja Europejska, wnioskując po osobnikach dorsza z 2016r., stoi na stanowisku, że populacja dorsza wygląda jak najlepiej. Stąd seria naszych prezentacji, które będziemy przedstawiać, wskazując jak fatalna w skutkach jest taka polityka. Zaskakujące jest to, że popierają ją tak ekologiczne kraje jak Szwecja.

Armatorzy wrócili do tegorocznych kwot połowowych, które nasi rybacy wykorzystali zaledwie w 30 procentach. Bartłomiej Gościniak ze Stowarzyszenie Armatorów Łodziowych mówł: - Musimy doprowadzić do bardziej elastycznych przepisów. Do przekazywania niewykorzystanych kwot innym rybakom. Odpłatnie. Rybacy w strefie 12 mil bez połowu dorsza nie utrzymają się, a kroplówka w postaci rekompensat kończy się. Za chwilę nie będziemy mieli tych pieniędzy. Gdy skończą się dopłaty zacznie się wyprzedaż łodzi rybackich. Jako armatorzy z Kołobrzegu i Ustronia Morskiego, widzimy coraz większy sens w zbywaniu koncesji połowowych.

- To dyskusja między rybakami - odpowiedział minister Gróbarczyk. - Czy rybacy chcą żeby było jak w Danii? Kwoty 80 procentowe, ale wszystko pod kontrolą banku? Bo co się stanie jeśli banki wejdą w skup tych kwot?Prawo to dopuści, dlaczego nie? Przecież jest wolność gospodarcza, nie wolno jej ograniczać. To nie jest dyskusja, która powinna się ograniczać do środowiska rybaków. W ten temat włącza się cały obszar finansjery. Wiemy jak to wyglądało w Islandii czy w Danii, gdzie mówi się, że drobne rybołówstwo zniknęło. Pierwsi padną drobni rybacy, a to się kłóci z naszą polityką, zakładajacą, że musi istnieć zarówno drobne rybołówstwo, jak i to duże. Ostateczna decyzja będzie należała do państwa. Ale z założenia, jedni i drudzy muszą istnieć.

Iwona Marciniak

Piszę w Głosie Koszalińskim od 1998 roku. Mam szczęście mieszkać w Kołobrzegu, którego plaża - bez względu na porę roku - to najlepszy antydepresant i akumulator dobrej energii. Zwłaszcza gdy biega się po niej z psem (a najlepiej z psami ;))


Informuję o tym, co dzieje się w mieście i powiecie kołobrzeskim. Moje teksty można znaleźć w sieci na stronie www.gk24.pl, www.kolobrzeg.naszemiasto.pl, na fejsbukowym profilu Kołobrzeg nasze miasto oraz w papierowym wydaniu Głosu Koszalińskiego.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.