Miliony na rozwój transportu dla Wielkopolski. Rozmowa z Waldemarem Budą, sekretarzem stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej
- Miasta się rozwijają i w związku z tym transport indywidualny jest rodzajem transportu, który nie jest w stanie zapewnić komfortu podróży. Korki, zatory, problemy z parkowaniem powodują, że własny samochód nie daje komfortu przemieszczania się na co dzień. Nie wspominając o kosztach utrzymania pojazdu. Zatłoczenie i problemy z parkowaniem sprawiają, że szybkość przemieszczania się przy użyciu własnego samochodu jest niekonkurencyjna w stosunku do transportu zbiorowego - mówi Waldemar Buda, sekretarz stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej.
Panie Ministrze, przyjechał Pan do Poznania z informacją o ponad 16 milionach złotych, które miasto będzie miało do wykorzystania. Co to za pieniądze i na co będą przeznaczone?
Pula pieniędzy, o których informowaliśmy jest większa. To łącznie 25 milionów złotych, ale to także środki dla Swarzędza, Komornik i kolejnych 6 miejscowości i gmin okalających Poznań. Do samego Poznania rzeczywiście trafi 16,5 miliona złotych. To są dodatkowe pieniądze, które proponujemy dołożyć do projektów, które już są finansowane ze środków europejskich. Mamy dodatkową pulę pieniędzy i postanowiliśmy wspomóc projekty poznańskie, ponieważ mają one swoje trudności. Niektóre mają opóźnienia, w innych przypadkach część elementów nie jest finansowana albo wzrosły koszty wykonania niektórych prac. Dlatego postanowiliśmy wesprzeć miasto i dołożymy kolejne 16,5 miliona złotych do projektów, które są już finansowane dziesiątkami, a nawet setkami milionów złotych zarówno z pieniędzy krajowych i unijnych. W obecnej perspektywie do stolicy Wielkopolski trafiło prawie pół miliarda funduszy europejskich. W Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej podjęliśmy decyzję, że wszystkie pieniądze, które się pojawiają w związku z końcem perspektywy finansowej będziemy się starali przeznaczać na transport miejski. Pierwsza decyzja, która zapadła w związku z zagospodarowaniem tej puli dotyczy właśnie Poznania i okalających go gmin.
[video]9518[/video]
Czy obecnie transport miejski jest największym wyzwaniem dla rozwoju takich miast jak Poznań?
Transport miejski jest tym elementem, co do którego oczekiwania mieszkańców są bardzo wysokie i jednocześnie w stosunku do niego jest najwięcej krytycznych uwag z ich strony. Miasta się rozwijają i w związku z tym transport indywidualny jest rodzajem transportu, który nie jest w stanie zapewnić komfortu podróży. Korki, zatory, problemy z parkowaniem powodują, że własny samochód nie daje komfortu przemieszczania się na co dzień. Nie wspominając o kosztach utrzymania pojazdu. Zatłoczenie i problemy z parkowaniem sprawiają, że szybkość przemieszczania się przy użyciu własnego samochodu jest niekonkurencyjna w stosunku do transportu zbiorowego. My, nawet pojedynczymi decyzjami, służącymi wzmacnianiu transportu publicznego pokazujemy, jakie powinny być priorytety w mieście. Chcemy pokazać, że miasta powinny zmierzać właśnie w tym kierunku. Oczywiście to się dzieje. Uważam jednak, że im większy nacisk na rozwój transportu publicznego, tym większe zadowolenie mieszkańców i zbliżanie się do rozwiązania najbardziej palących problemów, które się w miastach pojawiają – korków i zanieczyszczeń .
[polecane] 21849515;1;Czytaj także[/polecane]
Zarzutem, który dotyczy rozdysponowywania środków unijnych jest to, że ich znaczna część jest wykorzystywana przez największe aglomeracje, takie jak Poznań, Wrocław, czy Kraków, natomiast mniejsze miasta, zwłaszcza te, które straciły w czasie reformy samorządowej status miast wojewódzkich są traktowane gorzej. Faktycznie tak się dzieje?
Były takie strategie, w których stawiano na to, by rozwijać bardzo mocno duże aglomeracje i oczekiwać, że ten rozwój będzie oddziaływał na mniejsze miejscowości .Zmieniliśmy to. Uznajemy, że równomierny, solidarny rozwój jest drogą do sukcesu Polski, drogą do spójności ,czyli wyrównywania szans mieszkańców dużych i średnich miast, czy nawet terenów wiejskich.
Postawiliśmy na taki rozwój. Nie zmienia to faktu, że jeśli w takim mieście, jak Poznań mamy kilkaset tysięcy mieszkańców, to wydatki inwestycyjne muszą być adekwatne do ich liczby. Z jednej strony jesteśmy zwolennikami równomiernego rozdziału funduszy, z drugiej wiemy, że tramwaj w dużym mieście to kwestia kluczowa. Także dla tych osób, które mieszkają na terenach podmiejskich, czy nawet poza aglomeracją, ale pracują lub bardzo często bywają w mieście. Zgadzam się, że wcześniej w metropoliach było lokowanych zbyt dużo pieniędzy, ale nie można także prowadzić polityki całkowicie odwrotnej. Staramy się więc te racje wyważyć. Decyzje, które ogłaszaliśmy w piątek w Poznaniu dotyczą całej aglomeracji. 16,5 miliona złotych trafi do Poznania, 8, 5 miliona dla pozostałych gmin okalających miasto, a więc Swarzędza, Szamotuł, Promnic (gmina Czerwonak), gminy Mosina, Komorniki, Suchy Las, Rokietnica oraz Puszczykowo. Biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców wydaje się to być sprawiedliwym podziałem.
[promo]1493[/promo]
Co w tej chwili stanowi największe wyzwanie dla rozwoju regionalnego Polski jako całości, a Wielkopolski szczególnie?
Miasta i tak, jak w przypadku Poznania, aglomeracje, przyciągają do siebie mieszkańców. Na skutek tego mamy problem ze stopniowym wyludnianiem się małych miejscowości na rzecz największych ośrodków. To ewidentnie kłopot, któremu musimy zaradzić, ponieważ idealnym rozwiązaniem wcale nie jest koncentrowanie się ludności wyłącznie w dużych miastach. Wyzwaniem jest więc stworzenie takich warunków, które pozwolą młodym ludziom, mieszkańcom obszarów wiejskich, wiązać swoją przyszłość z rodzinnymi stronami, w których się wychowali i w których mieszkają ich bliscy. Paradoksalnie, to pandemia przybliżyła ten sposób myślenia. Okazało się, że wiele osób mieszkając bardzo daleko od dużych miast może zdalnie wykonywać pracę, która jest zgodna z ich ambicjami i oczekiwaniami. Duże firmy, które proponują ciekawą pracę także zaczęły zauważać, że nie muszą koniecznie mieć pracowników na miejscu. Pracownik, który mieszka na terenach wiejskich, który nie musi siedzieć w siedzibie firmy, jest również bardzo wartościowym pracownikiem, a niejednokrotnie tańszym. W związku z tym pogodzenie interesów i pracownika, który chce zostać w małej miejscowości, i pracodawcy, który niekoniecznie oczekuje stacjonarnej pracy, powoduje, że możemy ten trend zahamować. To trend ogólnoświatowy, więc o jego zatrzymaniu trudno mówić, ale można go spowolnić. Chodzi o pokazanie, że jest alternatywa. W moim pokoleniu tej alternatywy dla przeprowadzki do dużego miasta nie było. Dzisiaj coraz częściej młodzi ludzie zastanawiają się czy nie zostać w małej miejscowości, nie zbudować tam domu, założyć rodziny. Taka postawa to jeden z niewielu pozytywnych skutków pandemii.
Jakie jeszcze warunki, oprócz dostępu do rynku pracy, muszą być spełnione, by faktycznie ludzie chcieli zostawać w tych najmniejszych miejscowościach?
Muszą być spełnione ich oczekiwania na wielu poziomach. Oczywiście możliwość podjęcia atrakcyjnej, ambitnej pracy jest bardzo ważna dla młodych ludzi. Jednak dostęp do usług publicznych, takich jak szkoła, przedszkole, czy żłobek to kwestia absolutnie podstawowa, na którą młodzi rodzice bardzo zwracają uwagę. Widzimy te priorytety i praktycznie podwoiliśmy nakłady na szkoły i przedszkola. W Krajowym Planie Odbudowy znalazło się rozszerzenie programu Maluch Plus, realizowanego ze środków krajowych. Spokojne wykonywanie funkcji rodzicielskich i jednocześnie wykonywanie ambitnej, dobrze płatnej pracy to są te elementy, które są niezbędne, by młodzi ludzie chcieli wiązać swoją przyszłość z tymi mniejszymi miejscowościami.
Swego czasu mówiło się wiele o przenoszeniu urzędów centralnych poza Warszawę. Później sprawa ucichła. Jakie są dalsze losy tej koncepcji?
Pomysł jest bardzo dobry, ale trzeba do sprawy podejść niezwykle ostrożnie. Trzeba pamiętać, że urzędy mają pewien dorobek i wartość, która zasadza się na ludziach tam pracujących. Tylko dla samego faktu przeniesienia nie można zniszczyć ich dorobku i wartości opierającej się na ludziach, którzy doskonale znają instytucję i specyfikę pracy, a nie koniecznie byliby skłonni do przeprowadzki. Trzeba więc być bardzo ostrożnym, żeby decydując o przeniesieniu, nie zatracić jakości wykonywanych działań i de facto tożsamości instytucji w związku z całkowitą wymianą kadry.
Jak w Pana ocenie obecna sytuacja w Polsce, nasz rozwój wygląda na tle krajów Starej Unii? Daleko nam jeszcze do zachodniej Europy?
Cały czas porównujemy się z Europą w wielu aspektach. Jest wiele pozytywnych rzeczy, które powinniśmy z Europy czerpać. Poziom rozwoju gospodarczego, PKB na mieszkańca i wynagrodzenia to te elementy, do których dążymy. Myślę jednak, że nie powinniśmy mieć kompleksów w wielu innych aspektach, w których nie musimy koniecznie dążyć do poziomu Zachodu. Gdy chodzi o rozwój gospodarczy, mamy ambicje, by do roku 2030 osiągnąć w Polsce pułap średniego unijnego PKB na mieszkańca. Takie założenia przyjęliśmy konstruując Polski Ład. To jest możliwe i będziemy do tego dążyć, ale powiedzmy szczerze – to bardzo ambitne zadanie. Najbliższa unijna dziesięciolatka byłaby bardzo aktywna, gdyby faktycznie udało się nam do tego celu doprowadzić. Pamiętajmy jednak, że Wielkopolska, jako jeden z trzech regionów w kraju, znalazła się w gronie tzw. regionów przejściowych, czyli osiągnęła PKB na poziomie 76 proc. średniej europejskiej. Oprócz Wielkopolski w tym gronie są także województwo mazowieckie i dolnośląskie. To pokazuje, że nie jesteśmy wcale daleko. Zresztą, gdy odwiedzamy po latach kraje Europy Zachodniej, widzimy, że także zewnętrznie nie ma, aż tak dużych różnic. Gdy popatrzymy na Brukselę, Paryż czy Berlin, to nasze miasta takie, jak Warszawa, Kraków, Poznań, czy Łódź nie wyglądają dużo gorzej, nie oferują mieszkańcom wiele mniej. Nie miałbym tu kompleksów, choć oczywiście trzeba podchodzić z pokorą do mierzenia się z najsilniejszymi.
Nie ulega wątpliwości, że dla naszego rozwoju ogromne znaczenie miały i mają fundusze europejskie. Kolejna spora pula pieniędzy, z której potencjalnie moglibyśmy skorzystać to te w ramach Funduszu Odbudowy. Jednak z Brukseli słychać sygnały, że te pieniądze mogą być zagrożone.
Obserwujemy wszyscy przebieg debaty publicznej i rzeczywiście takie głosy się pojawiają. Nie ma co ukrywać, że jest pewien spór dotyczący tego, jak finansowanie z Funduszu Odbudowy powinno wyglądać. Jednak analizując to, wiem że wszystkie parametry wynikające z przepisów dotyczących Krajowego Planu Odbudowy spełniliśmy. Realizujemy wymogi rozporządzenia z tego roku, nie ma więc podstaw, by Polskę tego funduszu pozbawić. Myślę, że pomimo bardzo szerokiej dyskusji publicystów, często osób, które nie do końca życzą nam dobrze i sugerują takie rozwiązania względem Polski, jak zawieszenie uczestniczenia w Funduszu Odbudowy, nie ma podstaw prawnych do takich działań, a tym Komisja Europejska powinna się kierować. Dziś uważałbym, że chodzi raczej o moment przeciągania decyzji o zatwierdzeniu Krajowego Planu Odbudowy niż o decyzję o jego pozbawieniu. Zresztą z ust Ursuli van der Leyen, przewodniczącej Komisji Europejskiej, nigdy nie padło stwierdzenie, że ten Fundusz może zostać zablokowany. Raczej były stawiane pewne oczekiwania i warunki, ale nigdy nie było mowy o blokadzie. Jestem przekonany, że jesteśmy na drodze do porozumienia.
Kiedy, pańskim zdaniem, może ono nastąpić?
Trudno mi wypowiadać się za Komisję Europejską. Chciałbym, żeby to było jeszcze w tym roku, ale wiem też, że trwające dyskusje mogą się przeciągać. Zrobimy wszystko, żeby nastąpiło to, jak najszybciej.
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień