Ukradł bmw i spowodował wypadek. W dodatku uciekł z miejsca zdarzenia, zostawiając konającą znajomą. Przez cztery dni ukrywał się przed policją, która dopadła go w Małomicach.
W poniedziałek, 1 sierpnia, policjanci ze Szprotawy ujęli 37-letniego Jarosława ze Szprotawy, który był poszukiwany w związku z wypadkiem pod Mycielinem. Na miejscu tego dramatu wciąż widać pozostałości po kraksie. Ślady opon i ostrego hamowania na jezdni, staranowana barierka. - Co to była za prędkość! On musiał gnać ze 140 km/h – łapie się za głowę Stanisław Mandrak, sołtys Długiego. Kilka metrów dalej walają się roztrzaskane części samochodu, które po zderzeniu z barierką wzbiło się w powietrze i z impetem uderzyło w drzewo na wysokości ponad trzech metrów.
Tragedia rozegrała się przed tygodniem, w piątkowy poranek. W roztrzaskanym bmw znaleziono nieprzytomną Wiolettę. To 36-letnia mieszkanka podszprotawskiej wsi Długie. Chwilę wcześniej kobieta, razem ze swoim znajomym, jechała drogą z Mycielina do Nowego Miasteczka. - Zgłoszenie o tym zdarzeniu otrzymaliśmy dokładnie o 5.59 – informuje Sylwia Woroniec, oficer prasowy policji w Żaganiu.
Pomoc z przypadku
Jako pierwsi do wypadku dotarli strażacy OSP z Nowego Miasteczka. Później dojechali zawodowi strażacy z Nowej Soli. - Kiedy pojawiliśmy się na miejscu, poszkodowana pasażerka była już pod opieką pogotowia ratunkowego – mówi Sławomir Ozgowicz, zastępca komendanta PSP Nowa Sól. Miała naprawdę szczęście. Okazało się, że akurat przejeżdżała tą drogą karetka transportowa. Ten przypadek prawdopodobnie uratował jej życie.
Widok był przerażający. To, co zostało z auta, przypominało pomięty karton. Oprócz ciężko rannej kobiety, przy bmw nie znaleziono żadnej innej osoby i początkowo wszystko wskazywało na to, że to ona siedziała za kierownicą. Jednak dość szybko pojawiły się co do tego wątpliwości, stąd strażacy skrupulatnie przez parę godzin przeczesywali przydrożne zarośla. Może ktoś ranny, w szoku zdołał oddalić się z miejsca wypadku. Mało tego – tuż za barierką odgradzającą drogę od lasku i zaledwie dwa metry od felernego drzewa znajduje się bajoro. Mógł ktoś utonąć...
Walczy o życie
Karetka pogotowia przywiozła ranną do szpitala w Nowej Soli. Lekarze stwierdzili poważne obrażenia głowy oraz rozległe urazy narządów wewnętrznych. Natychmiast przeprowadzono kilkugodzinną operację, ale mimo to stan jej zdrowia cały czas jest określany jako bardzo ciężki. - Podobno zdążył jeszcze wykręcić numer alarmowy i zadzwonił po pomoc. Potem zwiał – mówi Monika Zarzecka z Długiego.
- U nas chodzą słuchy, że ta kobieta nie żyje – ścisza głos Waldemar Hołowko, radny i sołtys z Mycielina. - Młoda dziewczyna, a tu takie nieszczęście – dodaje przejęty. Szybko jednak inni znajomi dementują. - Niemożliwe, pani Wioletta żyje, tylko jest w śpiączce farmakologicznej – natychmiast uzupełnia sołtys Długiego. - W niedzielę rano widziałem się z jej rodzicami na mszy świętej i nic takiego mi nie mówili – przekonuje S. Mandrak.
Zostawił na pastwę losu
Policjanci nie dali się zwieść pozorom. Jeszcze w dniu wypadku ruszyła policyjna obława. Kryminalni ze Szprotawy szybko wpadli na trop 37-letniego mężczyzny, który miał kierować bmw i zbiec z miejsca wypadku.
- Nie było to łatwe zadanie, bo nie ma stałego miejsca zamieszkania – mówi Sylwia Woroniec z Komendy Powiatowej Policji w Żaganiu. - Do tego ukrywał się.
Przez cały weekend szprotawscy policjanci, przy współpracy z funkcjonariuszami z sąsiednich powiatów, prowadzili śledztwo. Przy tym okazało się również, że poszkodowana 36-latka nigdy nie miała uprawnień do kierowania samochodem. To istotne w sprawie, ponieważ początkowo sądzono, że to właśnie ona prowadziła auto. Mało tego. W trakcie wyjaśniania okoliczności wypadku pojawił się nawet wątek, który zakładał, że kierujący autem mężczyzna tuż po wypadku miał przesadzić nieprzytomną kobietę za kierownicę. Na razie jednak policja nie potwierdza tej i podobnych informacji. Brana jest również pod uwagę ewentualność, że pasażerka znalazła się na miejscu kierowcy, „przerzucona” tam siłą uderzenia.
Na razie posiedzi 3 miesiące
Obława zakończyła się po czterech dniach. W poniedziałek zaskoczonego mężczyznę zatrzymano na terenie Małomic. Dzień później został doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Żaganiu, gdzie, póki co, przedstawiono mu dwa zarzuty. Chodzi o włamanie i kradzież bmw, za co grozi do 10 lat pozbawienia wolności, oraz spowodowanie wypadku, w którym inna osoba doznała ciężkich obrażeń. Za takie przestępstwo może na osiem lat trafić za kratki.
- Trwają jeszcze dywagacje prawne, czy zatrzymanemu mężczyźnie nie rozszerzymy zarzutów o ucieczkę i nieudzielenie pomocy – informuje Zbigniew Fąfera, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. Prokurator po przesłuchaniu podejrzanego wystąpił jednocześnie do sądu z wnioskiem o zastosowanie tymczasowego aresztowania na trzy miesiące.
Są jak terroryści
- Oni jeżdżą tutaj jak wariaty – mówi starsza wiekiem mieszkanka Mycielina. - Tym młodym to chyba życie niemiłe.
- Sprawca ma 37 lat... - To mówię, że młody – ripostuje kobieta. - Co i rusz ktoś tutaj pędzi przez wieś jak po śmierć. I pal licho, jak chcą, niech sobie giną, ale przy okazji i kogoś innego mogą zabić. Są całkiem jak ci... terroryści. Człowiek boi się wyjść z domu...
Autor: Edyta Jakubowska-Owsik