Mieszkaniec Dębicy aresztowany w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Jego przyjaciele proszą o pomoc
Artur L., działający w branży fitness przedsiębiorca z Dębicy, od siedmiu miesięcy przebywa w więzieniu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W Internecie opublikował dramatyczny apel o pomoc, opisał swoje tragiczne warunki. Z pomocą ruszyli przyjaciele z Polski.
W sprawie pana Artura do Nowin dotarło kilka e-maili, z prośbą o pomoc. Obecnie jest w areszcie w Al-Sadr w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
- Jestem jego przyjacielem z lat szkolnych. Dzisiaj zobaczyłem w Internecie jego apel o pomoc. Postanowiłem działać
- mówi nam pan Waldemar.
Artur L. to znany w branży menager w branży fitness, trener personalny, twórca klubów fitness w całej Polsce i założyciel własnej sieci klubów. Według internetowych informacji działały one w różnych miastach Polski m.in. w Dębicy, Stalowej Woli i Rzeszowie.
Areszt w związku z narkotykami
W piątek w serwisie You Tube został opublikowany prawie dwuminutowy film, a w zasadzie głos pana Artura nałożony na jego zdjęcie portretowe. Być może jest to zapis rozmowy telefonicznej. Z opisu filmu wynika, że wideo zostało umieszczone przez inne osoby, znające pana Artura.
- W październiku 2017 r. wyleciałem do Dubaju, jak w Polsce zawaliło mi się życie, zdrowie, związek, brutalne odebranie mi firmy i próba zniszczenia mnie. W Emiratach szybko odzyskiwałem siły, wiarę w siebie, budowałem życie od nowa. Końcem kwietnia, chcąc wylecieć do Europy, nie wypuszczono mnie z Emiratów, mówiąc na lotnisku w Dubaju „wróć do domu i zastanów się”. Tego samego wieczoru, wracając z fitness klubu zostałem aresztowany pod zarzutem związku z narkotykami - opowiada na filmie pan Artur.
Twierdzi, że dobrowolnie poddał się testom na obecność narkotyków w organizmie. Nie wykazały w jego organizmie obecności środków odurzających.
- Pod groźbą kary dwóch lat pozbawienia wolności, podpisywałem trzykrotnie dokumenty w języku arabskim, którego nie znam
- twierdzi pan Artur.
Opowiada, że od siedmiu miesięcy jest w więzieniu, od dwóch w izolatce w Al-Sadr, na pustyni w ZEA. „Bez łóżka, bez materaca, bez prysznica”. Twierdzi, że zaplanowane rozprawy sądowe w jego sprawie nie odbywają się.
Na końcu zaznacza, że to „cud”, że udało się mu przekazać wiadomość. Dodaje, że na taką okazję czekał kilka miesięcy.
Krzysztof Rutkowski: do rozpoczęcia sprawy wystarczy donos
O sprawie wie już polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Ambasada Polski w ZEA. Monitorowane są działania podejmowane w tej sprawie przez emiracki wymiar sprawiedliwości. Z uwagi na ochronę danych osobowych, biuro prasowe MSZ nie chce ujawnić o co podejrzany lub oskarżony jest Polak.
Przemyt i posiadanie nawet niewielkich ilości narkotyków w ZEA traktowane jest jako jedno z najcięższych przestępstw, zagrożone nawet karą śmierci. Jeżeli nasz rodak jest zamieszany w taką sprawę to może mieć poważne kłopoty.
- Pamiętajmy, że jest to kraj o odmiennej od nas kulturze. Inaczej podchodzi się do pewnych spraw. Do rozpoczęcia sprawy przez tamtejszą policję wystarczy czyjś donos. Prowadzimy podobne sprawy w wielu zakątkach świata. Jest różne ze wsparciem polskich przedstawicielstw, mamy różne doświadczenia
- mówi Krzysztof Rutkowski z Biura Rutkowski.