Mieszkania komunalne na własność. PiS uwolniło te przed 1998 rokiem
Wszystkie te, które wybudowano przed 31 grudnia 1998 roku będzie można kupić. I to z bonifikatą sięgającą nawet 90 procent. Przeciw uchwale był prezydent i PO. Proponowali termin - do 1994 roku.
Płacimy 700 zł miesięcznie za 38 metrów mieszkania. Aż 97 procent naszego bloku jest własnością gminy. A ile razy prosiłam Zarząd Mienia Komunalnego o pomalowanie klatki schodowej? Przez 22 lata nikt tego nie zrobił - usłyszeliśmy w płomiennym przemówieniu Jolanty Kruszewskiej, mieszkanki bloku przy ul. Brukowej 26.
Na poniedziałkowej sesji radni przyjęli uchwałę, że lokatorzy wszystkich mieszkań komunalnych wybudowanych przed 31 grudnia 1998 roku mogą je wykupić na własność. I to ze średnią bonifikatą na poziomie 75 procent. Dojdzie do 90 proc., jeśli lokatorzy zajmują mieszkania od wielu lat.
Zanim uchwała przeszła, były gorące debaty. Bo nie wszystkim pomysł się spodobał. - Możemy przez to wylać dziecko z kąpielą. Weźmy dla przykładu zabytkowe domy przy ul. Suchowolca, które stoją na olbrzymich działkach. Nowi właściciele sprzedadzą ziemię deweloperowi, który wybuduje tam bloki. A że domki to zabytki? W naszym mieście zabytki dobrze płoną - grzmiał Maciej Biernacki z PO.
Chciał, by rada przyjęła prezydencki projekt uchwały w tej sprawie. Gmina miała sprzedać mieszkania, ale tylko te wybudowane do 1994 roku. - Bardzo dziwię się PO. To przecież partia liberalna. Jedynie Marek Chojnowski jest tu prawdziwym liberałem. Miasto powinno wyprzedawać zasób komunalny. A że Biernacki straszy deweloperką? Trzeba przyjmować takie plany miejscowe, by zahamować jej zapędy - mówił Zbigniew Brożek z PiS.
Marek Chojnowski potwierdził, że według niego zasób komunalny jest dla gminy balastem. - Niemniej powinny w nim zostać lokale socjalne - podkreślał.
Tuż przed nim przemawiał bowiem dyrektor ZMK Andrzej Ostrowski, który przypominał, że na gminie ciąży ustawowy obowiązek zaspokajania potrzeb mieszkaniowych najbiedniejszych. A przyjęcie uchwały może oznaczać, że to się nie uda.
- Zgadzam się, by miasto sprzedawało mieszkania tam, gdzie nie ma 100 proc. własności nieruchomości. Ale np. przy ul. Jesiennej, Matejki czy Chełmońskiego? Czyli tam, gdzie ponieśliśmy wielomilionowe wydatki na likwidację pieców i szamb? Czy sprzedaż tych 100-procentowo gminnych nieruchomości jest gospodarne - pytał Ostrowski.
Wtórował mu wiceprezydent Robert Jóźwiak, który przypominał, że z jednej strony radni chcą, by wyprzedawać mienie, a na mieszkanie komunalne czeka obecnie 745 osób.
- Skoro mamy po niedługim czasie sprzedawać, to jest pytanie o sens budowania nowych mieszkań. A oddajemy ich rocznie około stu - podkreślał wiceprezydent.
Z podjętej uchwały cieszył się Piotr Gołaszewski z 4-mieszkaniowego bloku przy ul. Antoniuk Fabryczny 1 B.
- Wybudowano go dla nauczycieli Zespołu Szkół Melioracji Wodnych. Radny Biernacki stosuje demagogię mówiąc, że tacy jak my odsprzedadzą ziemię deweloperowi. Gdzie ma postawić blok? Na skrawku działki tuż przy szkole? - pytał mieszkaniec.
Tuż przed tym, jak przyjęto uchwałę, głos jeszcze raz zabrał Andrzej Ostrowski. - Przypominam, że aż 75 proc. mieszkańców komunalnych ma zbyt duże dochody, by załapać się na zasiłki mieszkaniowe - mówił. Przez tę aluzję należy rozumieć, że wysokie czynsze sięgające 700 czy 900 zł nie płacą wcale najbiedniejsi.
Na sesji MPEC i plany
Podczas dyskusji o projekcie budżetu na przyszły rok radni PiS dopytywali prezydenta o pieniądze, które gmina dostała ze sprzedaży komunalnej spółki ciepłowniczej - MPEC-u. Do kasy wpłynęło z tego tytułu 305 mln zł. - Mówił pan, że będą przeznaczone wyłącznie jako wkłady własne do inwestycji, takich jak budowa hali widowiskowo-sportowej czy bulwarów nad Białą. Tymczasem widać, że poszły na spłatę zadłużenia skoro, by wykonać przyszłoroczny budżet musimy pożyczyć 165 mln zł - mówił.
Stwierdził, że prezydent powinien od razu powiedzieć mieszkańcom, że pieniądze ze sprzedaży MPEC pójdą na spłatę zadłużenia, a nie mówić o inwestycjach . Prezydent zapewniał, że ani złotówka z tego tytułu nie zostanie przeznaczona na wydatki bieżące. W kuluarach tłumaczył nam, że trzeba było spłacić stare kredyty, by móc zaciągać nowe. Pieniądze z MPEC są jednak zabezpieczone i pójdą na inwestycje.
Radni doczekali się też przedstawienia przez miejskich urbanistów projektu studium zagospodarowania przestrzennego. - W końcu. Dokument był przygotowywany niemal 10 lat - cieszył się Konrad Zieleniecki z PiS. Studium nie zostało jednak przyjęte. Najpierw radni muszą się z nim zapoznać. Liczy 600 stron. - Dopiero zacząłem czytać - mówił radny Brożek.