Mieszkańcy wsi nie zgadzają się na budowę dużych ferm świń
Chcesz postawić fermę świń na 2 tys., sztuk. Możesz to zrobić, o ile uzyskasz pozwolenie mieszkańców. A z tym jest duży kłopot.
Znalazła się firma, która jest gotowa wybudowaniem na ścianie zachodniej m.in. w Lubu-skiem 500 chlewni po 2 tys. sztuk w każdej. Daje wszystko, materiał, paszę, prosiaka i stabilny dochód. Kredytuje także budowę chlewni. Samemu trzeba zdobyć pozwolenie. A z tym jest największy problem. Bo protestują mieszkańcy.
O świńskim biznesie rozmawiamy z producentem trzody chlewnej i szefem grupy producenckiej. - Kiedyś było tak, że gospodarstwa były mniejsze, świń nie trzeba było dużo trzymać i dochód był stabilny - mówi Zbigniew Kołodziej z Rozłóg, wsi koło Świebodzina. - Nawet mając 20 sztuk świń w roku można było przeżyć. Dzisiaj, nie ma co ukrywać, że gospodarka rynkowa spowodowała to, że ktoś jak ma poniżej 100 sztuk, to nie bardzo może z samych świń żyć - dodaje.
Powrót rolnictwa nie jest już mile widziany. Przykładem są Rozłogi. - Powstała druga wioska. Drugie tyle mieszkańców przybyło z miasta - mówi Z. Kołodziej.
Protestowali, kiedy hodowca drobiu chciał rozbudować swoją fermę indyków. Opór mieszkańców spowodował, że hodowca zgody nie otrzymał.
- Są takie absurdy, że kogut za mocno pieje i mieszkańcy ze skargą do gminy dzwonią. Jednak nie można uznać, że to są całe miejscowości. Raczej jednostki, które na wieś przyjechały i chcą zaprowadzić porządki, które nigdy z wsią nie miały nic wspólnego - tłumaczy.
Bo gdzie ma się odbywać produkcja zwierzęca jak nie na wsi? W mieście jest zakaz, na wsi zakaz. No to gdzie? Z Zachodu wszystko ściągać?
Na pewno kierunek budowy na stronie zachodniej Polski ferm świńskich wynika też z rozprzestrzeniania się choroby ASF (afrykański pomór świń). Ściana wschodnia jest już zablokowana, tam żadnej możliwości nie ma.
- Rząd bardziej chce walczyć z gospodarstwami na zasadzie bioasekuracji, nie rozwiązując problemu poprzez likwidację dzików, które są nosicielami tego wirusa - tłumaczy Z.Kołodziej.
Przykładem walki z ASF jest Hiszpania. Kraj, gdzie praktycznie zlikwidowano i dziki, i trzodę chlewną. Hiszpanie odbudowali pogłowie, stawiając wyłącznie duże fermy.
Biogazownie budowane przy fermach też rodzą obawy okolicznych mieszkańców. W nich z odpadów fermowych wytwarza się energię. Dochód przy trzodzie chlewnej cały czas spada i jest zmienny a to dodatkowe źródło dochodu. Mieszkańcy też mogą na tym skorzystać.
- Niech tylko obsiewają pola! - domagają się nieświadomi oponenci. - Ile zboża można zjeść, wykorzystać na chleb lub paszę? Pasza to jest produkcja zwierzęca. Praktycznie jedno z drugim zazębia się. Często w swoim gospodarstwie mam tak, że wszystkie zboża idą na pasze i czasem jeszcze dokupuję bo nie starcza - wyjaśnia Kołodziej.
Rozwój gospodarstwa zaplanował Bogusław Gardziejewski z Boryszyna w gminie Lubrza. Chce na działce na skraju wsi postawić fermę na 600 prosiaków. Co sądzi o protestujących sąsiadach? - Najśmieszniejsze, że strajkują ci co ich ojcowie trzymali świnie. Nie wiem co chcą zrobić, ze wsi miasto? Nawet ode mnie kupowali te świnki, sami je sobie zabijali i na wyroby przerabiali - przypomina B. Gardziejewski.
Nowa ferma ma zaprojektowane budynki zgodnie ze standardami unijnymi. W chlewni będą filtry. - To nie są budynki takie, w których kiedyś trzymali świnie - zapewnia. Dodaje, że wjazd na fermę będzie usytuowany na samym końcu boiska, od ludzi prawie pół kilometra. - Ja „uciekłem” bardzo daleko od wioski. Przecież sam też tam postawię dom.
O swojej produkcji mówi: - To będzie na głębokiej ściółce. Świnie będą miały sucho. Komory na 100 sztuk i w każdej będzie ścielone. Nie będzie żadnego odoru. Z obornikiem będę na pola jeździł, mam 60 ha ziemi, będę rozsypywał.
Rolnik ma wydaną decyzję z gminy. Zażalenie trzech mieszkańców sprawiło, że urząd przekazał decyzję do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.