Mieszkańcy mają dość: ta droga jest w koszmarnym stanie
Samochodem? Z wielkim trudem. Pieszo? lepiej nie próbować. A mieszkańcy, którzy teoretycznie mieszkają w mieście, codziennie muszą pokonywać tę drogę, by dotrzeć do domu. Czasem po kilka razy.
Świebodzińska ulica Za Groblą. Wszyscy kojarzą ją z osiedlową drogą, równo pokrytą asfaltem. Ale na wysokości działek asfalt zmienia się w koszmarną błotnistą drogę, z dziurami, wertepami. W ramach jednej ulicy są więc dwie: Za Groblą „A” i Za Groblą „B”. Aż trudno uwierzyć, że ta druga, licząca około kilometra – wyglądająca na drogę donikąd – prowadzi do bloku, w którym mieszkają cztery rodziny: dzieci, osoby starsze, pracujące.
– O przebudowie tej drogi mówi się od lat. Cyklicznie o niej przypominamy, ale nie mamy nikogo w radzie, kto by o nasze potrzeby, wraz z nami zawalczył. Choć wydziały urzędu wnioskują o dokumentację na modernizację tej ulicy, to radni nie wnoszą o realizację. Może niech wybiorą się tu na spacer i zobaczą, jaką drogę musimy pokonać, by dostać się do domu – zaczynają mieszkanki Monika Piechocka i Barbara Czerwona.
Do pracy, do szkoły, na zakupy… By dostać do miasta, mieszkańcy muszą przebyć ponad kilometrowy odcinek. Nieoświetlony, błotnisty, biegnący wzdłuż ogródków działkowych na odludziu. Choć teoretycznie w mieście mieszkają. – Wiosną i jesienią dziury wysypywane są szlaką, a nawierzchnia wyrównywana, ale to nic nie daje. Nie tylko my z niej korzystamy. Przemieszcza się nią sporo działkowców. Gdy tylko robi się ciepło, jest tu ogromny ruch. Gdy parkują wzdłuż płotu, inne samochody muszą zahaczać o krzaki, by przejechać – dodają.
Latem się kurzy, a zimą i jesienią, w czasie roztopów czy opadów deszczu, przebrnięcie przez ten odcinek graniczy z cudem. – Wiadomo więc, że nie puszczamy dzieci, by szły tędy same. Nieważne czy w dzień, gdy wracają ze szkoły, czy wieczorem. Staraliśmy się o ustawienie kilku lamp, ale tych próśb także nie wysłuchano. Każdego członka rodziny odbieramy w miejscu, gdzie kończy się asfalt. Nierzadko osoby, które idą pieszo, z domu wychodzą w kaloszach, a w torbie mają buty na zmianę.
- Mówi się o wysypaniu tłucznia i utwardzeniu, ale szybko dodaje się, że to zależy od kosztów. Mamy już dość zbywania nas – podkreślają mieszkańcy.
Wanda Kujawska, członek zarządu osiedla w rozmowie z nami podkreśla, że część osiedla jest bardzo zadbana, ale ciągle zapomina się o ludziach mieszkających na uboczu. – Wnioski o naprawę tej drogi zgłaszane są cyklicznie. Niestety wszelkie wnioski na nic się zdają. Przeszkodą są fundusze, jednak uważam, że nie ma rzeczy niemożliwych i trzeba pamiętać o ludziach, którzy tam mieszkają. Zdarzało się, że dzieci gubiły tam buty, bo ugrzęzły w błocie. Rodzice też nie wypuszczają dzieci samych, bo droga leży pomiędzy ogródkami działkowymi, więc aż strach – mówi pani Wanda.
- Do swojego ogródka działkowego muszę przejść połowę tej drogi. Jest to bardzo uciążliwe. Latem kurz jest nie do zniesienia, a po deszczu są okropne kałuże i błoto. Ta droga zawsze była byle jaka, ale kiedyś było mniej samochodów. A teraz jest tylko gorzej – dodaje Ewa Seifer.
O sprawę pytamy w urzędzie. Zastępca burmistrza nie ukrywa, że problem jest mu znany. Zaznacza jednak, że wykonanie oświetlenia czy też modernizacja samej drogi to kosztowne przedsięwzięcia. – To dosyć długi odcinek, bo ma ok. 1200 metrów. Kilka lat temu zamontowaliśmy oświetlenie na budynku, natomiast wykonanie oświetlenia na całym odcinku to zbyt duży koszt – mówi K. Tomalak, który zapewnia, że gmina będzie podejmować działania mające poprawić stan drogi prowadzącej do bloku. Dotychczas wzmacniano drogę żużlem, który w najbliższym czasie ma być zastąpiony tłuczniem. – Finansowo, na tę chwilę, nie widzę możliwości wykonania profesjonalnej drogi. Być może użycie tłucznia spowoduje, że grunt będzie bardziej stabilny - zaznacza.