Mieszkańcy Krempnej: Ekolodzy nie będą nam dyktować, jak mamy żyć
Protest ekologów przeciwko łowieckiej pasji nowo powołanego dyrektora Magurskiego Parku Narodowego zrodził kolejny protest. Mieszkańcy Krempnej zaprotestowali przeciwko... ekologom. - Dajcie nam tu spokojnie żyć - wołali.
W tym roku mija 25 lat od utworzenia Magurskiego Parku Narodowego. Przez ćwierć wieku narastał konflikt pomiędzy władzami parku, mieszkańcami, ekologami a lokalnym samorządem. Ludzie z Krempnej oburzają się, że władze MPN nie biorą ich zdania pod uwagę. A obostrzenia, które chcą narzucić przyrodnicy, doprowadzą do tego, że będą musieli się stąd wyprowadzić.
Ludzie z organizacji ekologicznych i okoliczni mieszkańcy stanęli naprzeciw siebie przed budynkiem dyrekcji Magurskiego Parku Narodowego w ubiegłym tygodniu.
- Jeszcze kilka lat temu było tu ponad 2 tys. osób, teraz jest około 1500. Co ci ludzie tu mają robić? - grzmiał Adam Ciastoń.
Z kolei Beata Lenicz wyrzucała, że podczas tworzenia Planu Ochrony Przyrody władze parku nie brały pod uwagę głosów ludzi. Nowy dyrektor MPN Norbert Kieć zapewniał ich, że będzie współpracował.
Mieszkańcy Krempnej kontra ekolodzy
Pikietę zorganizowali ludzie związani z ochroną przyrody. Domagali się, by nowy dyrektor zawiesił swoje członkostwo w kole łowieckim. Pikieta przerodziła się w wymianę wzajemnych oskarżeń. Mieszkańcy Krempnej wyrzucali ekologom, że chcą wpływać na władze parku i ograniczać możliwości bytowania. Z kolei ekolodzy twierdzili, że życie w sąsiedztwie parku stwarza dodatkowe możliwości.
- Ta przyroda jest tak okazała właśnie dzięki tym ludziom. Jesteśmy ochraniaczami przyrody. Nie próbujcie wpływać na politykę kadrową parku, na ministra. Chcecie zarządzać ministrami, a nie chcecie brać za to odpowiedzialności. My tu mamy park, RDOŚ i jeszcze was. Mieszkamy tutaj na co dzień i chcemy tu żyć
- wyrzucał w stronę ekologów Kazimierz Miśkowicz, wójt gminy Krempna.
W obronie nowego dyrektora stanął przewodniczący rady gminy Wiesław Kmiecik.
- To nie jest tak, że przychodzi nowy dyrektor i będzie wszystko niszczył - przekonywał. - Musi działać w granicach prawa. Musimy znaleźć kompromis pomiędzy interesami gminy, mieszkańców i parku. Gmina to nie jest pustynia. Jesteśmy atakowani przez przyrodników, wyzywani od kłusowników, kolekcjonerów desek - oburzał się przewodniczący Kmiecik.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień