Mięso z bazarów jemy na własne ryzyko
Najwyższa Izba Kontroli alarmuje, że do sprzedaży trafia mnóstwo niezbadanego i potencjalnie niezdrowego mięsa z domowego uboju.
Rośnie w siłę szara strefa sprzedaży mięsa. - Z badań, które przeprowadziłem, porównując dane GUS i Inspekcji Weterynaryjnej, wynika, że dużo więcej zwierząt, zwłaszcza świń i krów, jest zabijanych na co dzień w ubojniach niż badanych - mówi prof. Jacek Leonkiewicz, przewodniczący Komitetu Rady Gospodarki Żywnościowej.
Prawdziwą trwogę wzbudza informacja o ilości padłej trzody chlewnej, która nie trafiła do firm utylizacyjnych. W samej Wielkopolsce to rocznie dziesiątki tysięcy martwych świń.
Producenci mięsa nie mają złudzeń: to mięso trafiło do szarej strefy. Naczelna Izba Kontroli rozpoczęła przed rokiem kontrolę ubojni, sklepów oraz innych możliwych miejsc, gdzie można nabyć mięso. Udostępniony w połowie lipca raport potwierdza obawy producentów mięsa.
„Często nie zgłaszano lekarzom weterynarii ubojów zwierząt - dokonywanych przeważnie w niehumanitarnych warunkach i, co gorsza, wprowadzano takie mięso do obrotu na rynku krajowym” - alarmuje NIK.
NIK zarzuca, że nie dość często odbywają się kontrole na targowiskach, przez co nie zapobiegają one wprowadzaniu na rynek mięsa z własnego uboju. - W ostatnich dniach kontrolujemy sklepy, targowiska, punkty gastronomiczne codziennie. Do tego dochodzą interwencje - mówi Cyryla Staszewska z poznańskiego sanepidu. - Mandaty wystawiamy głównie za złe przechowywanie żywności. Tak naprawdę, to kupując na rynkach czy targach kaczkę czy kurę, ludzie robią to na własną odpowiedzialność - dodaje.
Autor: Marta Danielewicz