Dwa lata zajęło funkcjonariuszom CBŚ rozpracowywanie zorganizowanej grupy przestępczej, przemycającej narkotyki z Holandii do Niemiec i Polski. Znaczna część kontarabandy trafiała do Mogilna w Kujawsko-Pomorskiem, a stąd do dealerów. Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy, która nadzorowała śledztwo, sporządziła już akty oskarżenia w tej sprawie. 43 osoby, zamieszane w przemyt i dystrybucję, staną wkrótce przed sądem. Grozi im do 10 lat więzienia.
Ja zażywałem trzy czwarte kupionych narkotyków, a jedną czwartą sprzedawałem po to, by mieć pieniądze na towar dla siebie. Najwięcej brałem, gdy pracowałem w rzeźni w Weissenfels w Niemczech, bo tam był istny dom wariatów. Wypalałem wtedy nawet kilka gramów marihuany dziennie. Brałem też amfetaminę, bo praca była ciężka, a to dawało energię - zeznał jeden z oskarżonych o handel narkotykami, mieszkaniec Mogilna.
- Miałem problem ze sprawą, dotyczącą obcowania z nieletnią i dużo wtedy paliłem. Sławek poznał mnie z Krystianem i zaczęliśmy do niego jeździć po zioło.
Ja zażywałem marihuanę z uwagi na kłopoty osobiste. Mój tata miał zawał, mama była po udarze. Musiałem się nimi opiekować
Czasem woziłem do niego znajomych, którzy chcieli kupić narkotyki na własny użytek. Ja nie miałem żadnej pracy i niektórzy proponowali mi za dowiezienie jakieś pieniądze, np. na paliwo. Płaciłem wtedy 25 zł za gram marihuany, a jak kupiłem 10 porcji, to Krystian dawał mi jedną gratis. Brałem też towar na kreskę pod pretekstem, że biorę na sprzedaż. Kupiłem od niego narkotyki za jakieś 7,5 tys. zł - tłumaczył kolejny mogilanin; bezrobotny, utrzymujący się „z dorywczych prac”.
Przeczytaj dalszą część artykułu
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień