Michał Iwanowski odbył niezwykłą podróż: z rosyjskiej Kaługi aż do Wrocławia...2 tys. km śladami dziadka

Czytaj dalej
Olga Goździewska

Michał Iwanowski odbył niezwykłą podróż: z rosyjskiej Kaługi aż do Wrocławia...2 tys. km śladami dziadka

Olga Goździewska

Michał Iwanowski pokonał na piechotę drogę z rosyjskiej Kaługi aż do Wrocławia. Chciał poczuć na własnej skórze to, co przeżywał jego dziadek, uciekając w 1945 roku z sowieckiego obozu. Zdjęcia zrobione przez Michała podczas tej trzymiesięcznej wędrówki obiegły świat, a stworzony z nich album został uznany przez „Guardian“ za jeden z najlepszych photobooków w Europie.

Trasa twojej wędrówki wiodła z Kaługi przez okolice Homla, Baranowicz, Lidy, Wilna, przez Mazowsze, aż do Wrocławia. To dokładnie ta sama droga, którą 70 lat temu przeszedł twój dziadek Anatol Iwanowski i jego brat Witek. Skąd pomysł, by ruszyć w tak odważną podróż ich śladami?

Dopiero gdy dziadek zmarł, zacząłem myśleć o jego historii z czasów wojny. Nie zdążyłem go o to zapytać, ale bardzo chciałem się do niego zbliżyć. Jednocześnie zastanawiałem się, jak jemu i stryjowi udało się w trzy miesiące przejść taki szmat drogi. Przecież byli wykończeni niewolniczą pracą, nie mieli dużego zapasu jedzenia i szli tylko nocą. Czasami jedynie podjeżdżali kawałek, gdy udało im się wkraść do wagonów. Dla mnie było to niewyobrażalne i w końcu uznałem: skoro to cię nurtuje, zrób tak jak oni! I zacząłem planować. Pomógł mi stryjek, on miał swój pamiętnik, w którym opisywał uciekinierskie losy i miał też dokładną mapę ich trasy.

Jak udało im się uciec z sowieckiego obozu?

To mój dziadek był głową operacji. Przez rok robił ze starych puszek pudełka na tabakę, które potem sprzedawał za sucharki. Te zbierał na czas tułaczki. Stryjek trafił do innego obozu, ale wkrótce spotkali się „na robotach” i wtedy postanowili ruszyć do domu. Obaj byli dobrymi pracownikami, co uśpiło czujność strażników, którzy pozwalali im samodzielnie wracać z pracy do baraków. Wykorzystali to. Uciekło z nimi jeszcze dwóch więźniów, ale ci podczas wędrówki zginęli z rąk sowieckich żołnierzy. Ktoś bowiem zdradził ich kryjówkę, a trzeba wiedzieć, że wtedy miejscowej ludności dawano wysokie nagrody za wydanie uciekinierów. Odtąd mój dziadek i stryjek mieli jedną żelazną zasadę: z daleka od ludzi.

Pozostało jeszcze 76% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Olga Goździewska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.