Radni i przedstawiciele władz chcą powalczyć ze zmorą nielegalnych graffiti w Zielonej Górze. Czy pomysł się uda?
Temat nielegalnych bazgrołów w Zielonej Górze to problem, który od lat pozostaje nierozwiązany. Na budynkach nieustannie pojawią się tagi, czyli podpisy grafficiarzy, ich znak rozpoznawczy. Ale może się to niebawem zmienić. Na ostatnie posiedzenie komisji gospodarki radni zaprosili przedstawicieli grupy Pogromcy Bazgrołów z Krakowa, którzy opowiedzieli o sposobach walki z nielegalnymi bazgrołami na murach budynków w ich mieście.
- Liczymy na to, że staniemy się choróbskiem, które będzie zarażać - mówił Waldemar Domański, jeden z pogromców nielegalnych napisów. - Mamy nadzieję, że mieszkańcy miast uświadomią sobie, że są gospodarzami i sami mogą zmieniać przestrzeń wokół siebie - dodał.
Pomysły Pogromców Bazgrołów na tyle spodobały się przedstawicielom miejskich władz, że postanowili oni stworzyć w mieście komórkę do spraw walki z nielegalnymi bazgrołami. I zacząć realnie działać w tym kierunku: - Postaram się zbudować taki zespół w mieście - mówi Paweł Wysocki, radny Zielonej Razem. - Proszę mnie spytać za dwa miesiące, co zdziałałem w tej sprawie. Jeśli nic, to dziennikarze mogą mnie obwołać najgorszym radnym - żartował Wysocki.
Przedstawiciele władz miasta już teraz intensywnie ruszyli z promocją idei walki z bazgrołami w internecie. A na wiosnę planują piknik, na którym Domański, razem z zielonogórzanami, chciałby wspólnie zamalować nielegalne bazgroły w mieście.
Temu pomysłowi przyklasnął również wiceprezydent Lesicki, który podkreślił, jak ważne jest pobudzenie lokalnej świadomości w walce z nielegalnym graffiti oraz zachęcenie mieszkańców do reakcji i czynnego uczestnictwa w walce z bazgrołami. - Nie, dla tego typu działalności – podkreślał Lesicki, krytykując zmorę nielegalnych bazgrołów w mieście. Czy walka zakończy się sukcesem? Jak miasto do tej pory walczyło z tagami i obraźliwymi wpisami na murach?
Na ścianach zielonogórskich budynków zmorą są tagi, które służą młodym ludziom to znaczenia swojego terytorium. - Udało wam się uniknąć tego, co silnie jest obecne u nas w Krakowie, czyli hasła pełne nienawiści dwóch zwalczających się klubów sportowych - mówił podczas spotkania z radnymi i przedstawicielami władz miasta Waldemar Domański z grupy Pogromcy Bazgrołów. Bo to właśnie oni chcą pomóc Zielonej Górze w walce z nielegalnym graffiti.
Zadowolenia z tego faktu nie krył wiceprezydent Dariusz Lesicki: - Myślę, że doświadczenia, które mają są znakomite i chcemy je przetransponować na zielonogórski rynek. Oczywiście mamy też swoje doświadczenia - mówił podczas wtorkowego spotkania. - A na wiosnę chcielibyśmy zrobić coś, co będzie chyba najważniejsze, czyli społeczeństwu przekazać taką informację, że nie chcemy żyć w mieście, gdzie są bazgroły - dodał.
Domański zachęca, by w walkę z bazgrołami zaangażować przede wszystkim mieszkańców. W zamalowywanie i zgłaszanie nielegalnych graffiti. - Musimy wykorzystać to, że ludzie chcą coś zrobić razem - dodawał. W Krakowie Pogromcy mieli już zamalować 5 tys. metrów kwadratowych nielegalnych graffiti. Wszystko przy pomocy mieszkańców miasta. Bo, jak mówi Domański, jeśli w walkę z bazgrołami zostaną zaangażowani zielonogórzanie, to ich poczucie sprawczości i odpowiedzialności za miejsce, w którym żyją znacznie wzrosną.
Ale walka z nielegalnymi napisami nie jest nowym zjawiskiem w naszym mieście. Warto przypomnieć o programie profilaktycznym „Graffiti” organizowanym przez Fundację „Bezpieczne Miasto” w porozumieniu z urzędem miasta w Zielonej Górze i przy współpracy z komendą miejską policji czy administracjami osiedlowymi prowadziło program przeciwdziałania niszczenia mienia. Jak? - Braliśmy tych młodych chłopaków i z nimi rozmawialiśmy. Chodziłem po klatkach bloków i pytałem, rozmawiałem - mówi Zbigniew Bartkowiak, współzałożyciel Fundacji. - Pierwsze spotkanie zorganizowaliśmy w zielonogórskim Plastyku. Przyszło 27 osób. Udało nam się znaleźć mur przy ul. Wyspiańskiego, na którym ci młodzi ludzie mogli się wyżyć artystycznie. Pracowali od rana do nocy.
Fundacja znajdowała dla młodych ludzi miejsca, gdzie mogliby oni legalnie tworzyć. Dawali też farby i spray. A spod rąk młodzieży wychodziły małe dzieła artystyczne - Z tymi ludźmi trzeba rozmawiać. Co ich boli, dlaczego nielegalnie malują. Powód może być prozaiczny: adrenalina - mówi Bartkowiak.
Konieczność rozmowy z nielegalnymi grafficiarzami podkreśla Lidia Gryko, z wydziału oświaty: - Wykorzystajmy Młodzieżową Radę Miasta, by też napiętnowali bazgroły w mieście. Władze chcą skorzystać z doświadczeń krakowskich i zielonogórskich w walce z bazgrołami. I apelują, by mieszkańcy też się do tego włączyli.