Męczeństwo pani Ogórek [MYDŁO MEDIÓW] Felieton Ryszarda Warty
Teraz, kiedy już wszystkie akty strzeliste na temat strasznej „napaści” na Magdalenę Ogórek wybrzmiały, kiedy wszelkie wielkie słowa o „nienawiści” i „agresji” jakiej gwiazda rządowej telewizji miała paść są wypowiedziane, można spokojnie przyjrzeć się faktom. Na przykład dwóm.
Fakt pierwszy: włos - dzięki Bogu - pani Ogórek z głowy nie spadł. W żadnym momencie tej „bezprzykładnej agresji” , „linczu” jak to powtarzają rozgorączkowane rządowe media, jej nietykalność nie została naruszona. Nie ma takich informacji. Sama Ogórek tweetowała o pluciu na jej samochód i oblepianiu go ulotkami. Potwierdza to wypowiedź rzecznika komendy stołecznej policji Sylwestra Marczaka, informującego, że postępowanie prowadzone jest w kierunku artykułów tu 63a i 90 Kodeksu wykroczeń, mówiących o nielegalnym umieszczaniu ulotek i tamowaniu ruchu.
Wbrew histerii pompowanej w TVP, np. w niedzielnych „Wiadomościach” red. Holecka opowiadała, że „atak grupy napastników to dotąd niespotykane w Polsce wydarzenie” - sobotni incydent nie jest żadnym precedensem. Jest za to na szczęście wydarzeniem o wielokrotnie mniejszym ciężarze gatunkowym niż np. brutalne pobicie członka ekipy Polsat News w Puszczy Białowieskiej. Warto o tej proporcji pamiętać.
Fakt drugi: w dniu zajścia z Magdaleną Ogórek obok grupy pikietującej pojawił się człowiek z megafonem i sztuczną brodą, który prowokował demonstrantów, zaczepiał, wykrzykiwał „za pieniądze Sorosa”. Szybko okazało się, że przebierańcem był Mikołaj Janusz, człowiek związany z TVP, współpracownik programu „W tyle wizji”. I tu rzecz ciekawa, bo w pierwszym po incydencie głównym wydaniu „Wiadomości” TVP, w materiale Marcina Tulickiego ten sam Maciej Janusz, ale już bez przebrania tylko w marynarce i przedstawiony jako „dziennikarz TVP”, opowiadał, że „została przekroczona granica nietykalności cielesnej”, bo - jak twierdzi został uderzony w rękę i „mocno kopnięty w piszczel”. Materiał przemilcza jednak to, co Janusz robił podczas sobotniej pikiety. Kiedy o jego przebierance zrobiło się głośno, kiedy on sam opublikował film z sobotniego zajścia, TVP opublikowała oświadczenie, według którego Janusz „uczestniczył w proteście przed TVP aby zarejestrować materiał do swojego, internetowego programu. Nie był tam wysłany przez Telewizyjną Agencję Informacyjną i nie reprezentował TVP”.
Kto tu więc kłamie? Materiał TVP sugerujacy, że Janusza zaatakowano jako dziennikarza TVP, czy oświadczenie TVP mówiące, że nie reprezentował TVP? Chciałbym wiedzieć, czy przedstawiciele TVP zajmują się prowokaniem demonstrantów w ramach obowiązków, czy tylko po godzinach.
Nie pisze tego, by rzecz cała relatywizować. Krzyki, wyzwiska - tego nie pochwalam. Powtórze tylko, że ten incydent jest prostą konsekwencją społecznego napięcia do którego w wielkie mierze przyczyniają rządowe media i jej brudna kampania nienawiści wobec opozycji. Przemilczanie tego faktu jest jeszcze jednym kłamstwem.