Maszyna Singera, czyli krawiecw każdym domu
Gdyby w latach 30. XIX wieku Izaak Merrtit Singer nie zrezygnował z kariery prowincjonalnego aktora, być może łódzka gospodyni domowa Józefa Mazurkiewicz nie napisałaby takiej oto rymowanki: Mama - krawcowa od ranka szyje spodenki dla Janka. Takie z kieszonką, brązowe będą na jutro gotowe. Raźno terkocze maszyna i zszywa spodnie dla syna. Jeszcze brakuje guzika i... spodnie gotowe dla smyka.
Nie wiadomo, czy bohaterką wierszyka jest jego autorka, pani Józefa, czy szwaczka z sąsiedztwa. Nie ma natomiast wątpliwości, że znana tysiącom łodzianek raźno terkocząca maszyna zrewolucjonizowała ich życie.
Przez ząbki pod strzechy
Singer ze swą trupą teatralną „Merrtit Player” kursował po Ameryce przez pięć lat, ale jak się ma ośmioro dzieci i Mary Ann za życiową partnerkę, należy zarabiać nie centy lecz dolary. Singer przemyślał całą sprawę i postanowił dorobić się... na wynalazkach. Znany jako „złota rączka”, imał się różnych fachów, ale jego chwila nadeszła dopiero w 1850 roku, gdy wraz z rodziną przeniósł się z Nowego Jorku do Bostonu.
Któregoś dnia szef warsztatu, w którym pracował Singer, polecił mu naprawić bardzo niepraktyczną, ciągle psującą się maszynę do szycia firmy Lerwo&Blodgett. Miała ona zakrzywioną igłę i nie robiła prostych ściegów. Izaak pogłówkował, pomyślał o swych dzieciach obszywanych ręcznie przez Mary Ann i zbudował udoskonalony model, za który 12 sierpnia 1851 roku dostał patent o numerze 8294.
To była istna rewolucja, gdyż skonstruował on pierwszą na świecie nadającą się do praktycznego użytku w domu maszynę do szycia, robiącą aż 900 ściegów na minutę, podczas gdy wcześniej wykwalifikowana szwaczka robiła ich zaledwie 50.
Choć przed Singerem patenty na szyjące urządzenia dzierżyło już kilku wynalazców, żadna z ich konstrukcji nie nadawała się do użytku w niedużej, domowej pracowni.
Co takiego genialnie prostego urodziło się w głowie Singera, że właśnie jemu, a nie jego mniej znanym poprzednikom, należą się szczere podziękowania od milionów gospodyń domowych.
- Bo to on wymyślił taką szajbkę - krawiec łódzki Józef Walczak pokazuje w swoim singerze z 1930 roku tak zwany popychacz z ząbkami. - Taka zębatka i nóżka posuwają materiał po każdym nakłuciu igłą. Maszyna ma nożny napęd i mogę regulować dowolnie tempo szycia i precyzyjnie wykonywać wszystkie ściegi po linii prostej, zygzakiem, po okręgu, jak się chce - krawiec nie może się nachwalić swej wysłużonej, ale - jak zapewnia - nigdy nie psującej się maszyny.
- Ona jest moją rówieśnicą, bo oboje mamy po osiemdziesiąt sześć lat! - dodaje.
Skarby z miasta krawców
Genialnie prostą i niezawodną w użyciu maszynę konstrukcji Singera można zobaczyć nie tylko w warsztacie Józefa Walczaka i jego kolegów po fachu, ale także w setkach łódzkich mieszkań.
- Miałam do niedawna pięknego singera, takiego pozłacanego, na stylowych nogach - wzdycha pani Danuta, emerytowana łódzka szwaczka. - Był prosty w obsłudze i nigdy mnie nie zawodził. Kiedyś moje dzieci rozebrały go z ciekawości niemal do ostatniej śrubki. Wlałam im ścierą, popłakałam sobie i sama poskładałam urządzenie do kupy! Teraz mam maszynę nową, elektryczną, z różnymi bajerami, ale jest awaryjna i sama jej nie dotykam, tylko wołam fachowca.
Piękną kolekcję singerów podziwiać można też w Muzeum Regionalnym w Brzezinach, nazywanych również miastem krawców.
Dyrektor muzeum, Piotr Zybała przywołuje postać Antoniego Bujakiewicza, który o brzezińskim krawiectwie tak pisał: „O dynamice rozwoju brzezińskiego krawiectwa najlepiej świadczą liczby: w 1880 r. w Brzezinach mieszkało 6.300 osób, w 1914 już 17.528 (dzisiaj nie więcej niż 13.000), przed I wojną światową szyto tu ok. 570.000 ubrań męskich i 200.000 palt. Zużywano na nie ok. 2 miliony (!) metrów sukna rocznie.
W dwudziestoleciu międzywojennym nigdy nie osiągnięto nawet połowy tego poziomu produkcji, wciąż jednak miasto z krawiectwa żyło i krawiectwem słynęło, ale sława ta miała janusowe oblicze”.
Po dniach światowej sławy brzezińskiego krawiectwa zostały tylko wspomnienia. No i zabytkowe maszyny pomysłu Izaaka Singera, wśród których niejedna jest wciąż na chodzie.