Masłowski: tata bardzo wysoko powiesił mi poprzeczkę
- Chciałem pokazać trenerowi, że może na mnie liczyć - mówi Mateusz Masłowski, libero Asseco Resovii, wybrany MVP meczu z Espadonem Szczecin.
Doczekałeś się wreszcie pełnoprawnego debiutu w Asseco Resovii...
To fakt, bardzo długo czekałem na grę od początku meczu, aż od finału mistrzostw Europy, czyli około pół roku. Chciałem udowodnić sobie i pokazać trenerowi, że może na mnie liczyć.
Rywale zobaczyli młodego człowieka po drugiej stronie siatki i tłukli w niego zagrywką, ale dałeś radę.
Ja wiem czy tłukli, mieliśmy wszyscy porównywalną liczbę przyjęć. Wiadomo, że jak wchodzi ktoś nowy, kto na dodatek pół roku prawie nie grał, to należy go sprawdzić. Cieszę się, że udźwignąłem to, bo granie w Rzeszowie to jest ogromna presja, bo tutaj zawsze gra się o tytuły.
Początek meczu był jednak trudny, zaskakujący.
Naprawdę było ciężko. Rywal był na dużej motywacji i pewności siebie, szczególnie po ostatniej wygranej z Lubinem. Nam uciekły dwie-trzy piłki, ale w najważniejszym momencie udało się powrócić do seta i meczu.
Było to dla was 12. zwycięstwo z rzędu, licząc PlusLigę, Ligę Mistrzów i Puchar Polski. Czyli Resovia chyba już wskoczyła na swój właściwy tor?...
Cały sezon jest dobry, od września przegraliśmy tylko trzy mecze, czyli całe nic. Poza wpadką z Katowicami i gładką porażką w Lubinie mamy dobry sezon. Wiadomo, że ktoś zawsze będzie narzekał, ale super gramy, mamy już 12 wygranych z rzędu i oby tak dalej.
Wcześniej wasza gra falowała, ale ostatnie mecze wygrywacie już pewnie. Udało się ustabilizować formę?
Z Bielskiem czy Libercem były trudne momenty, ale wygrywaliśmy 3:2. To były ciężkie mecze, ale zwycięskie, co pokazuje, że mamy klasowych zawodników i nie załamują nas pojedyncze niepowodzenia.
Teraz przed wami ostatnia prosta w Pucharze Polski. Koledzy twierdzą, że masz być takim talizmanem drużyny, bo twój tata też zdobywał puchar w 1987 roku. To był ostatni taki triumf Resovii.
Prawdę mówiąc marzę o tym, choćby właśnie z tej racji, że 30 lat temu w składzie był mój tata. Chciałbym powtórzyć jego wyczyn, choć może być trudno, bo był wtedy MVP turnieju. Bardzo wysoko powiesił mi poprzeczkę (śmiech). To by była fajna historia i chciałbym pójść w jego ślady.
W środę na Podpromiu podejmujecie Lotos Trefl Gdańsk w ćwierćfinale Pucharu Polski. To powinna być formalność.
Nie dzieliłbym już skóry na żywym niedźwiedziu (śmiech). Fakt, że Lotos nie prezentuje formy z ostatnich sezonów, ale to wciąż klasowy zespół. Jeżeli wygramy, to pojedziemy w weekend do Wrocławia po trofeum.
Myślisz, że ta nagroda MVP meczu z Espadonem pomoże ci częściej grać?
Rywalizacja jest już na treningach, Damian Wojtaszek ma świetny sezon i jest mi ciężko, ale jeszcze pół sezonu przed nami. Ale jeżeli będziemy wygrywać wszystko, to mogę nawet nie dotknąć piłki (śmiech).