Marzył o paliwie z alg, teraz chce dolać pieniędzy do baku Śląska
Jedni mówią o nim - błyskotliwy, sprawny menedżer. Nazywają go prekursorem biopaliw w Polsce, za co zresztą dostał medal od prezydenta. Inni zarzucają Grzegorzowi Ślakowi, że jest zbyt pewny siebie i za bardzo dba o własny PR. Wypominają mu także sądowe sprawy, które ciągną się za nim jeszcze z czasów, gdy szefował Rafinerii Trzebinia. - Zostanę uniewinniony - zapewnia biznesmen. Kim jest człowiek, który chce przejąć piłkarski Śląsk Wrocław?
Grzegorz Ślak urodził się 16 maja 1965 roku w Ostrzeszowie - mieście powiatowym położonym w południowej Wielkopolsce, 20 kilometrów od historycznej granicy z Dolnym Śląskiem. Dzieciństwo i szkolną młodość dzielił między wieś Mąkoszyce, a niewielkie miasteczko Syców. To właśnie z Mąkoszyc - dużej wsi położonej kilka kilometrów przed granicą województw wielkopolskiego i dolnośląskiego - pochodzą jego dziadkowie. Do dziś zresztą mieszka tam rodzina biznesmena. W Sycowie kończył natomiast szkołę średnią. Potem studiował prawo we Wrocławiu.
Człowiek Roku i...
Karierę biznesową zaczynał w Rybniku, w Banku Przemysłowo-Handlowym. Zajmował się tam głównie restrukturyzacją i finansowaniem firm z branży hutniczej, górniczej i energetycznej. W 2002 roku został prezesem należącej do PKN Orlen Rafinerii Trzebinia. W krótkim czasie zaczęto mówić o nim jako o pionierze biopaliw w Polsce. To właśnie za jego czasu powstała pierwsza w Polsce instalacja do produkcji biopaliw. Od prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego dostał Srebrny Krzyż Zasługi, a „Gazeta Krakowska” przyznała mu medal „Człowiek Roku 2005”. Przez świat biznesu kroczył zatem błyskotliwie. Do lata 2006...
29 czerwca 2006 roku o godzinie 6 rano do domu Grzegorza Ślaka wkracza Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Biznesmen jest podejrzany o uszczuplenia podatkowe w Trzebini na kwotę 764 milionów złotych. Z menedżerskiego stołka trafia na 30 dni do krakowskiego aresztu. Wychodzi płacąc kaucję z zakazem opuszczania kraju.
- To ciekawe doświadczenie w życiu - mówił później w jednym z wywiadów. - Trochę dało się to we znaki, ale generalnie uczy wytrwałości i radzenia sobie w ekstremalnych sytuacjach, a to wszystko pomaga w dalszej karierze biznesowej - tłumaczył. Po kolejnych dwóch latach sprawa została umorzona. - Nie ukrywam, że cała sprawa znacznie utrudniła mi karierę, zwłaszcza w spółkach giełdowych. Przez jakiś czas tę karierę nawet zastopowała - twierdzi Ślak.
Duże nazwiska
Jeszcze przed aresztowaniem został prezesem giełdowej spółki Skotan SA, którą kontrolował znany biznesmen i jeden z najbogatszych ludzi w Polsce Roman Karkosik. Za rządów Ślaka kurs akcje firmy poszybowały z ponad 2 złotych do... 400 złotych za sztukę!
Nowy właściciel Śląska do aresztu trafia drugi raz na przełomie 2009 i 2010 roku. Tym razem zarzuca mu się, że jako pracownik banku w latach 1999-2000 udzielał kredytów mafii paliwowej. Także i tym razem nic mu nie udowodniono.
W 2011 roku na drodze Ślaka stanął inny milioner, ekscentryczny Aleksander Gudzowaty, które swoje imperium wybudował na kontaktach, które zdobył będąc jeszcze w PRL-u przedstawicielem dwóch polskich przedsiębiorstw handlu zagranicznego w Moskwie.
Gudzowaty potrzebował Ślaka, bo nie szło mu wówczas w interesach. Wiele jego spółek przynosiło straty, a błyskotliwy menedżer miał je postawić na nogi. Ślakowi udało się to bardzo szybko.
Sukces goni sukces
W niespełna rok wyprowadził na prostą dwie spółki Gudzowatego - działającą w branży biopaliw Wratislavię-BIO oraz spirytusowy Akwawit-Polmos. To ona produkuje wódki Wratislavia oraz Krakus. Już po kilku miesiącach pracy dla Gudzowatego udało mu się między innymi podpisać umowę z brytyjskim gigantem Diageo Akwawit, która gwarantowała wyłączność produkcji na Europę środkowo-wschodnią wódki Smirnoff. Pojawiły się też kontrakty z Lotosem i Orlenem.
- Obie spółki (Akwawit i Wratislavia-BIO - przyp. red.) notowały łącznie ponad 100 mln złotych strat. Natomiast w tym roku łączne zyski spółek za 9 miesięcy zbliżają się do 20 mln złotych, a ich przychody za 9 miesięcy to blisko 800 milionów. Dla porównania w analogicznym okresie w 2011 roku wynosiły niewiele ponad 2 miliony - mówił Ślak w listopadzie 2012 roku w rozmowie z money.pl.
To niejedyne sukcesy Grzegorza Ślaka dla Gudzowatego. Gdy Polska kupowała od Amerykanów myśliwce F-16, ci obiecali, że w zamian zainwestują w naszą gospodarkę i pomogą polskim firmom inwestować w USA. Z tej pomocy miał skorzystać należący do Gudzowatego Bartimpex. Nic z tego nie wyszło, więc Polacy postanowili dochodzić swoich praw od amerykańskiego giganta firmy Lockheed Martin. Sprawą miał kierować Ślak. Nieoficjalnie mówi się, że Amerykanie przelali Bartimpeksowi ok. 13 milionów dolarów odszkodowania.
- Ten facet to nowe drożdże w moich firmach. Dlaczego się lubimy? Bo obaj mamy przechlapane u władzy - śmiał się Gudzowaty pytany o Ślaka.
Obaj mieli ambitne plany. Chcieli wybudować pierwszą instalację w Polsce, która wytwarzałaby biopaliwa z alg morskich. Biznesmen zmarł na początku 2013 roku zostawiając po sobie ok. 1,5 miliarda zł majątku. Jego rodzina zarządzanie spółkowi powierzyła Ślakowi.
Nie tylko piłka
Prywatnie Grzegorz Ślak jest zapiekłym kibicem nie tylko futbolu, ale i speedwaya. W latach 2004-2005 pomógł tarnowskiej Unii zdobyć dwa tytuły drużynowego mistrza Polski. Małopolski klub sponsorowała wówczas Rafineria Trzebinia.
To dzięki pieniądzom głównego sponsora dla tarnowian jeździli Tony Rickardsson oraz bracia Tomasz i Jacek Gollobowie. W 2004 roku finał był pamiętny - z Atlasem Wrocław. Do Tarnowa nie doleciał wówczas, w dość niejasnych okolicznościach, amerykański jeździec ekipy Marka Cieślaka - Greg Hancock. I wrocławianie nieznacznie to złoto przegrali.
Z Tomaszem Gollobem Ślak się zaprzyjaźnił, próbował być mentorem żużlowca. W 2010 roku zawodnik sięgnął, w wieku 39 lat, po wymarzony tytuł IMŚ i jeszcze jesienią to właśnie Ślak napisał książkę „Dlaczego dopiero teraz?! Gollob Mistrzem Świata. Historia prawdziwa.”
W przeszłości Ślak współpracował także z biznesmenem Józefem Wojciechowskim i jego firmą J.W. Construction. Pomógł przejąć kontrolny pakiet akcji piłkarskiego Groclinu Grodzisk Wielkopolski, w wyniku czego klub zmienił nazwę oraz siedzibę na Polonia Warszawa, a Ślak został na krótko prezesem „Czarnych Koszul”. Dodajmy, że klub Groclin należał do Zbigniewa Drzymały, który to biznesmen był bliski przejęcia piłkarskiego Śląska. Został nawet zaprezentowany na konferencji prasowej we Wrocławiu. Prezydent Rafał Dutkiewicz zerwał jednak rozmowy i postawił na Zygmunta Solorza.
ZUS? A po co?
Ślak zawsze podkreśla swoje mocne związki z Wrocławiem. Zaznacza, że tu płaci podatki. W 2013 roku Uniwersyteckiemu Szpitalowi Klinicznemu przy ul. Borowskiej ufundował sprzęt medyczny za 300 tysięcy złotych.
- W tym szpitalu leczono moją mamę. Trafiła tutaj z bólem kręgosłupa. Okazało się, że jest to nowotwór zagrażający życiu. Gdyby nie profesjonalizm pracujących tutaj lekarzy, już by nie żyła. To budzi szacunek. Poza tym, pochodzę z Wrocławia, to miasto mnie wykształciło i chciałem mu się odwdzięczyć - mówił wówczas.
To doświadczenie ugruntowało też w nim przekonanie, że nie warto ubezpieczać się w ZUS-ie. Jakiś czas temu media rozpisywały się o tym, że Ślak jako prezes zarządu zatrudniony był na minimalnej krajowej płacy, by jak najmniej pieniędzy odprowadzać do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Resztę wynagrodzenia pobierał w formie umów menedżerskich. Zresztą swoich pracowników zachęcał do tego, aby zatrudniali się na umowach śmieciowych i sami dbali o swoją przyszłość. W zamian proponował… 50-procentowe podwyżki.
Ci, którzy nie darzą Ślaka sympatią, mówią o nim, że jest pewny siebie, ma wybujałe ego, lubi wokół siebie dużo hałasu, może nawet więcej niż ma menedżerskich zdolności.
Bronią go biznesowe sukcesy i uznanie, jakie zdobywa u bogaczy, z którymi współpracował. Cenił go nie tylko Gudzowaty, ale też wspomniany Karkosik, który w dowód uznania dał mu w prezencie… dwa złote rolexy. - Jeden za udaną restrukturyzację giełdowej spółki Skotan i drugi kiedy kończyłem współpracę - wyjaśnił kiedyś Ślak.
Wraca sprawa Trzebini
Grzegorz Ślak jest oskarżony w dwóch procesach, które od wielu lat ciągną się przed sądami w Krakowie. W jednej sprawie w styczniu zapadł wyrok uniewinniający. Prokuratura zapowiedziała apelację. Do dziś nie można jej jednak złożyć, bo nie ma pisemnego uzasadnienia wyroku. Drugi proces zakończył się kilka dni temu. W najbliższy czwartek zapadnie wyrok. Również będzie nieprawomocny i z pewnością oskarżenie albo obrona odwołają się. Prokuratura chce, by Grzegorz Ślak został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat.
Obydwie sprawy dotyczą zdarzeń sprzed kilkunastu lat - gdy biznesmen był prezesem Rafinerii Trzebinia. Część stawianych mu przed laty zarzutów trzeba było umorzyć, bo przestępstwa się przedawniły. Część zarzutów jest już nieaktualna, bo coś co kiedyś było przestępstwem, dziś nim nie jest. Co się więc zostało? Uniewinnienie dotyczy handlu paliwami. Miał być prowadzony - przekonywało oskarżenie - tak, by nie płacić podatków. Zarzut „uszczuplenia” akcyzy na 300 milionów złotych przedawnił się. Pozostał zarzut oszustwa na szkodę nieznanej liczby kierowców na 160 milionów złotych. A to dlatego, że wśród produktów Trzebini były takie, które działały jak olej napędowy, ale formalnie nie były nimi, więc nie trzeba było płacić podatków. Bo produkt nie wypełniał wszystkich norm jakie wypełniać musiał olej. Zdaniem oskarżenia to wprowadzanie kierowców w błąd. Pozostałe zarzuty to wyłudzenie poświadczenia nieprawdy w dokumentach i przekroczenie uprawnień.
Winny? Niewinny?
Sąd pierwszej instancji nie uznał winy. Grzegorz Ślak - przypomnijmy - był w tej sprawie aresztowany przez miesiąc w 2006 roku. Media wówczas przedstawiały go bardziej jak ofiarę niż nie sprawcę przestępstw gospodarczych.
- Zleciłem ekspertyzy prawne, które miały wykazać, czy można było postawić mi zarzuty w sytuacji, gdy żaden organ podatkowy uszczuplenia nie stwierdził, a ponadto istniała wiążąca interpretacja podatkowa. Ta z mocy prawa wyłącza odpowiedzialność karną. Ekspertyzy wykazały jednoznacznie, że zarzutów takich nie można było postawić. Nastąpiło więc naruszenie prawa - mówił Grzegorz Ślak Pulsowi Biznesu w 2008 roku.
Zapowiedziany na najbliższy czwartek wyrok dotyczy zarzutów niegospodarności, a dokładniej działania na szkodę Rafinerii Trzebinia. Dotyczą lat 2002-2004. Wtedy to budowana była instalacja do produkcji biopaliw i gliceryny. Oskarżenie przekonuje, że kosztować mogła znacznie taniej niż kosztowała.
- Wyrok będzie taki sam jak ten styczniowy (czyli uniewinnienie - red.) zobaczy pan - mówi Grzegorz Ślak. - Ta instalacja to jedno z moich największych osiągnięć.