Mariusz Budrowski: O pożywieniu, które jest lekarstwem
Tajemnice długowieczności skrywają się w codziennych wyborach żywieniowych. O tym, jak rytm natury i proste zmiany w odżywianiu mogą przynieść nie tylko zdrowie, lecz także odmłodzenie i radość życia mówi witarianin Mariusz Budrowski, autor programu „Odmładzanie na surowo”.
Czy frutarianizm zabija?
Frutarianizm jako dieta z pewnością nie zabija. Natomiast wszystko to, co jest ekstremalne, może doprowadzić do bardzo poważnych skutków zdrowotnych, a nawet do śmierci.
Śmierć poniosła niedawno znana na świecie rosyjska blogerka Żanna Samsonowa, która promowała frutarianizm. Zmarła w Malezji. Jaka jest Pana opinia na ten temat?
To nie była wina diety. Wielu z nas słyszało o bulimii, słyszeliśmy o anoreksji, natomiast ortoreksja nie jest już tak znanym pojęciem, a w ostatnich latach na świecie ten stan jest mocno zauważalny. To zaburzenie odżywiania polegające na tym, że obsesyjnie staramy się dbać o czystość jedzenia, szukając najlepszych rozwiązań, które rzekomo mają nam pomóc w tym, aby osiągnąć „najczystszy” stan ciała”. Tak też było z tą blogerką – ona szukała po prostu najlepszego dla siebie rozwiązania. Ale według mnie miała ona poważne zaburzenia odżywiania i nie ma znaczenia to, że była akurat frutarianką a nie carnivorką.
Carnivorką?
Dieta carnivor to inaczej dieta wyłącznie mięsożerna. Wracając do Żanny Samsonowej – jej poszukiwania mogły doprowadzić do złego stanu zdrowia. Natomiast w doniesieniach medialnych znalazły się informacje, że zmarła ona na infekcję podobną do cholery – tak też podała jej matka. Nie było to związane z jej sposobem odżywiania. Ale była antyszczepionkowa – wyjeżdżając do Malezji – kraju, w którym można się nabawić na przykład cholery – nie przyjęła żadnych szczepień ochronnych.
Czym dokładnie jest frutarianizm?
To styl żywienia, w którym spożywa się głównie owoce. Żanna Samsonowa była co prawda frutarianką, ale jej podejście do diety było bardzo niezdrowe. Przez długi czas stosowała długotrwałe posty oraz mono-diety, jedząc przez pewien okres np. tylko pomidory lub tylko winogrona. Właściwie, można by powiedzieć, że to, co ją dotknęło, to nie tylko choroba, ale także jej własny sposób żywienia, który mógł znacząco wpłynąć na jej zdrowie. Wie pani, na całym świecie codziennie umiera 250 tysięcy ludzi. Co najmniej 70-80 procent z nich umiera na skutek tzw. chorób cywilizacyjnych. To schorzenia, które często są wynikiem spożywania tradycyjnych, przemysłowych produktów, które nie służą naszemu zdrowiu. Mamy przypadki otyłości prowadzącej do cukrzycy, zawałów z powodu nadmiernego spożycia białka zwierzęcego i węglowodanów; zabijają nowotwory. Tymczasem media na całym świecie piszą o frutariance, która zmarła. Moim zdaniem jest to swego rodzaju chwyt marketingowy - przemysł produkujący przetworzone, gotowe do spożycia produkty często sięga po tego typu historie, aby wpłynąć na postrzeganie zdrowego żywienia. To, co naprawdę stanowi zagrożenie dla naszego zdrowia, to codzienna konsumpcja przetworzonego, sztucznego jedzenia, które niestety ma negatywny wpływ na nasze zdrowie.
Pan jest witarianinem – co to dokładnie oznacza i dlaczego zdecydował się Pan na taką dietę?
Moje podejście do żywienia opiera się na pełnowartościowym jedzeniu roślinnym. Praktykuję tę dietę od 11 lat. W ciągu ostatnich 6 lat staram się również unikać termicznego przetwarzania pokarmów. Ten styl odżywiania znany jest na zachodzie jako „raw veganism”, a w Polsce przyjęliśmy dla niego nazwę „witarianizm”. Chodzi o to, że staramy się spożywać pokarmy w jak najbliższym naturalnemu stanie, co pomaga nam zachować zdrowie, zyskać energię i cieszyć się długim życiem. Jesteśmy dowodem na to, że zdrowy tryb życia może przynieść rezultaty – od lat nie chorujemy, nie mamy dolegliwości, nasze wyniki są doskonałe, nie dokucza nam nawet katar. Setki tysięcy Polaków doświadczyły poprawy zdrowia i pozbyły się chorób cywilizacyjnych dzięki zmianie nawyków żywieniowych.
Niemniej przypadek blogerki, która zmarła na cholerę, jest przykładem, że skrajne podejścia do żywienia mogą być ryzykowne.
Rzeczywiście, to tragiczne wydarzenie jest ostrzeżeniem przed skrajnymi stylami żywienia. Chociaż promujemy zdrowe nawyki, to nie jesteśmy zwolennikami ekstremalnych diet. Ta dziewczyna, mimo swojego podejścia, nie prowadziła optymalnego stylu życia. W naszym klimacie jedzenie wyłącznie owoców może prowadzić do braków w diecie. Dlatego akcentujemy sezonowe i lokalne spożycie. Bazujemy na warzywach, które są bardziej dostępne przez cały rok, aby uniknąć niedoborów. Nasza dieta promuje również zrównoważone podejście, w którym dążymy do dostarczania organizmowi różnorodnych składników odżywczych.
Co Pan ma na myśli, mówiąc: „odżywianie się sezonowym i lokalnym”?
Kiedy mówimy o odżywianiu sezonowym i lokalnym, chodzi o to, aby spożywać pokarmy, które są dostępne w danym sezonie i regionie. Wybierając produkty sezonowe, korzystamy z ich pełnej świeżości i wartości odżywczych. Czyli spożywamy to co akurat w tym momencie dojrzewa. My akurat stawiamy bardziej na warzywa ponieważ ponieważ są one mniej narażone na wahania pogodowe i dostępne przez większą część roku. Owoce zjadajmy po prostu latem.
Często słyszę, że diety roślinne to pewna anoreksja, powodują różnego rodzaju niedobory, że konieczna jest suplementacja.
To stwierdzenie jest kolejnym mitem przeciwko zdrowemu odżywianiu. W rzeczywistości, osoby wybierające dietę roślinną często to czynią właśnie z powodów zdrowotnych. Szukają alternatywnych rozwiązań, gdy tradycyjne metody zawodzą. Suplementacja nie jest nieodzowna dla każdego na diecie roślinnej. Ja sam nie zażywam suplementów od 13 lat i czuję się coraz lepiej z każdym dniem. Współpracujemy z setkami tysięcy Polaków, którzy również cieszą się poprawą zdrowia, nie zażywając suplementów. Warto podkreślić, że wartościowa dieta roślinna wcale nie musi wymagać dodatkowej suplementacji.
Mam znajomych wegetarian, mieszkają w Stanach Zjednoczonych. Co jakiś czas – chyba co 2 miesiące – jeżdżą do przychodni i dostają zastrzyk z witaminą B12.
Ponieważ przekazano im, że tak mają robić. Niedobór witaminy B12 to problem dotykający zarówno wegan, jak i mięsożerców. Przy czym interesującym jest fakt, że B12 jest suplementowana dla bydła, które później trafia na nasze stoły. To pokazuje, że potrzeba dodatkowej suplementacji jest obecna nie tylko w diecie roślinnej. W rzeczywistości, badania wykazały, że wiele osób, zarówno na diecie mięsnej, jak i roślinnej, cierpi na niedobór B12. To ważny aspekt, który dotyczy całego społeczeństwa, a nie tylko wegan. Badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych pokazały, że osoby jedzące mięso również często mają niskie poziomy B12. To zjawisko jest istotnym wyzwaniem społecznym, ponieważ większość ludzi w ogóle nie sprawdza swojego poziomu B12. O ile osoby jedzące mięso przyjmują, że są w normie, to kiedy ktoś przechodzi na dietę roślinną, poziom B12 jest poddawany szczególnej kontroli. To pokazuje, jak ważne jest szerokie spojrzenie na ten problem.
Kolejna rzecz to witamina D. Osobiście słyszałam od lekarzy, że to wręcz obowiązek w naszej strefie klimatycznej suplementować się witaminą D3.
Witamina D to temat, który budzi wiele kontrowersji. Należy podkreślić, że witamina D3 nie jest cudownym środkiem leczniczym. Nie istnieją przekonujące dowody, że witamina D3 jest niezbędna dla organizmu. Badania w tej dziedzinie pozostawiają wiele do życzenia. Samodawkowanie witaminą D3 także jest podejrzane. To, co chciałbym podkreślić, to że cała ta otoczka wokół witaminy D3 ma wydźwięk komercyjny. Przez lata byliśmy bombardowani przekonaniem, że potrzebujemy dużej dawki D3, co stało się podstawą dla wielu firm przemysłu suplementów.
Nie jest tak, że witamina D jest syntetyzowana w organizmie pod wpływem promieniowania słonecznego?
Nie wiem, czy pani o tym wie, ale Hiszpanie którzy mają najwięcej słońca w Europie, mają jedno z najniższych poziomów witaminy D w organizmie. A wie pani dlaczego?
Dlaczego?
Dlatego że witamina D to jedna wielka marketingowa ściema. Witamina D3 nikogo jeszcze nie wyleczyła. Nie jest to witamina, której nasze ciało potrzebuje. Studiowałem ten temat i witamina D nic nie leczy, a tym bardziej witamina D3, którą tylko i wyłącznie może wytwarzać nasze ciało. Przemysł, który powstał w oparciu o D3 po prostu zarabia na naszej naiwności, ponieważ nie można sobie jej dostarczyć jedząc na przykład zwierzęta.
Pan mówi że to jest marketingowa ściema, ale sami lekarze radzą, aby się suplementować. Jak nie wierzyć lekarzom?
W 2018 roku przeprowadzono badania pod kątem witaminy D3 i wykazały one, że żadna suplementacja witaminą D3 czy D2 nie zmienia jakości i stanu zdrowia pacjenta, czyli w ogóle nie wpływa na to czy zdrowie pacjenta się poprawia czy pogarsza. Istnieje wiele czynników wpływających na syntezę tej witaminy w skórze, a także na jej przyswajalność. Badania niekoniecznie potwierdzają związek między ilością słońca a poziomami witaminy D3 u ludzi.
Czy dieta, którą Pan promuje, jest odpowiednia dla wszystkich? Czy każdy może być witarianinem, czy może istnieją pewne ograniczenia uwzględniające różnice między ludźmi, ich potrzebami i przekonaniami? Znam takich, którzy uważają, że mleko krowie im służy. Oraz takich, którzy wierzą, że nie ma nic lepszego niż kawał tłustego boczku. Co więcej – wierzą, że ich wiara ich uzdrawia i tak się dzieje.
Jest takie powiedzenie – „Jak trwoga to do Boga”. W momencie, kiedy pojawia się problem zdrowotny, to niektórzy z nas szukają drogi do zdrowia. Wtedy witarianizm jest dla wszystkich. Natomiast dla kogoś stojącego pod budką i czekającego na fast fooda z frytkami, hamburgerem z kawałkami mięsa i przy okazji butelką piwa witarianizm na pewno nie jest potrzebny. Ktoś taki witarianizm wyśmieje, bo on woli sprawiać przyjemność sobie swoim jedzeniem. Wszystko zależy od tego czego potrzebujemy. Nigdy wcześniej nie myślałem o witarianizmie, póki sam nie zachorowałem. W 2009 roku miałem stwierdzone zmiany nowotworowe, moja partnerka również. Zaczęliśmy szukać rozwiązania dla siebie, żeby wyzdrowieć. Znaleźliśmy odżywianie roślinne. Przez wiele lat gotowaliśmy rośliny, a później doszliśmy do witarianizmu dlatego, że tego potrzebowaliśmy. Na pytanie, czy jest zdrowy dla każdego odpowiem, że absolutnie tak – dla każdego i w każdym wieku. Jeśli przyjrzymy się anatomii człowieka to nasz układ pokarmowy jest idealnie zbudowany...
… przepraszam, że przerywam, bo wyprzedza Pan moje pytanie. Czy człowiek naturalnie urodził się jako mięsożerca czy roślinożerca?
Pochodzimy od tak zwanych naczelnych, a wszystkie naczelne odżywiają się roślinnie; w 80 procentach ich dieta składa się w samych owoców, do tego dochodzą różnego rodzaju rośliny, liście, korzonki. Niektóre z tych zwierząt przez przypadek albo z ciekawości zjadają bezkręgowce, robaki, a niektóre potrafią nawet dla przyjemności zapolować, natomiast ich głównym odżywianiem jest po prostu dieta roślinna. Nasz układ pokarmowy jest zbudowany tak, jak układ szympansa; my nawet w 98 procentach mamy takie same DNA jak szympans. Mamy takie same enzymy, taki sam układ kostny. Wszystko w naszym ciele jest skonstruowane w taki sposób, żebyśmy zjadali rośliny. Natomiast człowiek zaczął migrować z ciepłych krajów na północ i okazało się, że nie może odżywiać się w tradycyjny sposób, jak w basenie może Śródziemnego czy w Afryce, gdzie roślinność dojrzewa cały rok. Wówczas zaczął adaptować jedzenie mięsa. Na początku umieraliśmy od tego natychmiast, ponieważ nie wiedzieliśmy że mięso trzeba gotować, ponieważ jest w nim mnóstwo bakterii które nas zabijają. Dlatego dzisiaj gotujemy, pieczemy, smażymy, ponieważ spożywamy mięso, które jest napakowane mnóstwem toksyn i bakterii, które mogłyby nas po prostu zabić. Ale dzisiaj mamy tak rozwinięte rolnictwo, że możemy sobie pozwolić na powrót do tamtych czasów, zanim człowiek nauczył się jeść mięso.
Witarianizm kojarzy mi się z dietą dr Ewy Dąbrowskiej.
Rzeczywiście to są podobne diety, choć warto zaznaczyć, że dieta warzywno-owocowa proponowana przez panią doktor Dąbrowską jest postem, czyli spożywamy nie więcej niż 700 kalorii na dobę. Owszem w ten sposób nie dość, że korzystamy z walorów odżywczych warzyw i owoców, czyli dostarczamy mnóstwo składników odżywczych, dlatego pacjenci i zdrowieją, ale też w organizmie zachodzi proces autofagii, czyli nasz organizm podczas niedoboru kalorycznego zjada najpierw niekorzystne rzeczy, jak guzy, torbiele, różne zmiany nowotworowe. Post ten może być stosowany maksymalnie do 40 dni, po tym czasie warto spożywać około 2000 kalorii dziennie. I tak wówczas możemy wejść w odżywianie witariańskie, czyli spożywać pełnowartościową dietę roślinną. Podsumowując, jeżeli ktoś jest bardzo chory to może a wręcz powinien zacząć od postu warzywno-owocowego pani doktor Dąbrowskiej, ale po 40 dniach warto by było, żeby już spożywać odpowiednią ilość kalorii i wtedy mamy cały zestaw posiłków dla tego pacjenta.
Mówiąc „mamy” ma Pan na myśli projekt którego jest autorem czyli „Odmładzanie na surowo”?
Absolutnie! Projekt „Odmładzanie na surowo” powstał po to, żebyśmy mogli podzielić się naszą wiedzą, którą zdobywaliśmy w drodze do naszego zdrowia. W istocie był to pomysł naszych przyjaciół, którzy poprosili nas abyśmy zaczęli się dzielić w internecie swoją wiedzą. Przez pierwsze dwa lata nasz projekt obserwowało na mediach społecznościowych 250 tysięcy Polaków. To był swoisty rekord świata w rozwoju w mediach społecznościowych, ponieważ tysiące osób odzyskiwało zdrowie z dnia na dzień. Pandemia zahamowała ten rozwój, ale dzisiaj obserwuje nas około miliona Polaków - tylu mamy subskrybentów na Facebooku, YouTube i na Instagramie. Jeśli ktoś poszukuje drogi do zdrowia w najbardziej delikatny i przyjazny sposób dla swojego organizmu, bez żadnego męczenia się dietami, bez ograniczania sobie czegokolwiek, to nasz projekt jest właśnie dla tych osób. Tysiące osób odzyskało swoją optymalną wagę, tracąc zbędne kilogramy, wiele osób pozbyło się objawów cukrzycy, nadciśnienia, nie musi brać leków różnego rodzaju na rozrzedzenie krwi. Wiele osób z naszą dietą pozbyło się Hashimoto, problemów ze zgagą i z trawieniem. Dieta wszystko wyregulowała. Kiedy wracamy do natury i spożywamy to, co daje nam natura, co stworzył Pan Bóg dla nas do jedzenia, to wtedy nagle odzyskujemy zdrowie. To jest bardzo proste. My po prostu zjadamy rośliny. Można je zjadać bezpośrednio, zrywając z gruntu, czy z drzewa, albo można je przetwarzać w różnego rodzaju pokarmy bez wykorzystania obróbki termicznej, za to przy wykorzystaniu blenderów, wyciskarek, mikserów czy przez robienie różnego rodzaju past. Mamy ponad 200 przepisów, które zostały przez nas opublikowane, więc każdy znajdzie dla siebie nie dość, że smaczne, to też przyjazne dla swojego organizmu i środowiska pokarmy, które pozwolą nam odzyskać zdrowie.
Wiele osób interesuje się tak zwanymi Błękitnymi Strefami Ziemi, gdzie ludzie żyją długo i w zdrowiu. Ale ostatnie doniesienia wskazują, że tych stref już nie ma.
One nie przestały istnieć, wręcz przeciwnie, one kwitną. Tyle, że w mediach one nie istnieją, ponieważ przekazują anty systemowe informacje. Mają 9 wspólnych cech, które pozwalają ludziom żyć ponad 100, 110 a nawet 120 lat. Taka strefa jest na Okinawie, w Ikarii, w Kostaryce, na Sardynii i w Stanach Zjednoczonych w mieście Loma Linda, gdzie mieszkają Adwentyści Dnia Siódmego. Łączy ich to, że spożywają przede wszystkim dietę roślinną do 80 procent wypełnienia żołądka. W niektórych strefach jedzą też mięso, ale nie więcej niż 5 razy w miesiącu. Mieszkają tam bardzo silne społeczności, które mocno stawiają na rodzinę. Mają cel w swoim życiu. Pracują do końca, zażywają ruchu i żyją w społecznościach, czy to religijnych, czy innych. Starszyznę się szanuje i korzysta z jej wiedzy – oni cały czas czują się potrzebni. Bardzo często mieszkają w wielopokoleniowych domach, w których babcia, dziadek czy prababcia i pradziadek wychowują wnuki i prawnuki. To są wspólne cechy tych długowiecznych stref, które znamy zresztą z wcześniejszych badań na tak zwanych duńskich bliźniakach.
Co to były za badania?
Rozpoczęto je pod koniec XIX wieku; wyodrębniono ponad 3 tysiące duńskich bliźniaków jednojajowych i zaczęto je obserwować. Naukowcy chcieli sprawdzić, co determinuje długość i jakość ludzkiego życia. Skoro bliźniaki są identyczne, zakładano, że w tym samym czasie się rozchorują, że w tym samym czasie umrą. Okazało się zupełnie inaczej. Na ich długość i jakoś ich życia wpływało środowisko w którym mieszkały, czyli to, w jaki sposób się odżywiały, jaki prowadziły tryb życia. Jedni umierali w wieku 40 lat na przykład na cukrzycę a drudzy żyli do 80 lat, ciesząc się wspaniałym zdrowiem. Kiedy zaczynano te badania to jeszcze nie wiedzieliśmy że jest coś takiego jak geny, ale kiedy je kończono, a trwały one ponad 100 lat, to już wiedzieliśmy o istnieniu genów. Stwierdzono jednak, że za długość życia odpowiada zaledwie 5 procent naszych genów, a 95 procent to jest styl i jakość życia. Wtedy dopiero zaczęto obserwować i szukać po świecie statystycznie uzupełnienia tego badania, w których miejscach na świecie jaki styl życia dominuje, gdzie ludzie żyją najdłużej i wówczas też wyodrębniono tak zwane Błękitne Strefy.
Jak zacząć zdrowo żyć? Można dokonać takiej zmiany z dnia na dzień, czy lepiej robić to stopniowo?
Wszystko zależy od tego, jak bardzo jesteśmy chorzy. Jeżeli obłożnie – to warto zmienić swoje odżywianie natychmiast. Natomiast jeśli tylko coś nas pobolewa, to możemy to rozłożyć w czasie. Bardzo ważną cechą uzdrawiania poprzez dietę roślinną jest wyciskanie sobie soków warzywnych czyli wyciskanie esencji z warzyw. Mają one w sobie bardzo dużo minerałów i witamin, różnego rodzaju enzymów i wielu innych składników odżywczych, które nie zostały nawet nazwane przez człowieka, a które po prostu uzdrawiają nasze ciało. Tysiące, a może i miliony ludzi odzyskały swoje zdrowie wyciskając po prostu soki warzywne. Przy zmianie stylu odżywiania ważne jest też nie samo to, co jemy, ale kiedy jemy i ile jemy. Ostatnio bardzo modny na świecie, niezależnie od tego co zjadamy, jest intermitten fasting czyli tak zwany post przerywany. 12 godzin po ostatnim posiłku w organizmie włącza się autofagia, czyli nasz organizm zaczyna sam się oczyszczać i uzdrawiać. Często podkreślam to, co mówił do nas Hipokrates: „Niech pożywienie będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem”. Kiedy przestaniemy się zajadać, szukać suplementów i leków, po to żeby uleczyć swoje ciało od złego jedzenia, tylko zaczniemy się zdrowo odżywiać, to wszyscy będziemy zdrowi.