Marisa de Lempicka: Wierzę, że moja prababcia Tamara Łempicka nade mną czuwa

Czytaj dalej
Sara Komaiszko

Marisa de Lempicka: Wierzę, że moja prababcia Tamara Łempicka nade mną czuwa

Sara Komaiszko

Ludzie mówią, że odziedziczyłam po niej oczy i mam jej spojrzenie. Może dlatego potrafię na wiele rzeczy spojrzeć oczami mojej prababki, aby kontynuować jej wizję – prawnuczka Marisa de Lempicka opowiada o kultowej malarce Tamarze Łempickiej i książce „Projekt Artystka”.

Jak wspomina Pani swoje pierwsze spotkanie z prababcią? Czytałam Pani malowniczy opis we wstępie do książki „Projekt Artystka”.

Kizette de Lempicka-Foxhall, "Tamara Łempicka. Projekt artystka", Wydawnictwo BOSZ, 2023 r.
Materiały prasowe Marisa de Lempicka, prawnuczka Tamary Łempickiej: - Gdy jestem zagubiona i nie wiem, co zrobić, kiedy jest za dużo pracy, zamykam oczy i myślę: „Co zrobiłaby Tamara?” Wtedy zawsze pojawia się najlepsze rozwiązanie.

Od razu wiedziałam, że to jest jak spotkanie z królową. Tamara Łempicka nie była typową babcią. Ale dla nas, mojej siostry Cristiny i mnie, była bardzo życzliwa i ciepła. Zapraszała nas do Cuernavaca w Meksyku, gdzie mieszkała w ostatnich latach swojego życia. Spędziłam z nią kilka cudownych wakacji. Cuernavaca jest nazywane „Miastem Wiecznej Wiosny”. Ściągało tam wielu artystów; cała śmietanka towarzyska tamtych lat. Przyjeżdżała na przykład dobra przyjaciółka Tamary, ostatnia królowa Włoch, Maria di Savoya. Przebywała tam międzynarodowa i elitarna społeczność. Pogoda przez cały rok była wspaniała. Można było wynająć piękne, stosunkowo niedrogie wille z basenami. Tamara w swojej willi miała pięciu służących, szofera, kucharza, ogrodnika i dwie sprzątaczki. To był taki poziom życia, do jakiego była przyzwyczajona przed I wojną światową. Dla nas wyprawa z Argentyny, gdzie wówczas mieszkaliśmy, do Cuernavaca była żmudna; trwała prawie całą dobę. Najpierw samolot z Buenos Aires do Limy, stamtąd lot do Meksyku. Tam czekał już na nas szofer Tamary, Isidoro. Do dziś pamiętam jego imię. On oraz pozostali członkowie służby byli dla nas jak rodzina. Troszczyli się o nas, a ja z moją siostrą, jako małe dziewczynki, uwielbiałyśmy spędzać czas w kuchni. Graliśmy w karty, skakaliśmy na skakance. Patio przed kuchnią było naszym ulubionym miejscem zabaw. Pewnie trochę przeszkadzałyśmy! Ale wszyscy byli dla nas naprawdę serdeczni.

Jak było za pierwszym razem?

Kiedy w końcu dotarliśmy na miejsce, zapadł już zmrok, ale mama chciała, abyśmy się najpierw umyły, uczesały, przebrały w ładne i czyste sukienki. Z gościnnej altany podreptałyśmy wzdłuż basenu w stronę głównej willi. I tam, na wielkich schodach, pojawiła się ona. Tamara. Najpierw rzucił mi się w oczy ogromny, biało-zielony beret, który miała na głowie oraz dopasowana do niego, długa tunika. Miała piękne oczy, o akwamarynowym kolorze, podobnym do tafli Morza Karaibskiego; podkreślone czarną kreską, świeciły jeszcze bardziej. Do tego czerwona szminka i francuskie perfumy. W ręku papieros trzymany w długiej fifce. Na nadgarstkach diamentowe bransoletki, a na palcu wielki pierścień. Nigdy się z nim nie rozstawała. Jak się później dowiedziałam, dostała go w 1929 roku od Gabriele d’Anunzio, włoskiego arystokraty, poety, dramaturga i bohatera wojennego. Pierwsze słowa mojej prababki skierowane do mnie, wypowiedziane głosem z seksowną chrypką, brzmiały: ,,Witaj, Mariso. Możesz mówić do mnie Cherie. (fr. „kochanie”).

Nie zwracała się Pani do niej per ,,babciu’’?

Ależ skąd! Tamara, mimo że była już w podeszłym wieku, nigdy nie dałaby o sobie powiedzieć ,,babcia’’ (śmiech). Nawet Kizette i moja mama mówiły do niej Cherie. A my byłyśmy dla niej ,,dziewczynami’’. Jeśli przedstawiała nas komuś, mówiła o nas po prostu: „A oto dziewczyny” (śmiech). Do Kizette, córki Tamary, też nie mówiłyśmy ,,babciu’’. Wszyscy zwracali się do niej „Kizia’”. To chyba po polsku oznacza mały kotek, prawda?

Co kobiety w Pani rodzinie odziedziczyły po Tamarze Łempickiej?

Każda z nas jest inna. Kizette, jej córka, zawsze była w cieniu Tamary, ale była świetną pisarką; tworzyła też sztuki teatralne. Ukończyła Uniwersytet Oxfordzki i Stanford, a to nie byle jakie uczelnie. Ale w zasadzie poświęciła swoje życie Tamarze. Odziedziczyła także jej niesamowite turkusowe oczy. Kizette uwielbiała się z nami bawić; potrafiłyśmy godzinami układać kostkę Rubika, lub wchodziłyśmy wszystkie do łóżka i oglądałyśmy talk show Oprah Winfrey. Z kolei moja matka, Victoria de Lempicka, jest bardzo delikatna i introwertyczna. Kocha poezję. Nigdy nie musiała pracować, zawsze miała pomoc domową, więc wiodła bardzo komfortowe życie. Nadal uwielbia czytać; czyta jedną książkę dziennie. Jest bardzo inteligentna.
Gdy myślę o sile i wytrwałości Tamary, tej walecznej, ciężko pracującej, która szła własną drogę poprzez wojny i rewolucję, to myślę, że ja i moja siostra odziedziczyłyśmy tę siłę i wytrwałość po niej. Moja siostra ma zupełnie inną misję, ale także walczy każdego dnia. W Argentynie we wsi Capilla del Monte w Cordobie prowadzi ranczo, na którym opiekuje się uratowanymi z rzeźni, maltretowanymi i bitymi wcześniej końmi. Otacza je miłością i szacunkiem, a gdy wydobrzeją, stają się „terapeutami” dla niepełnosprawnych dzieci. Cristina prowadzi to ranczo zupełnie sama, więc kiedy grad robi dziury w dachach, konie atakowane są przez węże, lub pies sąsiada zagryza jej psa, ona się nie poddaje, a dzięki jej sile ogromna liczba niepełnosprawnych dzieci, ich rodziców, oraz zaniedbane zwierzęta mają szansę na lepsze życie w miłości i szacunku. Myślę, że ta umiejętność pokazywania ludziom, że można żyć lepiej, inaczej, na przekór przeciwnościom losu, to zdecydowanie gen Tamary. Ludzie mówią, że ja odziedziczyłam po niej oczy i jej spojrzenie. Może dlatego potrafię na wiele rzeczy spojrzeć oczami mojej prababki, aby kontynuować jej wizję.

Czym jest dla Pani ,,Projekt Artystka’’?

Jest to projekt wielopokoleniowy. To książka autorstwa Kizette, jedynej córki Tamary, a mojej babci, która po raz pierwszy została wydana w 1987 w Stanach Zjednoczonych. Kizette była nie tylko autorką biografii Tamary, ale także jej sekretarką, asystentką, archiwistką. Przez wszystkie lata starannie, w doskonałym porządku przechowywała dokumenty i fotografie. Każdy kawałek papieru, każdy list - Kizette trzymała poukładane w segregatorach. Zachowała wszystkie zdjęcia przedstawiające Tamarę i jej obrazy, oraz kontakty do wszystkich kolekcjonerów. Odpowiadała za całą jej korespondencję, bo Tamara nie była zbyt skora do pisania. Kizette opowiadała nam, jak sumiennie notowała wszystko to, co Tamara jej dyktowała, a czasem kazała podkreślać niektóre fragmenty czerwonym kolorem. Do dziś w jej starych notatnikach można zobaczyć te czerwone podkreślenia. „Projekt Artystka” to świadectwo oddania Kizette wobec Tamary, ale też jest to projekt bardzo bliski mojemu sercu. Dziś dzielenie się spuścizną po mojej prababci ze światem to także moja misja.

Dlaczego wydanie książki „Projekt Artystka” zostało wznowione w 2020 roku?

Myślę, że to bardzo w stylu Tamary - zawsze iść z duchem czasu. Ale też pojawiły się pewne aktualizacje i jej historia byłaby bez nich niekompletna. Na przykład, dzięki książce odnaleziono obraz, który okazał się jednym z jej najbardziej słynnych obrazów, „Portret Pani Bush”. Pewna rodzina przeczytała książkę i zorientowała się, że ten obraz znajduje się u nich na strychu. Teraz jego wartość wynosi 25 milionów dolarów i można podziwiać go na wystawach. To tylko jedno z wielu wydarzeń, które skłoniło nas do podjęcia decyzji o ponownym wydaniu książki. Dodatkiem jest także napisany przeze mnie wstęp, w którym wspominam Tamarę. Bardzo chciałam, żeby książka została przetłumaczona na polski - ojczysty język mojej prababci. Jako dziecko, pamiętam, jak rozmawiała po polsku z Kizette, zwłaszcza kiedy nie chciały, żebyśmy wiedzieli o czym mówią. ‘’Szużu - żużu, szużu - żużu’’ - brzmiało to bardzo tajemniczo! (śmiech) Jedliśmy też polskie potrawy. Uwielbiałam mizerię, bigos, babkę - to chyba jest ciasto? I barszcz. Pamiętam mnóstwo kopru. Koper jest bardzo ważny w polskiej kuchni.

Jak Tamara zdefiniowałaby bycie artystką?

Przyszło jej żyć w wyjątkowej epoce. Spojrzenie na jej sztukę w kontekście historycznym, politycznym i społecznym tłumaczy wiele rzeczy. Tamara od najmłodszych lat interesowała się sztuką i z pasją rysowała. Jednak nawet nie myślała o sprzedawaniu obrazów, ponieważ nie musiała zarabiać pieniędzy. Cieszyła się wyjątkowo wysokim standardem życia. Otoczona była służbą. Jej rodzina miała posiadłości w Warszawie, Sopocie i Moskwie. Gdy wybuchła rewolucja, z dnia na dzień straciła wszystko. Musiała uciekać ze swoim mężem Tadeuszem Łempickim i kilkuletnią córeczką Kizette z Petersburga. Znaleźli azyl w Paryżu i tam zaczynali wszystko od nowa. Tadeusz, po tym jak go zaaresztowali czekiści, stał się zrujnowanym człowiekiem; nie był w stanie pracować. Po pierwszej wojnie światowej, w latach dwudziestych, kobiety w Paryżu musiały być silne i niezależne, bo mężczyźni byli okaleczeni i straumatyzowani przez wojnę. Tamara nigdy wcześniej nie pracowała, a tu nagle musiała wyżywić rodzinę. To jej siostra, Adrianna Górska, jedna z pierwszych kobiet w Europie, która uzyskała dyplom z architektury, podsunęła jej ten pomysł: „Zawsze lubiłaś malować, może zacznij sprzedawać obrazy?”. Malowanie portretów nie było więc dla Tamary formą ekspresji artystycznej. Było szansą na przetrwanie. Ale że miała wielki talent, wielkie ego i była bardzo zdeterminowana, postanowiła, że zostanie najdroższą, najlepszą i najsłynniejszą portrecistką jaką widział Paryż. „Wiesz, Mariso... - opowiadała mi, gdy byłam małą dziewczynką i siedziałam w jej spowitej zapachami olejnej farby, pomalowanej na lawendowy kolor sypialni w Cuernavaca - Kiedy musieliśmy opuścić nasz dom w Petersburgu, straciliśmy wszystko. Nasze posiadłości, ubrania, biżuterię, wielu przyjaciół. Musiałam zacząć nowe życie, więc postanowiłam zostać najbardziej znaną malarką w Paryżu. Podjęłam decyzję, że za każdy sprzedany obraz będę kupować sobie bransoletkę z diamentami. I malowałam dniem i nocą, aż mogłam kupić diamentowych bransoletek od nadgarstka aż po łokieć". Gdy słuchałam tej historii jako mała dziewczynka, zakorzeniło to we mnie poczucie, że wszystko jest możliwe i ciężką pracą mogę spełnić każde marzenie. Jako dorosła kobieta zrozumiałam, że te diamentowe bransoletki były dla Tamary sposobem zabezpieczenia się, gdyby musiała ponownie uciekać. A musiała! Wkrótce nadeszła przecież druga wojna światowa. Moja matka opowiadała mi, że gdy Tamara pierwszy raz odwiedziła Pompeje, było to dla niej bardzo emocjonujące, gdyż wzbudzało w niej na nowo poczucie straty, które wielokrotnie przeżyła.

Tamara była artystką nie tylko na płótnie, ale również w swoim codziennym życiu. Jej wyrafinowany styl i niezwykła osobowość były tego doskonałym przykładem.

Och, tak! Bycie artystą to szczególny dar. Niektórzy ludzie się z nim rodzą i potrafią go eksplorować. Tamara była jedną z tych wyjątkowych osób. Stworzyła swój charakterystyczny styl, który jest połączeniem neokubizmu i renesansu. Stworzyła sztukę, która była i jest inna; unikatowa. Jej obrazy, namalowane sto lat temu, są tak nowoczesne, że równie dobrze mogłyby być namalowane dzisiaj. Zawsze mówiła, że trzeba być oryginalnym. I jej sztuka nie ograniczała się tylko do malowania - to, jak się ubierała i prezentowała na swoich wernisażach, także wzbudzało zainteresowanie. Pozwalała fotografować się tylko najlepszym fotografom tamtych czasów, jak na przykład Madame D'Ora, która fotografowała wszystkie gwiazdy filmowe. Gazety nie tylko opisywały jej obrazy, ale również skupiały się na tym, w co była ubrana. Renomowani projektanci mody tamtych lat, jak na przykład Elsa Schiaparelli prosili ją, żeby na wernisaże zakładała ich stroje, żeby dodać im prestiżu. Gdyby żyła dzisiaj, z pewnością byłaby instagramową influencerką! Moda stanowiła znaczący element jej życia i osobowości. Jej wizytówką było również jej niesamowite mieszkanie na Rue Mechain, które nosiło nazwę „Un bel atelier moderne" - jedno z najnowocześniejszych i najmodniejszych mieszkań w całym Paryżu. Wnętrze tego apartamentu, utrzymane w odcieniach szarości i chromu, stanowiło idealne tło dla jej dzieł sztuki, gdzie fantastycznie eksponowały się jej nasycone soczystymi kolorami dzieła. Tamara doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak ważne jest odpowiednie otoczenie dla prezentacji jej obrazów. Jej siostra, architektka i dekoratorka wnętrz, pomogła stworzyć to niezwykle nowoczesne wnętrze w stylu art deco, które nawet dzisiaj wydaje się niezwykle nowoczesne. Zresztą moja matka nie raz opowiadała, że do końca swojego życia Tamara przyjeżdżała raz na pięć lat do jej domu do Houston i zmieniała cały wystrój wnętrz. W dekoracjach tych znajdowały się także tradycyjne, polskie akcenty.

Z jakimi trudnościami borykała się jako początkująca malarka?

Początkowo nie stać jej było na modelki, więc zaczęła od malowania swoich kuzynek. Przykładem tego jest kultowy obraz „Irene i jej siostra’’ - to siostry Declair, dwie kuzynki Tamary od strony matki. Często malowała Kizette. Swoje pierwsze obrazy podpisywała ‘’T. Łempicki’’. Celowo używała męskiej wersji swojego nazwiska, bo chciała upewnić się, że jej obrazy nie zostaną zlekceważone tylko dlatego, że zostały namalowane przez kobietę. Dopiero jak zaczęły otrzymywać dobre recenzje, zaczęła malować jako Łempicka.

Co Pani zdaniem przyciąga ludzi w jej obrazach?

Była pionierką jeśli chodzi o konfrontację męskiego spojrzenia na kobiece ciało. Ale odegrała też kluczową rolę w sztuce, w wyzwoleniu ciała kobiety spod tego spojrzenia. Zaczęła przedstawiać kobiety jako silne i niezależne. Są pełne seksapilu, świadome swojej seksualności, używają jej dla swojej własnej przyjemności. Nie są już wyłącznie dekoracją, pięknym obiektem do oglądania.

Być może, przeglądając się w silnych i niezależnych kobietach ze swoich obrazów, widziała siebie? A kobiety oglądające jej obrazy, też mogą przeglądać się jak w lustrze?

Myślę, że Tamara może być wielką inspiracją dla dzisiejszych Polek. Kobiety patrząc na obrazy Tamary i dowiadując się o jej historii są zmotywowane do przejęcia kontroli nad swoim życiem i nabierają odwagi do pójścia swoją drogą. Z jej obrazów płynie wiadomość do wszystkich kobiet: „Tak, ty też możesz! Możesz być silna, piękna, seksowna, możesz być liderką, możesz zmienić świat. Możesz się załamać, ale możesz się też podnieść”. Mówiłam o tym na spotkaniu z kobietami w Stalowej Woli. Po naszej rozmowie będę uczestniczyć w panelu dyskusyjnym na ten temat, na spotkaniu warszawskich przedsiębiorczyń i kobiet biznesu, na które zostałam zaproszona. Niesamowite jest też to, że obrazy Tamary inspirują młodsze pokolenia, i to już absolutnie świadczy o autentyczności tego przesłania, bo co dzieci mogą wiedzieć o sztuce? Nie znają się na stylu, technice, ruchach pędzla. A czują tę potężną siłę płynącą z jej obrazów. Niedawno skontaktowała się ze mną dwunastoletnia dziewczynka tureckiego pochodzenia, mieszkająca w Belgii; przygotowywała projekt szkolny o kobietach w historii. Podczas researchu natknęła się na obrazy Tamary. Poczuła się tak zainspirowana jej sztuką i historią, że zdecydowała się do mnie napisać. To bardzo wzruszające, że tak bardzo się z nią zidentyfikowała. Kolejnym przykładem jest kilkunastoletnia dziewczynka polskiego pochodzenia mieszkająca w Wielkiej Brytanii; wielce utalentowana skrzypaczka. Poznałam ją i jej mamę na jednej z wystaw obrazów Tamary. Jej mama opowiedziała mi historię: córka, która ćwiczyła grę na skrzypcach od najmłodszych lat, gdy jako kilkuletnia dziewczynka odbywała swoją codzienną praktykę gry na instrumencie, zawsze stawała pod wielką reprodukcją obrazu Tamary, który wisiał u nich na ścianie. Chciała grać tylko pod tym obrazem. Czuła bijącą od niego dobrą, twórczą energię.

Jakie jeszcze inne tematy inspirowały Tamarę?

Śledząc jej artystyczną twórczość na przestrzeni całego jej życia - a warto podkreślić, że malowała aż do dnia swojej śmierci – można odkryć wiele innych tematów. Jej styl ewoluował wraz ze zmianami w jej życiu. Zmierzyła się z kolejną wojną. W Paryżu wyszła za mąż po raz drugi. Baron Kuffner był Żydem; Tamara również miała żydowskie pochodzenie. Musiała emigrować do Stanów Zjednoczonych - najpierw Kalifornii, potem Nowego Jorku. Była zrozpaczona, gdy baron Kuffner zmarł na zawał serca na statku płynącym z Europy. Po jego śmierci odbyła jeszcze dwie podróże dookoła świata, a potem, przez 10 lat mieszkała w Houston. Tam mieszkała Kizette, której mąż, a mój dziadek, Harold Foxhall - Foxy, jak go nazywaliśmy – pracował jako geolog dla firmy naftowej. W 1976 roku Tamara zdecydowała się przeprowadzić do Meksyku. Przez pierwsze dwa lata wynajmowała dom, który w końcu kupiła w 1978 roku. Tak, jak zmieniało się jej życie, tak zmieniał się również jej styl. W jej dziełach można odnaleźć niezwykle poruszające obrazy z połowy lat trzydziestych, gdy wyczuwała zbliżającą się wojnę, aż do lat czterdziestych. W tle obrazów widać zniszczenie, a na płótnie pojawiają się uchodźcy - na przykład kobieta trzymająca dziecko; w jej oczach odzwierciedla się ból świata. Obrazy Tamary nie ograniczały się do mody i powierzchowności, ponieważ jako artystka bardzo głęboko czuła i doświadczała rzeczy, mimo że może czasem robiła wrażenie osoby chłodnej. Myślę, że ten chłód był jej swoistym pancerzem. Po osiedleniu się w Stanach Zjednoczonych Tamara popadła w depresję. Odbicie tego stanu również można dostrzec w jej dziełach. Na jakiś czas przestała wtedy malować owe ikoniczne, pełne blasku i uroku portrety, za które teraz tak ją cenimy. Była przepełniona rozpaczą, co sprawiło, że obrazy stały się łagodniejsze, przesiąknięte duchem renesansu. Później zaczęła eksperymentować z techniką szpachelkową i subtelniejszymi kolorami, takimi jak delikatne odcienie terakoty. Zaczęła malować zwierzęta, gołębie, króliki, martwą naturę. Pod koniec swojego życia malowała także chłopów, wiejskie życie, na przykład kobietę, która pierze ubrania. Niektóre z nich można było obejrzeć tu, w Polsce, w Villa la Fleur w Konstancinie, a także w Lublinie.

Co dla Pani stanowi największe wyzwanie w sprawowaniu pieczy nad dziedzictwem Tamary Łempickiej?

Kiedy ludzie pytają mnie: „Czym się zajmujesz?” - to zastanawiam się, jak mam wyjaśnić, co dokładnie robię? To nie jest normalna praca! Nie ma szkół, które by do tego przygotowywały. Nie ma takiego zawodu: prawnuczka wielkiej artystki. A jest to bardzo ważna i odpowiedzialna praca. Odpowiadam za wizerunek mojej genialnej prababci i dbam o to, aby był to wizerunek zgodny z jej wizją. Nie jest to łatwe zadanie.

Dlaczego?

Ponieważ Tamara była kobietą, przeżyła wojnę, rewolucję, była pochodzenia żydowskiego, była biseksualna. Miała wiele kontrowersyjnych cech. Inni spadkobiercy słynnych malarzy mają podobne dylematy. To mała społeczność, należą do niej między innymi dziedzice Matisse’a lub Picassa. Pomagamy sobie wzajemnie, wymieniamy się doświadczeniami, jak dbać o prawa autorskie do dzieł, ale także do wizerunku w projektach filmowych i artystycznych. W fundacji Tamary Łempickiej, na której czele stoję, dziedziczkami jesteśmy ja, moja siostra i mama. Mówimy o sobie „Trzy muszkieterki”. Razem podejmujemy najważniejsze decyzje, ale bieżącymi sprawami fundacji zajmuję się sama. Dość nieprzyjemnym zadaniem jest pilnowanie opłat za prawa autorskie za wykorzystywanie obrazów Tamary. Zazwyczaj ludzie nie wiedzą, że nie mogą tego robić. Prowadzimy negocjacje dotyczące umów licencyjnych. To niewdzięczna praca, bo gdy sprawimy, że jeden nielegalny sklep internetowy zostanie zamknięty, zaraz pojawia się drugi. Jak grzyby po deszczu!

Od zawsze wiedziała Pani, że życie Pani prababki stanie się w pewnym momencie Pani karierą?

Szczerze mówiąc, nigdy nie sądziłam, że będę to robić (śmiech). Moją pasją było podróżowanie, a moim marzeniem było zarządzanie pięciogwiazdkowymi hotelami na całym świecie. Studiowałam biznes i hotelarstwo na uniwersytecie w Argentynie. Jako młoda dziewczyna pracowałam na statkach wycieczkowych. Dużo podróżowałam: zwiedziłam dżunglę amazońską, Brazylię, ale też Europę, Egipt. Mieszkając w Stanach Zjednoczonych przez lata parałam się najróżniejszymi zajęciami: zajmowałam się nieruchomościami, zostałam instruktorką narciarstwa, miałam dość udaną karierę w windsurfingu, byłam nawet kelnerką! Ale gdy zmarł mój ojciec, wróciłam na pewien czas do Argentyny; dostałam posadę dyrektora rozwoju biznesu w jednej z największych firm rozrywkowych na świecie. Pomagałam otwierać pierwsze biuro w Ameryce Południowej. Przepracowałam tam 6 lat. W pewnym momencie moja mama stwierdziła, że należy jej się przejście na zasłużoną emeryturę. Co prawda nie zajmowała się fundacją na taką skalę, jak teraz ja to robię. Kiedy pojawiało się coś, z czym trzeba było sobie poradzić, załatwiał to agent. Kilka lat temu wspólnie z mamą i siostrą postanowiłyśmy, że nadszedł czas, żebym przejęła tę rolę. To było naturalne.

Zastanawiała się Pani czasem, co może myśleć Tamara, patrząc na to wszystko z góry?

Och, tak! To zabawne. Pracuję obecnie nad wieloma fantastycznymi projektami. Przygotowujemy nową wystawę. Pracujemy również nad musicalową adaptacją na Broadwayu, zatytułowaną „Lempicka de musical”. W produkcji są też dwa filmy dokumentalne, jeden z polską reżyserką, drugi z reżyserką z Kalifornii. Powstaje miniserial, a producentkami również są kobiety. Wszystkie te projekty ujrzą światło dzienne w ciągu najbliższych kilku lat. Z każdym z nich jestem związana przyjacielskimi relacjami. Co ciekawe, każda z producentek lub reżyserek mówi mi: „Piszę scenariusz i czuję obecność Tamary”. Naprawdę czują ją, i ja również czuję ją na co dzień. Gdy jestem zagubiona i nie wiem, co zrobić, kiedy jest za dużo pracy, zamykam oczy i myślę: „Co zrobiłaby Tamara?” Wtedy zawsze pojawia się najlepsze rozwiązanie. Wierzę, że moja prababcia nade mną czuwa i to daje mi siłę i wskazówki, których potrzebuję, aby iść naprzód i podejmować decyzje. Więc... tak. Wciąż jest obecna.

Czy może Pani opowiedzieć więcej o tych projektach?

Sprawiają, że każdy dzień to przygoda. Dzisiaj po południu w Warszawie spotykam się z przedstawicielami Art Box Experience, próbujemy stworzyć immersyjną wystawę o Tamarze. Chcielibyśmy uczynić tę wystawę jeszcze bardziej interaktywną, wykorzystując więcej nowoczesnych technologii. Wyobraź sobie, że możesz dotknąć czegoś, a ekran otworzy się przed tobą. Przykładowo, odwiedziłam ostatnio Stalową Wolę, gdzie znajduje się fabryka z ekranami LED na podłodze. Można na nich tańczyć i chodzić, a obrazy zmieniają się wraz z Twoim ruchem. Byłby to idealny sposób do prezentacji dzieł Tamary. Możemy również użyć technologii holograficznych, aby Tamara, jako trójwymiarowy hologram mogła ,,powitać’’ nas na wystawie. Zależy mi na tego rodzaju innowacjach, aby przyciągnąć uwagę dzieci i młodzieży. Dlatego rozważamy wprowadzenie muzyki i zapachów, aby stworzyć niezapomniane wrażenia. Obecnie jestem w kontakcie z projektantami, którzy specjalizują się w tej dziedzinie. Są to włoscy artyści, którzy pracują we Francji w renomowanym Studio Lumiere. Chcę, aby pierwsza wystawa tego typu odbyła się w Warszawie. Ale to jest jeszcze na bardzo początkowym etapie.

A projekty filmowe?

Jak wspomniałam, aktualnie powstają równocześnie dwa filmy: jeden dokumentalny, produkowany tutaj, w Polsce, a drugi to produkcja filmowa w Kalifornii. Jestem szczególnie podekscytowana polską produkcją. Polska dokumentalistka i reżyserka włożyła wiele wysiłku nie tylko w research na terenie Polski, ale również w Rosji, we Włoszech, w Nowym Jorku, Kalifornii, Houston i w Meksyku. Nikt dotąd nie dokonał tak wszechstronnego śledztwa dotyczącego Tamary. Kilkadziesiąt godzin nagrań rozmów ze mną i moją matką, gromadzone przez nią materiały - to wszystko budzi moje największe podekscytowanie! Nie mogę się doczekać efektów jej pracy i tego, co odkryje. Jeśli chodzi o projekt w Kalifornii, to będzie zupełnie inny punkt widzenia; bardziej hollywoodzki. Jestem przekonana, że spojrzenie na Tamarę w nowoczesnym kontekście i zrozumienie jej wpływu na nowe pokolenia będzie niezwykle interesujące. Przed nami jeszcze wiele możliwości związanych z jej historią i wiele do odkrycia.

Kizette de Lempicka-Foxhall, "Tamara Łempicka. Projekt artystka", Wydawnictwo BOSZ, 2023 r.
Kizette de Lempicka-Foxhall, "Tamara Łempicka. Projekt artystka", Wydawnictwo BOSZ, 2023 r.
Sara Komaiszko

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.