W ostatnią sobotę na Mariackiej trudno było o wolne miejsce w licznych tu ogródkach gastronomicznych. To fenomen tego miejsca: ogródków przybywa, miejsc wciąż brakuje. Zresztą podobnie jest z toaletami: lokali przybywa, a co za tym idzie, także toalet, a i tak do każdej ustawiają się długie ogonki. Deptak bowiem wciąż się nie nudzi. Ba, jeśli wypominamy tłumy, warto dodać, że pełno było tu też w minioną niedzielę, ale też w poniedziałek i wtorek, byłoby też w środę, gdyby nie padał deszcz.
Potęga Mariackiej rodziła się w bólach. Gdy zaniedbaną ulicę przemieniono w deptak hulał na niej wiatr. Nie dość, że restauratorzy nie bili się o tutejsze pustostany, to z najmu lokali rezygnowali ci, którzy byli tu od lat, głównie sklepikarze. Mawiało się zresztą, że przebudowę ulicy przetrwały jedynie urzędujące tu od niepamiętnych czasów... prostytutki.
Powód? Jak to z przebudowami w Katowicach bywa - ciągną się latami. Tak było też z Mariacką, a dokładniej całym kwartałem ulic: Mariacka, Stanisława, Mielęckiego i Dworcową. Tej ostatniej ulicy do tej pory wyremontować się nie udało, i niewiele wskazuje na to, że niebawem się uda.
Przebudowę Mariackiej przetrwały... prostytutki
Ale od początku. Był wrzesień 2005, właśnie został rozstrzygnięty konkurs na zagospodarowanie kwartału. Wygrało konsorcjum Pracownia Architektury Kuryłowicz&Associates i"AiR" Jurkowscy Architekci. W sierpniu 2006 dobiegały końca prace nad projektem modernizacji. Ryszard Jurkowski zapowiadał, że ulice zostaną wyłożone kostką granitową i brukową, pojawią na nich ławki i zieleń, w tym krzewy i... dzikie wiśnie. Miał też powstać na deptaku plac zabaw.
Minął rok. Jest sierpień 2007. W międzyczasie zakończyło się projektowanie i ogłoszono przetarg na budowę, który w 2007 został unieważniony. Powód? Jedyna firma, która zgłosiła się do przetargu, popełniła błędy w kosztorysie. W końcu jednak się udało. W 2008 w maju Mariacka zostaje zamknięta dla ruchu, rusza remont. Pod koniec roku deptak zostaje oddany do użytku. Ale już Mielęckiego dopiero jest w planach (modernizacja ruszy w 2010). Tak samo jak modernizacja Tylnej Mariackiej. Kiedy już wizje architektów zostały zrealizowane, słychać było pierwsze głosy krytyki, m.in, że nowy wystrój ulicy - w tym metalowe, kolorowe ławki - nie pasują do secesyjnych kamienic.
Kryzys deptaka po przebudowie trwał ponad rok. Estetyka była najmniejszym z problemów. Na początku 2009 okazało się, że wielu z tutejszych handlowców remontu nie wytrzymało i pakowali manatki. Granitowe płyty, którymi deptak wyłożono odchodziły (ich naprawa kosztowała 600 tys. zł). W końcu brakowało ludzi. Przez całą wiosnę i lato 2009 urzędnicy dwoili się i troili, aby katowiczan na Mariacką przyciągnąć. Bezskutecznie. Udało się dopiero właścicielom pubów. Pierwsze dwa lokale, które ściągnęły tu imprezowiczów, to całodobowe bistro Lorneta z Meduzą i klub Lemoniada. Oba otwarły się w pierwszej połowie 2010 i działają do dziś.
Przełomowe lato 2010
I tak lato 2010 było na deptaku przełomowe: zaczął tętnić życiem. Rok 2011 tylko potwierdził status i fenomen Mariackiej, nad którym mądre głowy zastanawiają się do dziś. Nie ma co ukrywać ulica nie zachwyca: zieleni jest jak na lekarstwo (próbują temu zaradzić restauratorzy montując przy ogródkach donice z kwiatami), granit wciąż się brudzi - w końcu miasto kupiło specjalne maszyny do jego chemicznego czyszczenia, ale i to nie pomaga – na dodatek wokół straszą zaniedbane kamienice, choć niektóre udało się już odnowić. Nadal brak tu też publicznych toalet, plany ich budowy są aktualne od lat, najświeższe zakładają, że szalet powstanie na Tylnej Mariackiej. Wciąż plagą są tu też żebrzący, ale też amatorzy picia pod chmurką tyle, że trunków ze sklepu nocnego.
Brakuje też na Mariackiej miejsca. Deptak jest krótki, ma niespełna 400 metrów, ale tylko jedna część od Dworcowej do Francuskiej jest imprezowa. Za Francuską, bliżej kościoła Mariackiego jest spokojnie, tu działają przede wszystkim restauracje, ale jest też bar z drinkami. Problem w tym, że w tym roku katowicki magistrat nie wydał pozwolenia na wystawienie w tej części ulicy ogródków, na co skarżą się restauratorzy. A powód? Zderzenie sacrum – kościelnych uroczystości – z profanum, ma być dla uczestników tych pierwszych wydarzeń przykre.
Nie mogą się też dogadać urzędnicy z restauratorami, co do użytkowania Mariackiej zimą. Ci drudzy chcieliby na deptaku otwierać całoroczne ogródki, na przykład zbudowane z kontenerów. Urzędnicy jednak zgody nie dają od lat. Powód? Kontenery, twierdzą w magistracie, są szpetne, a na dodatek takie konstrukcje przesłoniłyby oś widokową na... kościół Mariacki.
Fakt jest jednak taki, że Mariacka pełna knajp, pubów, klubów i restauracji, ale też absurdów i problemów, żyje, a przez deptak w pogodne dni przewijają się tysiące ludzi. Co sądzą o tym miejscu? W opiniach są mocno podzieleni.
Kamil: Wszystko na Mariackiej jest piękne i niesamowite. Najlepszy deptak w Śląskim!
Janko: Zdecydowanie warto.. .
Paweł: Jest to miejsce, które było i pozostaje potrzebne, ale potrzeba też spokojniejszych.
Tadeusz: Problemów jest trochę, ale dla mnie numer jeden, to samochody które jadą slalomem między pieszymi na deptaku praktycznie przez cały dzień.
Sebastian: Pracowałem tam zbyt długo, aktualnie omijam szerokim łukiem.
Rafał: Mariacka miała swoje dobre chwile, ale to było 2 lata temu.