Marek Cieślak: Nie mogę zdradzić receptury
- Zaczynać rewanż od minus dziesięć, piętnaście? Psycha siada wszystkim po kolei - trener Marek Cieślak o przeszłości, play offach i Hampelu.
Za nami bardzo ciekawa runda zasadnicza. Wielu zapomniało, że był taki moment, w którym brakowało panu seniorów.
Różni ludzie pozapominali jak było na początku, ale to już nie ma znaczenia. Grunt, że mammy drugie miejsce i jedziemy w play offach.
Najtrudniejszy moment?
Aż tak wielkich problemów znów nie mieliśmy. Ratowaliśmy się „zetką”. Po siedmiu meczach „zetka” się skończyła i wydawało się, że będzie całkiem źle, a wtedy nagle się okazało, że teraz to dopiero idzie. Pieszczek zaczął nam chodzić i wjeżdżał w miejsca „Segmenta”, którego wzięliśmy na sztukę. Wygrywaliśmy mecze. Po pierwsze, rozwinął się u nas Doyle. Dajmy na to mecz w Toruniu. Przecież on tam zrobił cztery punkty. Karpow jeździł tam pierwszy raz i wywalczył trzy. Protasowi po pierwszym wyścigu rozleciał się sprzęt. Dudkowi to samo, a zrobiliśmy 39 punktów. Normalnie chłopaki radzą tam sobie dużo lepiej. Po drugie, wraca Jarek. Termin był przekładany wiele razy i wreszcie jest. Trzeba powiedzieć, że pojechał dobrze. Jak na pierwszy mecz po takiej długiej przerwie to naprawdę fajnie. Nie ma co wpadać w jakiś hurraoptymizm, ale na pewno jesteśmy drużyną, która ma szanse wygrać całą ligę. Jeszcze jednak nie wygrała, a my musimy pamiętać, że sport to sport i wszystko się może zdarzyć. Potencjał mamy jednak duży.
Gładko się słucha „Doyle się obudził”, „Pieszczek zaczął jechać”, „Karpow coraz lepiej”. Skąd to się wzięło? Co oni takiego zrobili? A może pan coś z nimi zrobił?
Kiedyś brałem Madsena bez niczego... zaczął jechać. Brałem Łagutę z niebytu w Bydgoszczy, a został najlepszym zawodnikiem. Do kadry powoływałem żużlowców, którzy nie jechali, a u mnie to się zmieniło. Nie mogę zdradzić receptury. To kosztuje.
Czy jest pan zaskoczony, że Hampel w ogóle wrócił na tor?
Mówił mi, że raczej nie wróci, a coś spowodowało, że zmienił decyzję. Nie będę mówił za niego. Może po meczu w Gorzowie zobaczył, że drużyna potrzebuje jeszcze jednego dobrego zawodnika. To nie jest istotne.
Jak interpretować jego wynik z Unią Tarnów. Jest miarodajny?
Ta drużyna robiła wszędzie na wyjazdach po około 40 punktów. Nie ma odpowiedniego zawodnika. Gdyby mieli Vaculika to wjechaliby do play offów. Bjerre i Janusz mówili, że w Zielonej Górze był tor dla Unii. Tylko zasuwać...
...a co z tym Hampelem?
Ja jestem zadowolony.
Dlaczego mecz w Toruniu będzie dla nas aż tak ważny?
Cała sztuka polega na tym, żeby pojechać tam i nawet wygrać. Stać nas na to. Jeśli porażka to minimalna. Liczy się suma punktów z dwóch meczów i jeśli tam wysoko dostaniemy będzie ciężko. Zaczynać rewanż od minus dziesięć, piętnaście? Psycha siada wszystkim po kolei.
Ile możecie odrobić w domu?
Może być bardzo różnie. Przypuszczam, że przez pięć, sześć biegów będzie bardzo równo, a później odskoczymy. Tak się przeważnie dzieje, bo tor układa się tak, jak sobie planujemy i wtedy nasze ataki są skuteczniejsze od tych, które przygotowują przeciwnicy. Na razie szykujmy się na pierwszy mecz.
A Wrocław? Czy to dobrze, że Falubaz nie ma go na rozkładzie?
To się okaże, ale Gorzów nie ma łatwego zadania. Palca bym nie dał, kto awansuje do finału. Ostatnie mecze pokazują, że Wrocław dobrze jedzie u siebie. Kluczem będzie Maciej Janowski. Jeśli zacznie robić punkty to wrocławianie będą mieli trójkę solidnych liderów. Mają nieobliczalnego Szymona Woźniaka i dwóch juniorów, którzy wygrywali w domu z wieloma dobrymi zawodnikami. A jeżeli wróci Maksym Drabik, zobaczymy jeszcze w jakiej dyspozycji, to rzeczywiście będzie to mocna drużyna. Nikt nie może być pewny finału. Zresztą my też. Cała czwórka jest naprawdę mocna i wszystko się może zdarzyć. Jeśli chodzi o moją drużynę to oczywiście jestem optymistą.
Marzy pan o lubuskich derbach w finale?
Co mnie derby? Ja jestem z Częstochowy. A tak zupełnie poważnie to interesuje mnie zwycięstwo mojej drużyny i nie ma znaczenia z kim.