Marcin Kydryński: jakże w tym Gdańsku jest pięknie. Ta uroda miejsca sprzyja naszej muzyce
- To radio było systematycznie niszczone, od dawna trwała tępa i brutalna indoktrynacja - mówi Marcin Kydryński. Z muzycznym dziennikarzem, podróżnikiem, przez wiele lat związanym z radiową Trójką rozmawiamy o ostatnich miesiącach w stacji, o tegorocznym gdańskim Lotos Siesta Festival i planach na radiową oraz podróżniczą przyszłość.
Przyznam, że na Siestę w niedzielę 17 maja spóźniłem się kilkanaście minut - przedłużył się spacer z synami, i nie słyszałem wstępu. Radio grało i gdy usłyszałem dźwięki, ucieszyłem się z powrotu niedzielnej audycji na antenę. A potem było pożegnanie... Długo dojrzewała w panu decyzja o zakończeniu przygody z Trójką?
Myślałem o odejściu od paru lat. Wygnanie mnie z anteny wraz z wprowadzeniem ramówki pandemicznej przyspieszyło tę decyzję. Niesławne sejmowe „trzeba anulować, bo przegramy”, powtórzone w Trójce po sukcesie Kazika, stało się zapalnikiem. Bo przecież nie chodziło tylko o tę piosenkę. A o systematyczne niszczenie radia i tępą a brutalną indoktrynację, które trwały od dawna.
Zostawił pan branie się za bary z obecną władzą Kazikowi. Chciałbym zapytać o pańskie doświadczenia w Trójce sprzed lat. Zaczynał pan tam, u schyłku PRL. Miał pan do czynienia z cenzurą w jakikolwiek sposób? Jak to radio się zmieniło w ostatnich latach?
Ja w ogóle byłem w dyrektorskim gabinecie bodaj trzy, może pięć razy przez trzydzieści jeden lat. Ale też nie sprawiałem wielu kłopotów żadnej z ekip. Zajmowałem się muzyką jazzową, muzyką świata, klasyką - to nie są, jak się wydaje, tematy drażliwe. Choć za nowych czasów krążyły już opowieści, jak to jeden z decydentów w sąsiednim radiu zdejmował muzykę arabską, bo terrorystyczna, a chińską, bo komunistyczna. Do mnie nie zdążył dotrzeć ze swoim audytem.
Niedziela, kieliszek wina i Siesta w radio - wielu osobom nie będzie łatwo, zostały tylko płyty…
Mamy za sobą piętnaście płyt siestowych i dziewięć festiwalowych. Właśnie: społeczność siestowa od dekady spotyka się z nami na koncertach w całej Polsce i przede wszystkim na dorocznym Święcie Muzyki Szczęśliwej na Ołowiance.
Uchwycę się pańskich słów z samej końcówki Siesty - tych o Gdańsku. Czy tylko nad Motławą, w czasie Lotos Siesta Festivali będziemy mogli słuchać motywu przewodniego Siesty i muzyki szczęśliwej? Czy audycja powróci - i tak jak pan mówił, „niewykluczone, że wszystko będzie dobrze”?
Tak… pozwoliłem sobie na tę trawestację zdania Bogarta z Casablanki: „Zawsze będziemy mieli Paryż”. My, uzależnieni od wolności, zawsze będziemy mieli Gdańsk. Czy zabrzmi sygnał 8 września? Jak wirus pozwoli. Oby. Marzę o tej chwili. Audycja powróci, dzięki wielkoduszności Magdy Jethon, mojej ulubionej trójkowej szefowej, która zaproponowała mi właśnie dołączenie do radia Nowy Świat.
Ja o Gdańsk pytałem w kwietniu ubiegłego roku Macieja Farskiego, współorganizatora festiwalu, ale chciałbym też usłyszeć od pana, dlaczego akurat to miasto jest miejscem spotkania wielbicieli muzyki szczęśliwej?
Mówię o tym od samego początku. Również często ze sceny. Jednym z ojców festiwalu był zamordowany prezydent Paweł Adamowicz, który użyczył nam gościny i potem był z nami każdej wiosny. Mówię też, że Gdańsk to miasto-symbol. Wolności właśnie. Ale też różnorodności, wielokulturowości, życzliwości, otwartości oraz ciekawości świata. Ilekroć tam wracam, czuję się wreszcie w Europie. To są wartości dla mnie i dla słuchaczy Siesty fundamentalne. A poza tym, jakże w tym Gdańsku jest pięknie. Ta uroda miejsca sprzyja naszej muzyce.
W tym roku festiwal odbywać się będzie w wyjątkowych okolicznościach, nie o zwykłej, kwietniowej porze, która jest takim trochę wstępem do wakacji (miejmy nadzieję, że będzie już po epidemii). Myślę, że przez siestowiczów wrzesień jest oczekiwany bardziej niż lipiec i sierpień przez uczniów. Spodziewa się pan, że w Gdańsku czekają nas wyjątkowe dni? Nie tylko, że to Siesta Festival, że jubileusz? Nie zapominajmy też o tym, że jeszcze później przyjedzie do Gdańska Richard Bona.
Te dni będą wyjątkowe przez sam fakt przetrwania. Dla nas wszystkich, tych na scenie, za sceną i na widowni. To, proszę wybaczyć pewną przesadę - jak spotkanie przyjaciół po wojnie: „ocaleliśmy”. A wraz z nami to, co nam tak drogie. A że festiwal będzie miał też listopadowe wybrzmienie z Richardem, to dla mnie radość ponownego powrotu.
Kilka lat temu rozmawiałem z fotografikiem Tomaszem Tomaszewskim i on wspominał o pańskiej fascynacji Lizboną. Skąd ona się wzięła? Zastanawiałem się, czy Gdańsk można ze stolicą Portugalii porównać w jakiś sposób…
Ta bliźniaczość także zadecydowała o naszym wyborze miejsca. Miasto portowe, miejsce przenikania się kultur, wiatr od morza, który sprawia, że umysł staje się jasny, lotny, że śmiało patrzy się w przyszłość. Kult wędrówki, dla Siesty kluczowy - bo my przecież wciąż podróżujemy po muzycznej mapie. Wreszcie szacunek dla tradycji, tego co minione. Lizbona i Gdańsk także w tym są bliźniaczo podobne.
Zaraza zdewastowała wiele, czy nie powstrzyma też podróżników? Da się podróżować w czasie pandemii tylko dla przyjemności?
Podróżuję z Warszawy na moją farmę nad Liwcem. Jak zajadę ponownie do Etiopii, co planuję w związku z planowaną książką, będę mógł Panu powiedzieć więcej o nowym stylu podróżowania. Dziś to wielka niewiadoma.
Jako epilog - dokąd się pan uda, gdy to się już wszystko skończy - myślę o zarazie. Skąd przywiezie nam pan muzykę, fotografie?
Fotografie z Etiopii właśnie, choć nieprędko. To wieloletni projekt. Muzykę - skądkolwiek do mnie dotrze i mnie zachwyci. Wierzę, że wtedy prędko przybędę z nią do słuchaczy.
Skandal w Trójce
Za jednego z najbardziej błyskotliwych dziennikarzy Marcin Kydryński uważa Kubę Strzyczkowskiego, który w miniony poniedziałek objął stery radiowej Trójki. Prowadzący do niedawna niedzielną Siestę do stacji jednak wracać nie zamierza.
Przypomnijmy, radiową Trójką wstrząsnął skandal, który odbił się echem nawet w Washington Post i innych zagranicznych mediach. Dyrekcja publicznego Polskiego Radia, z nadania obecnego rządu, podważyła wyniki głosowania notowania Listy Przebojów z 15 maja.
Prezes Agnieszka Kamińska i dyrektor Trójki Tomasz Kowalczewski zarzucili prowadzącemu LP3 Markowi Niedźwieckiemu manipulację. Miał on sprawić, że notowanie zwyciężył polityczny utwór Kazika pt. „Twój ból jest lepszy niż mój”, krytykujący wizytę Jarosława Kaczyńskiego na Cmentarzu Powązkowskim 10 kwietnia. W odpowiedzi Niedźwiecki odszedł z Polskiego Radia, a za nim Hirek Wrona i właśnie Marcin Kydryński. W kolejnych dniach Trójka została bez innych swoich legend - muzycznych dziennikarzy i dziennikarek - Piotra Kaczkowskiego, Piotra Metza, Piotra Stelmacha czy Agnieszki Obszańskiej, Agnieszki Szydłowskiej i Bartosza Gila. Wszyscy odeszli w proteście wobec działań władz Trójki, którym zarzucili cenzurę. Jeszcze wcześniej Trójkę opuścił Wojciech Mann, który tym samym solidaryzował się ze zwolnioną z Trójki dziennikarką Anną Gacek. Zresztą głosy o „czystkach” w redakcji tej stacji dochodziły już wcześniej (dokumentuje je na Facebooku grupa fanów rozgłośni pn. „Ratujmy Trójkę”).
Tomasz Kowalczewski w ostatnich dniach, w atmosferze skandalu, stracił fotel dyrektora stacji z Myśliwieckiej 357 (Piotr Metz ujawnił m.in. jego sms-y, w których sugerował dziennikarzowi zdjęcie piosenki Kazika z miejsca pierwszego LP 3). Zastąpił go Kuba Strzyczkowski, bez wątpienia człowiek Trójki. Ze stacją związany jest od 1990 r. prowadził audycje "Za, a nawet przeciw" czy licytacje świąteczne "Święta bez granic".
- Kuba jest jednym z najinteligentniejszych, najbardziej sprawnych, błyskotliwych dziennikarzy radiowych naszych czasów. Jego "Za, a nawet przeciw" to moja ulubiona trójkowa audycja publicystyczna. Poza tym świetny facet i odważny żeglarz. Z serca życzę mu powodzenia. I całkowitej niezależności. Stracił 3/4 zespołu - mówił Onetowi Marcin Kydryński. - Niech tylko nie odbiera telefonów i esemesów od pani prezes, to da radę.
Strzyczkowski próbuje namówić do powrotu do Trójki dziennikarzy, którzy odeszli po skandalu z Kowalczewskim i Kamińską. Podobno w odbudowanym zespole znajdą się Marcin Łukawski, Krystian Hanke, Tomasz Rożek, Patrycjusz Wyżga i Piotr Stelmach. Propozycję powrotu od Strzyczkowskiego otrzymał także Marcin Kydryński. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" ten odpowiedział jednak: "dopóki nie zmienimy w wyborach pomysłu na Polskę, nie wrócę na Myśliwiecką. Z serca życzyłem mu powodzenia". W rozmowie z nami deklaruje swój udział w radiowym projekcie Nowy Świat.