Maratończyk biznesu – niezwykła historia firmy „Wtórpol” [ZDJĘCIA]
Historia firmy Wtórpol i jej właściciela, Leszka Wojteczka, przypomina „amerykański sen”. To gotowy materiał na film. Jest ciężka praca w trudnych czasach, pomysł na biznes, pokonywanie przeciwności, ba – nawet gangsterzy, których udaje się pokonać… no i na końcu sukces. To się wydarzyło naprawdę, w Skarżysku – Kamiennej i trwa do dziś. Leszek Wojteczek jest jednym z najbogatszych mieszkańców regionu świętokrzyskiego, a jego firma, nagrodzona niedawno Świętokrzyskim Diamentem, daje utrzymanie ponad dwu tysiącom rodzin!
„Tranzyty” – szkoła przedsiębiorczości
Zaczynał w Polsce Ludowej, jako nastolatek pomagał mamie w utrzymaniu rodziny, handlując ubraniami. Przywoził je do Skarżyska z Warszawy, kupował na słynnym Bazarze Różyckiego. Regularnie pokonywał trasę autostopem - w obie strony po 150 kilometrów. „Żyłka do interesów” to talent – Wojteczek rozwijał go od młodych lat. Próbował sił w różnych branżach – miał budki z lodami, wypożyczalnie kaset wideo, sklepy z butami. No i jeździł „na tranzyt” – to było wyzwanie! Trzeba było wiedzieć, w jakim kraju co kupić, żeby z zyskiem sprzedać to w kolejnym… i tak dalej, aż do powrotu do Polski. Strefy Shengen, przypomnijmy, wówczas nie było. Te wyjazdy - to była szkoła biznesu. Kto dał sobie radę na „tranzytach”, najczęściej w wolnorynkowych realiach mocno stawał na nogach. Przełomem był wyjazd po używaną odzież do Niemiec. W latach 90 – tych zachodnie ciuchy, dobrej jakości i niedrogie, były w Polsce hitem. Temu swoją uwagę poświęcił skarżyszczanin.
Modne, tanie, zachodnie
Jak grzyby po deszczu powstawały kolejne „ciucholandy”, „szmateksy”, „grzebiuszki”. Do dziś cieszą się ogromną popularnością. Wtórpol ma sieć kilkudziesięciu dużych sklepów z używaną odzieżą w południowo – wschodniej Polsce. Jak prosperują? Kiedy jest dostawa towaru, w okolicy sklepu trudno znaleźć wolne miejsce parkingowe. W kolejnych dniach ceny towarów są obniżane, aż do symbolicznych. Zawsze są kupcy! W sklepach z logo Wtórpol odzież nie jest sprzedawana na wagę, każda bluzka czy sukienka jest indywidualnie wyceniana, ma swoje miejsce na wieszaku.
Nic się nie zmarnuje
Co z ubraniami, których nie uda się sprzedać? I w tym wypadku Leszka Wojteczka nie zawiódł instynkt. Najpierw je magazynował. Do czasu, kiedy okazało się, że polskim fabrykom brakuje czyściwa do maszyn. Tekstylia wystarczyło pociąć, spakować i zacząć sprzedawać. Opustoszały magazyny. Dziś, po blisko ćwierćwieczu istnienia Wtórpolu, jest on największym dostawcą tego produktu w kraju. A w Europie jedną z czołowych firm w branży przetwarzania odzieży używanej. Przedsiębiorstwo szczyci się tym, że wykorzystuje sto procent pozyskanego urowca. Średnio jest to ponad pięćdziesiąt milionów kilogramów rocznie.
Dwa tiry na godzinę
Surowiec Wtórpol zyskuje na terenie Polski – nie ma miejscowości, w której nie stałyby kontenery na używaną odzież. Jest ich 60 tysięcy! Kto chce się pozbyć niepotrzebnych ciuchów, wrzuca je do metalowego pojemnika. Gdyby nie one, tysiące ton tekstyliów lądowałyby każdego roku na wysypiskach. Firma Leszka Wojteczka to, można powiedzieć – ogólnopolski zakład oczyszczania. Surowiec zwożony jest do potężnego zakładu w Skarżysku, trafia na nowoczesną linię sortowniczą, gdzie zawartość kontenerów dzielona jest na ponad 120 asortymentów. Maszyny pomagają, ułatwiają, ale najważniejsza jest praca ludzi. Każda z dziesiątek milionów sztuk odzieży przechodzi przez ręce pracowników, jest obejrzana, oceniona i… wyceniona. Dwa tiry pełne ubrań na godzinę – taką wydajność ma zakład.
Krem idzie w świat
Zdecydowana większość tekstyliów nadaje się jedynie do przetworzenia na czyściwo fabryczne albo paliwo alternatywne. To pokazuje ekologiczny aspekt działalności Wtórpolu. Najlepsze ubrania, w branży nazywane „kremem”, trafiają do ponownej sprzedaży. Do polskich sklepów, albo na eksport. Wtórpol wysyła towar na kilka kontynentów – Europa Wschodnia jest pewnym odbiorcą, podobnie, jak wiele krajów afrykańskich czy Indie. Specjalnie wyselekcjonowana odzież z lat 70 – tych sprzedawana była nawet do Japonii! Co ciekawe, produkowane w Indiach dywany są wykonywane z… polskich wełnianych swetrów. W siedzibie firmy przy ulicy Żurawiej ciemnoskórzy goście to codzieność. Często szukają kontaktu z Wtórpolem na własną rękę. Do legendy przeszła historia bizneswoman z Malawi, która w środku zimy pojawiła się w Skarżysku w klapkach i letnim ubraniu. Chciała kupować ciuchy bezpośrednio z Polski, bez pośredników.
Szczepienia i… gumowce
Osobisty kontakt z kontrahentem to podstawa w biznesie. Tej zasady Leszek Wojteczek trzyma się do dziś. Przedstawiciele Wtórpolu nieustannie podróżują po świecie. Ghanę, Kenię, Burkina Faso i inne egzotyczne kraje mają przedeptane – i to dosłownie. Najpierw szczepienia przeciw chorobom tropikalnym, potem samolot, hotel i… miejscowe bazary. Tam handluje się ubraniami z Europy. W warunkach, które nam często nie mieszczą się w głowie. Dlatego w bagażu handlowcy ze Skarżyska zawsze mają gumowce – bez nich trudno przebrnąć przez plac targowy. Na miejscu szuka się odbiorców. Efekty są takie, że w afrykańskich wioskach można spotkać dzieci i dorosłych w piłkarskiej koszulce z nazwiskiem Lewandowski na plecach, czapce z białym orłem w koronie czy butach od Lasockiego.
Przez trudy do sukcesu
Firma od ponad 20 lat nieustannie się rozwija. Daje pracę i dobre płace, działa w sąsiednich państwach. Gdzie pojawiają się pieniądze, tam i ludzie, którzy chcieliby się do nich dobrać. Swojego czasu głośno było o bandyckich napadach na Wtórpol, gangsterzy próbowali zastraszyć właściciela i przejąć biznes. Firmie groziło zamknięcie – ale za Wojteczkiem murem stanęła załoga, po nagłośnieniu sprawy w mediach sprawą na poważnie zajęła się policja. Dziś przestępcy odsiadują wyroki, a Wtórpol nadal działa. Pojawiła się i nieuczciwa konkurencja – kradziono odzież z kontenerów, a nawet całe pojemniki – straty szły w tysiące sztuk i miliony złotych. I z tym Wojteczek sobie poradził. Dziś drobnym w porównaniu z poprzednimi, ale uciążliwym problemem jest porzucanie śmieci i zniszczonych ubrań wokół kontenerów. Mieszkańcy się denerwują na nieporządek, sprzątanie spada na Wtórpol. Dla każdego województwa uruchomiono więc osobną infolinię, gdzie można zgłaszać interwencje.
Bez parcia na szkło
Leszek Wojteczek od podstaw stworzył potężne przedsiębiorstwo. Całkowicie polską, rodzinną firmę, z pewną pozycją na rynku. Nawet nie musi brać kredytów na kolejne inwestycje. Mimo to pozostał skromnym człowiekiem. Rzadko daje się go namówić na wywiad, unika publicznych wystąpień. Licznych, przyznawanych Wtórpolowi nagród nigdy nie odbiera osobiście. Nie jeździ sportowym autem… od garnituru woli strój biegacza. Biznesmen od lat jest maratończykiem, morderczych biegów ma na swoim koncie wiele. Codziennie trenuje. Jego wielką miłością są Tatry, w górach spędza niemal każdą wolną chwilę. W gabinecie na telebimie - podgląd z kamery na Krupówki. Na ścianach kolekcja znakomitych, tatrzańskich pejzaży autorstwa Ryszarda Rosińskiego. Zimowa panorama gór zajmuje nawet całą ścianę jednej z hal w zakładzie.
Na kłopoty – Wojteczek
Biznesmen znany jest z tego, że nie żałuje pieniędzy na cele charytatywne. Wydał na nie już dziesiątki milionów złotych! Wspiera instytucje – domy samotnego rolnika, samotnej matki, Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, ośrodki specjalne dla niepełnosprawnych, świetlice środowiskowe… lista jest długa. Pomaga prywatnym osobom, dotkniętym przez los. Wiele razy, gdy w mediach pojawiały się informacje o zbiórce pieniędzy na leczenie chorego dziecka, wyposażenie mieszkania dla dotkniętej przez nieszczęście rodziny, jako pierwsi z ofertą pomocy do redakcji dzwonili przedstawiciele Wtórpolu. Sam Wojteczek nie raz widząc rodziców z niepełnosprawnym dzieckiem zatrzymywał się, rozmawiał, a potem… pomagał. Jego rodzina sponsoruje stypendia naukowe dla zdolnej, ubogiej młodzieży. Kiedy kieleccy studenci organizowali pomoc dla uczestników Majdanu w Kijowie, ze Skarżyska zabrali pełnego pikapa zimowych kurtek i polarów. Ludzie organizujący pomoc dla najbiedniejszych też mają oparcie we Wtórpolu. Setki kilogramów darów trafiło do sierocińców w Kenii, Burkina Faso, Palestyny – transport i wszelkie, czasem bardzo skomplikowane formalności Wtórpol bierze w takich przypadkach na siebie, wysyłając paczki wraz z transportami odzieży. Kilka lat temu przedsiębiorca postanowił usystematyzować działalność charytatywną. Powołał do życia Fundację Eco Textil „Od Was dla Was”.
Wyrzucasz – pomagasz
Hasło bierze się stąd, że na działalność fundacji pieniądze przekazuje z przetwarzania odzieży, którą ludzie wrzucają do kontenerów z logo Eco Textil. Najpierw kupowano sprzęt rehabilitacyjny, sponsorowano turnusy lecznicze, niepełnosprawne dzieci ze wsi dostawały laptopy. Wtedy biznesmen wpadł na kolejny pomysł – będziemy rozdawać rowery rehabilitacyjne. Rower dla niepełnosprawnego? Wydawało się, że to nie może wypalić. Okazało się, że zapotrzebowanie na takie pojazdy jest ogromne! Trójkołowe rowery są drogie – kosztują od dwóch tysięcy złotych w górę, a PFRON pokrywał co najwyżej połowę kosztów. Fundacja Eco Textil dostarcza potrzebującym wysokiej jakości pojazdy o odpowiednim rozmiarze, z całym osprzętem do domów całkowicie bezpłatnie. Ludzie zgłaszają się sami, albo za pośrednictwem gmin, ośrodków specjalnych czy Polskiego Czerwonego Krzyża. Jeśli dziecko wyrośnie z roweru – dostaje nowy, większy. Do tej pory przekazano 3638 rowerów o wartości blisko ośmiu milionów złotych! Pojazdy trafiły też do zaprzyjaźnionych ośrodków w Czechach, na Słowacji i Ukrainie.
Społeczna odpowiedzialność
Za te działania fundacja dostała prestiżową, ogólnopolską nagrodę „Pozytywista Roku”, a jej założyciel wyróżnienie. Społeczna odpowiedzialność w biznesie – tak oficjalnie nazywa się to, co od lat robi właściciel Wtórpolu – dzieli się zyskami, wspiera lokalną społeczność i tych, którym nie z ich winy jest w życiu ciężej. Sam mając pasję, wspiera pasje inych. Od 16 lat jest głównym sponsorem ogólnopolskiego półmaratonu, w którym zresztą bierze udział. Od niedawna także triathlonu, licznych sportowych i kulturalnych imprez – Festiwalu Muzyki Chrześcijańskiej, szantowej. Pomaga artystom i wielu innym. Czy może dziwić, że gdy grupa zapaleńców dotarła na najwyższy szczyt Spitsbergenu, rozwinęła flagę z logo… Wtórpolu?