Mama wyznała mi, że miałam siostrę-bliźniaczkę [VIDEO]
Czy gdzieś żyje moja siostra bliźniaczka? To pytanie od prawie 60 lat kołacze się w głowie Teresy Skierki. Swojej mamie zadała je raz, gdy miała pięć lat. Odpowiedź brzmiała „nie”.
Rok 1959, Teresa ma pięć lat. Mieszka z mamą w willi „Lotos” w Krynicy-Zdroju. Mama pracuje jako kelnerka w stołówce. -Tereniu - przy kościele zatrzymuje ją matka chrzestna. - Musisz coś wiedzieć. Masz siostrę.
Terenia biegnie do mamy, opowiada o słowach cioci, dopytuje o siostrzyczkę. Mama stanowczo zaprzecza.
Dwa lata później Teresa jest już uczennicą I klasy szkoły podstawowej. Grzebie w szufladzie mamy, wyciąga fotografię, na której elegancko ubrana para pozuje z maleństwem, ubranym w błyszczący, biały strój. Pani w perłach na szyi uśmiecha się, pan wpatruje w czułością w dziecko.
- Kto to jest? - pyta dziewczynka.
- Ty - odpowiada krótko mama.
- A ci państwo?
- Wczasowicze.
Potem zdjęcie znika.
Listopad 2015 r.
Pruszcz Gdański. 81-letnia Zofia Wysocka, matka Teresy Skierki, jest po ciężkim udarze. Ma problemy z mówieniem. Przed śmiercią próbuje powiedzieć coś ważnego córce.
- O siostrze? - pyta Teresa. Matka kiwa głową. - Jedź do Krynicy - mówi niewyraźnie. - Szukaj...
-Jak ona ma na imię?
- Jadzia...
Teresa do dziś nie wie, że Jadzią jest jej siostrą, czy kobieta, która ją zaadoptowała. Mama podaje też nazwisko, ale brzmi ono niezrozumiale. Być może zaczyna się na Łę... lub na Łą... A może nie.
Teresa szuka w rzeczach matki fotografii pary z dzieckiem.
Odnajduje ją dopiero w tym roku, na poddaszu domu.
Panna z brzuchem
Zofia Wysocka do Krynicy przyjechała w 1954 roku w poszukiwaniu pracy. Miała 19 lat. Uzdrowisko to miał być dla niej nowy-lepszy rozdział ciężkiego dotąd życia.
- Wspominała, że jej dziadkowie mieli gorzelnię. Że tatę zabili Ukraińcy. Ona ocalała, bo dziadkowie przed śmiercią zdążyli ją oddać pod opiekę sióstr urszulanek - wspomina Teresa Skierka. - Po wojnie mama trafiła do sierocińca prowadzonego przez zakonnice w Warszawie.
Dziewczyna, kiedy tylko dorosła szybko zaczęła pracować w warszawskiej kawiarni „Niezapominajka” i prawdopodobnie tam poznała ojca Teresy. Kiedy dowiedział się, że będą mieli dziecko, zniknął.
Zofia postanowiła wyjechać ze stolicy. Przypadek sprawił, że trafiła do Krynicy. Dach nad głową i pracę znalazła w „Lotosie”.
- Do porodu mieszkała w pokoju z kilkoma innymi dziewczynami. Jak wróciła już ze mną dostała własny pokoik - opowiada nam pani Teresa. - Z tego co udało mi się ustalić, opiekował się nią dr Julian Zawadowski, lekarz ginekolog i dobry człowiek, który po wojnie został nawet burmistrzem Krynicy-Zdroju. Nawet ciuszki jej podsyłał.
Niewykluczone, że to on znalazł dobrze sytuowaną parę, która pragnęła swojego dziecka. Zofia wiedziała, że nie będzie w stanie wychować dwóch.
- Rozumiem decyzję mamy. To były bardzo trudne czasy. Jako panna z brzuchem była piętnowana. Ale dzielnie to znosiła. Była bardzo mocna.... - urywa Teresa, a po jej policzkach spływają łzy.
Bliźniaczki przychodzą na świat 8 listopada 1954 r. na oddziale położniczym w Muszynie. Jedna dostaje imię Teresa. Druga dziewczynka może być teraz Jadzią...
- Mama wypowiedziała to imię przed śmiercią. Ale nie jestem pewna, czy to imię mojej siostry, czy jej mamy adopcyjnej - przyznaje Teresa.
Autor: Stanisław Śmierciak
Wyczyszczona metryka
W zeszłym tygodniu Teresa była w Krynicy. - Teraz, kiedy udało mi się porozmawiać z kilkoma osobami, które coś pamiętają, wiem, że ciocia nieprzypadkowo powiedziała mi o siostrze - uważa Teresa Skierka. - Moja koleżanka z dzieciństwa Marysia była świadkiem rozmowy, którą pamięta do dziś.
Kobieta jest poważnie chora, straciła wzrok, ale pełen emocji dialog zapamiętała doskonale. Rozmawiały wówczas cztery osoby: mama Teresy, chrzestna matka i dwie sąsiadki. Trudno wymazać z pamięci łzy młodej matki, która rozpaczała, bo do Żegiestowa przyjechali przybrani rodzice z jej córeczką.
- Mama ukradkiem podglądała moją siostrę, ale została zauważona przez przybranego ojca - opowiada Teresa. - Kategorycznie zabronił jej kontaktów z dzieckiem. Marysia powiedziała mi, że z rozmowy wynikało, że mężczyzna ten był lekarzem.
I dlatego Teresy nie dziwi, że w papierach nie ma śladu po jej siostrze bliźniaczce. Oficjalnie jej mama 8 listopada 1954 r. urodziła jedno dziecko. Teresa dokładnie przeglądała archiwum w Muszynie. Jest przekonana, że siostrze sporządzono nową metryczkę z nazwiskiem rodziców adopcyjnych.
Chwyciła się więc innego tropu. Imienia. Ustaliła, że w dniu jej urodzin, 8 listopada 1954 r. przyszły na świat 23 dziewczynki, którym nadano imię Jadwiga. Jedna mieszka w Starym Sączu. Teresa ją odwiedziła. To nie jej siostra.
- Jedyne co zostało to zdjęcie, które widziałam przed laty, a po śmierci mamy, znalazłam ponownie - ubolewa 62-latka. - Musiało zostać wykonane w profesjonalnym zakładzie fotograficznym po chrzcie siostry. Pewnie rodzice adopcyjni dali je mojej mamie na pamiątkę. Może moja siostra ma takie samo w swojej kolekcji? Na to właśnie liczę.
Musi być do mnie podobna
Teresa chce spełnić ostatnią wolę matki i swoje marzenie.
Zofia pracowała do emerytury jako szefowa w stołówce należącej do Funduszu Wczasów Pracowniczych w Krynicy.
- Ja wyjechałam na drugi koniec Polski ponad 40 lat temu za swoim mężem, którego poznałam w Krynicy. Gdy mama pożegnała się z pracą zabrałam ją do siebie - wyjaśnia pani Skierka. - Mama była dla mnie ogromnym autorytetem. Dlatego też nie miałam śmiałości już później pytać ją o moją siostrę. Nie chciałam jej ranić.
I choć od śmierci Zofii Wysockiej minęło dziewięć miesięcy, to jej córka nie pogodziła się ze stratą. Każde wspomnienie, każde słowo wypowiadane na jej temat, sprawia że płacze. - Nawet nie miałam odwagi zrobić porządku z jej rzeczami...
Teresa Skierka od 9 lat jest wdową. Ma syna i córkę oraz pięcioro wnucząt. I gdzieś w świecie siostrę, która musi być do niej podobna.
- Chciałabym jej powiedzieć, że mama ją kochała i oddała wbrew sobie. Mam nadzieję, że będzie potrafiła to zrozumieć i wybaczyć mamie, tak jak ja. Czekam aż się do mnie odezwiesz siostro!
Jedynym tropem jest na razie wspomniane przez Zofię zdjęcie. - Nie wiem, czy dziś siostra jest do mnie podobna, ale na tym zdjęciu ma moje oczy - dodaje Teresa Skierka.
Odezwij się siostro!
Teresa Skierka prosi o pomoc w poszukiwaniach siostry. Chce by jak najwięcej osób zobaczyło zdjęcie pary z niemowlęciem.
- Być może ktoś przypomni sobie, że podobna fotografia ukryta jest gdzieś w starym, rodzinnym albumie. A wtedy wystarczy tylko zadzwonić pod numer 793 08 11 54. I powiedzieć: Dzień dobry, siostro!