Mama i tata z internetu, czyli co to jest coparenting
Jednych szokuje, dla innych to sposób na rodzicielstwo. Coparenting jest w Polsce coraz popularniejszy
O bydwoje są niezależni, nie mają żadnych zobowiązań wobec siebie, ale łączy ich wspólny cel - chcą zostać rodzicami. To, jak ma dojść do poczęcia, kto i kiedy będzie wychowywał dziecko, określają w formie umowy. Coparenting, czyli alternatywna forma rodzicielstwa, jest coraz popularniejszy w Polsce.
- Para umawia się, że spłodzi dziecko i mogą, jeśli chcą, wspólnie je wychowywać - wyjaśnia socjolog dr Bogdan Więckiewicz. - Nie mają wobec siebie żadnych zobowiązań. Każdy pozostaje niezależny. Nie istnieje między nimi miłości, potrzeba bliskości.
Coparenting oznacza współ-rodzicielstwo, układ obcych sobie osób, w którym nie ma ścisłych i sformalizowanych relacji.
Do szczęścia brakuje im tylko dziecka
Szukają się na portalach copa-rentingowych. Dziesiątki stron, setki anonsów, internetowa giełda dla pragnących potomstwa mężczyzn i kobiet. Ogłoszenia brzmią jak umowa handlowa lub oferty matrymonialne.
Mężczyźni przedstawiają siebie jako ludzi spełnionych zawodowo, odnoszących sukcesy. Prezentują się jako atrakcyjni i wysportowani. Twierdzą, że mają poczucie humoru, dobre geny i zdrowie, a na dowód mogą przedstawić aktualne badania medyczne i takich też oczekują od przyszłych matek swoich dzieci. Każda dodatkowa informacja w internetowym castingu jest istotna, jak ta o wyrzeźbionym na siłowni brzuchu czy tytule honorowego dawcy krwi.
Piszą, że do szczęścia brakuje im dziecka. Chcą uczestniczyć w jego wychowaniu. Niektórzy nie wykluczają, że gdy się lepiej poznają z matką potomka, zrodzi się uczucie. Poczęcie dziecka? Najlepiej metodą naturalną.
„Mam 35 lat, własną firmę i bardzo dobre geny. Jestem atrakcyjnym i inteligentnym facetem. Szukam kobiety, która chce mieć dziecko, ale nie planuje małżeństwa. Chciałbym zostać ojcem i pomóc w wychowaniu dziecka”.
„Poszukuję kobiety, która jest gotowa urodzić dziecko. Nie chcę związku. Mam 34 lata, stałą pracę, mieszkanie. Jestem przystojnym, brunetem o niebieskich oczach. Oczekuję od przyszłej mamy aktualnych badań, by była zdrowa fizycznie i emocjonalnie przygotowana do macierzyństwa. Jestem gotowy finansowo utrzymywać dziecko”.
Mają dość samotności
One są atrakcyjne, niezależne finansowo, gotowe do macierzyństwa i mają dość samotności. Dla niektórych coparenting to lepsze wyjście niż poszukiwanie wyłącznie dawców nasienia, choć i takie ogłoszenia nie są rzadkie.
Od partnerów oczekują informacji m.in. o wykształceniu, stanie cywilnym, zamożności, zarobkach i „preferencji w zakresie zapłodnienia”. Panie piszą: „Mam 31 lat. Jestem samotna. Obudził się we mnie instynkt macierzyński, ale nie szukam żadnej relacji. Moja aktywność zawodowa mi na to nie pozwala, zależy mi tylko na zajściu w ciążę”.
„Szukam mężczyzny, który zostanie ojcem mojego dziecka. Idealnie byłoby, gdyby chciał brać udział w życiu dziecka. Mam 41 lat. Jestem atrakcyjna i zaradna”.
„Mam 34 lata, jestem niezależną finansowo, wykształconą i spełnioną zawodowo kobietą. Pragnę mieć dziecko”.
„Mam 35 lat i marzę, żeby zostać mamą. Jestem wesołą, aktywną kobietą. Poszukuję dawcy nasienia. Nie wykluczam coparentingu”.
Nowa rodzina
Coparenting tak powszechny w USA i w krajach skandynawskich, w Polsce jest jeszcze marginalnym zjawiskiem.
- Przyjmujemy wzorce kulturowe z Zachodu, gdzie ceni się niezależność, indywidualizm i konsumpcjonizm, dlatego ta forma związku staje się i u nas coraz bardziej popularna. Ten trend będzie miał więcej zwolenników. Znam osoby, które żyją w takim układzie - podkreśla dr Więckiewicz.
Ekspert szuka przyczyn tego zjawiska w zmieniającym się modelu rodziny. Przykładem jest nie tylko coparenting, ale i takie alternatywne formy jak DINKS, czyli bezdzietni z wyboru czy LAT.
Co to LAT? Więckiewicz wyjaśnia: - Para jest w formalnym związku małżeńskim, ale mieszkają oddzielnie, np. na tym samym piętrze, prowadzą dwa gospodarstwa domowe. Wspólnie jednak wychowują dzieci.
Współczesne normy kulturowe i zmiana obyczajowości to niejedyne wytłumaczenie zjawiska. Zdaniem Więckiewicza coparenting dotyczy najczęściej kobiet, które w życiu zawodowym i materialnym wiele osiągnęły, ale są samotne. Niektóre z nich mają za sobą nieudane związki. Skończyły 35 lat i odezwał się u nich instynkt macierzyński.
Z kolei dr Jolanta Wolińska, psycholog z Zakładu Psychologii Społecznej UMCS w Lublinie uważa, że jedną z głównych motywacji osób, które ogłaszają się na tego typu portalach jest silna potrzeba posiadana dziecka. Możliwe, że także lęk przed samotnością oraz tęsknota za rodziną.
- Myślę, że to ludzie po przejściach, być może nie potrafią nawiązać nowych relacji, ale chcą zostać rodzicami i pokazać, że potrafią nimi być. Nie zawsze i nie wszyscy muszą tworzyć stałe związki. Dziecko tak, ale żona, mąż już nie. Myślą, że sami dadzą sobie radę - mówi psycholog.
Dr Wolińska odwołuje się do kulturowego przekazu i tożsamości płciowej. Panuje bowiem przekonanie, że mężczyzna oprócz posadzenia drzewa i zbudowania domu musi spłodzić potomka, a kobieta stworzona jest do macierzyństwa. - Możliwe, że skoro osiągnęli pewien wiek i stabilizację, odczuwają presję środowiska -mówi dr Wolińska.
Projekt dziecko
Portale internetowe to pierwszy etap, kolejny to spotkania w rzeczywistym świecie. Pary analizują, czy stanowią dobry materiał na rodziców. Gdy decydują się na związek coparentignowy, ustalają, jak będzie wyglądała opieka nad dzieckiem.
Współrodzicielstwo z jednej strony to jasny układ. Wymagania, oczekiwania często są spisane w formie umowy. Można zaryzykować ocenę, że para wie, na co się decyduje. Z drugiej strony coparenting jest kontrowersyjnym zjawiskiem. Dr Więckiewicz nazywa go zachcianką, modą, bo nikt nie baczy na konsekwencje. Dr Wolińskiej przypomina umowę handlową, w której dziecko zostaje uprzedmiotowione.
- Trudno to zjawisko ocenić jednoznacznie. Nie można go całkowicie potępić, bo dotyczy osób, które czują potrzebę posiadania dziecka i nie chcą być samotne. Ale z drugiej strony jest to nieetyczne i nieuczciwe wobec dziecka. Bo z założenia pozbawia się go drugiego rodzica, to tak jakbyśmy negowali jego rolę. Skazuje się dziecko na półsieroctwo, zabiera możliwość bycia i z mamą, i tatą - wyjaśnia Wolińska.
Na prawidłowy rozwój i wychowanie dziecka wpływ mają nie tylko geny, czynniki biologiczne, ale obydwoje rodzice.
- Coparenting to rodzaj usługi. Jak zatem wyglądają wzajemne więzi, jaka jest rola matki i ojca w takim układzie? - zastanawia się Wolińska i zastrzega: - Ktoś może podać przykład rozwiedzionej pary albo rodziny dysfunkcyjnej, ale coparenting to zupełnie inny przypadek. Rozwodu i konfliktów nikt nie planuje od razu, tu z góry obie strony zakładają, że jedno z rodziców może być obecne w życiu potomka, ale nie musi, jak nie chce.
Coparenting budzi więcej pytań. Co się stanie, gdy maluch urodzi się chory? Kto zostanie jego opiekunem prawnym? Kto będzie decydował o sprawach związanych ze szkołą?
Adwokat Piotr Pietraszko rozwiewa wątpliwości i wyjaśnia, że dziecko jest prawnie chronione w związkach pozamałżeńskich. Obydwoje rodzice zaś są jego prawnymi opiekunami. - Dorośli ponoszą odpowiedzialność za swoje działania. Oczywiście okoliczności związane z wychowaniem, ich wspólne uzgodnienia, mogą ulec zmianie na każdym etapie wspólnego wychowania dziecka - tłumaczy prawnik. I dodaje: - Umowy i zakres obowiązków, w tym m.in. kwestię alimentów, kontaktów z dzieckiem, ustalenia jego miejsca zamieszkania, w przypadku braku zgodności partnerów może ustalić sąd, bacząc na dobro dziecka, które jest najważniejsze.
Mimo wielu obiekcji trudno wykluczyć, że współrodziciel-stwo może się udać, a dziecko nie ucierpi. -Pod warunkiem, że partnerzy okażą się dojrzali emocjonalnie, rozsądni, mają czyste intencje i zależy im na dobru dziecka. Nie można też wykluczyć, że w platonicznych, coparentingowych związkach pojawi się między partnerami uczucie - wyjaśnia Wolińska. a samopoczucie - opowiada.