- Gdy dostałam udaru, mój świat się zawalił. Jestem uzależniona od pomocy innych, nie mogę pracować, a ZUS odmówił renty - mówi Sławomira F. z Zielonej Góry.
Pani Sławomira ma sparaliżowaną lewą rękę i nogę. Porusza się z trudem po mieszkaniu. O samodzielnym wyjściu na dwór nawet nie myśli. - Zimą zginęłabym sama w mieszkaniu. Całe szczęście sąsiedzi pomagają, napalą w piecu - mówi nasza Czytelniczka (dane do wiadomości red.). - Siedzę w domu. Zostaje mi tylko telewizja lub w okno patrzeć. Można zwariować. Jak żyć, gdy zostałam pozbawiona dochodów, a ZUS odmówił renty?
Na dowód zielonogórzanka pokazuje dokumenty. W ich szukaniu pomaga jej pracownica pomocy społecznej, która trzy razy w tygodniu odwiedza ją w mieszkaniu. Pomaga zrobić zakupy, przygotować skromny posiłek.
- Lekarz orzecznik ZUS uznał, że jestem niezdolna do samodzielnej egzystencji i pracy. Poruszam się na wózku. Jednak nie dostałam renty. Nie mam pieniędzy na życie. I to wszystko po 27 latach pracy - skarży się pani Sławomira. - Dostaję tylko pomoc z opieki społecznej, 263 zł to zasiłek stały i 153 zł zasiłek pielęgnacyjny. Czasami nie mam co do garnka włożyć. A za co kupić lekarstwa, a rachunki za prąd, gaz? Jestem zrozpaczona.
Ośrodek pomocy: Łącznie z zakupem leków i opału ta pani otrzymuje pomoc w wysokości 700 zł
Nasza Czytelniczka podanie o przyznanie renty złożyła rok temu, 20 stycznia 2015 r. Orzecznik ZUS, na podstawie przedstawionych dokumentów, stwierdził miesiąc później, że pani Sławomira jest niezdolna do pracy od dnia doznania udaru, czyli od 3 stycznia 2014 r.
Poprosiliśmy ZUS o podanie powodu odmowy przyznania renty zielonogórzance. Wcześniej uzyskaliśmy od niej upoważnienie.
- Na podstawie dołączonych do wniosku dokumentów przyjęto okres zatrudnienia - lata składkowe i nieskładkowe - w ilości 23 lata i 7 dni - wylicza Agnieszka Kazoń, rzecznik prasowa zielonogórskiego oddziału ZUS. - Ale w dziesięcioleciu poprzedzającym zgłoszenie wniosku o rentę oraz w dziesięcioleciu poprzedzającym datę powstania niezdolności do pracy zostały udowodnione jedynie 3,5 lata pracy. Według przepisów zatem brakuje pani Sławomirze 1,5 roku pracy. Dlatego ZUS odmówił jej prawa do renty z tytułu niezdolności do pracy. Zainteresowana nie odwołała się od tej decyzji w wyznaczonym terminie. Obecnie, gdy decyzja jest prawomocna, zainteresowana może ubiegać się o tzw. rentę w drodze wyjątku przyznawaną przez prezesa ZUS.
Tyle suche przepisy. Jak jednak żyć przykutym do wózka za nieco ponad 400 zł miesięcznie? Nasza Czytelniczka ma dwójkę dorosłych dzieci. Na ich pomoc nie może jednak liczyć.
- Córka jest alkoholiczką, syn wyjechał do pracy do Niemiec. Zostałam sama - mówi pani Sławomira. - Dobrze, że chociaż pomagają mi panie z pomocy społecznej.
- Osoby, które są w podobnej do pani Sławomiry sytuacji, powinny zgłosić się do pracownika socjalnego przypisanego do danego terenu miasta - mówi Katarzyna Zborowska, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Prawo przewiduje różne formy pomocy dla takich ludzi, dopasowaną do ich potrzeb.
- Obowiązuje nas ochrona danych osobowych, mogę jednak powiedzieć, że pani Sławomira nie mówi o całej pomocy, jaką od nas otrzymuje - dodaje Barbara Daszuta, kierowniczka działu pomocy środowiskowej. - Zapewniamy zaspokojenie potrzeb na poziomie podstawowym. To prawda. Zawsze na pomoc społeczną brakuje pieniędzy. Jednak MOPS finansuje zakup leków i opału. Ta pani korzysta też z dodatku mieszkaniowego. Jeśli wszystko zliczyć, wyjdzie, że otrzymuje pomoc w wysokości podobnej do najniższej emerytury, która wynosi nieco ponad 700 zł.
Nasza Czytelniczka ma 56 lat. Jeśli przepisy się nie zmienią, aby dostać emeryturę, musi poczekać aż osiągnie wiek emerytalny.
Autor: Marek Białowąs