Makula: Jestem krnąbrny, piszę co myślę, a to nie wszystkim się podoba
Co się plecie w kabarecie - mówi Marian Makula, śląski satyryk, który obchodzi w tym roku 45 lat pracy estradowej.
O czym dziś warto rozmawiać z publicznością?
Lepiej unikać polityki, bo od razu człowieka zaszufladkują, choć warto piętnować i ośmieszać irracjonalne posunięcia władzy. Dziś kabaret jest bliżej życia, ale dalej od sztuki.
Marian Makula to tekściarz, aktor, konferansjer, producent, animator kultury. Współczesny twórca musi brać na siebie tyle ról?
Trzeba być sterem, żeglarzem, okrętem. Gdybym tylko pisał, to pewnie teksty wciąż leżałyby w szufladzie. Trzeba się pchać na afisz, ale grzecznie i konsekwentnie.
45 lat pana pracy artystycznej to też okazja do wspomnień. Co było na początku?
Popisy na rodzinnych uroczystościach i naśladowanie wykonawców radiowego „Podwieczorku przy mikrofonie”. Do kabaretu przekonałem się mając lat 14, kiedy zobaczyłem program Piwnicy pod Baranami z Ewą Demarczyk i Piotrem Skrzyneckim. Jestem zwolennikiem kabaretu literackiego. Mój pierwszy publiczny występ zaliczyłem na szkolnej akademii. Zaniemówiłem po pierwszych słowach. Powiedziałem tylko, że zapomniałem tekstu i zszedłem ze sceny.
Trema nie odpuszcza?
Największy stres przeżywam wówczas, kiedy publiczność wywołuje mnie na scenę, żebym coś jeszcze powiedział. Wtedy zamieram.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień