Maja Plich: - Daję kobietom szanse na nowe życie. Ale ryzykuję własnym
- Co piąta sprawa, którą prowadzimy, dotyczy porwań rodzicielskich. To w Polsce nagminny proceder, a prawo za nim nie nadąża - mówi Maja Plich, psycholog, licencjonowany detektyw, żona Krzysztofa Rutkowskiego.
Niedawno cała Polska żyła sprawą Amelki z Białegostoku i jej mamy, za których porwaniem - co musi jeszcze potwierdzić sąd - miał stać ojciec trzylatki. Porwania rodzicielskie to dziś duża część spraw, którymi się pani zajmuje?
Porwania jak to, do którego doszło w Białymstoku, nie są zbyt częste, bo tym razem -inaczej niż zazwyczaj - porwano nie tylko dziecko, ale i osobę dorosłą. Sytuacje, kiedy rodzice porywają swoje dzieci, są, niestety, częste, a sprawcy porwań i osoby, które bezpodstawnie ograniczają kontakty drugiego rodzica z dziećmi, pozostają bezkarne, bo prawo nie nadąża za dynamiką takich zdarzeń, co jest źródłem wielu patologii w tym zakresie. Doszło do tego, że to nagminny proceder w Polsce. Pomagamy matkom i ojcom, którzy zostali bezprawnie pozbawieni kontaktu z własnymi dziećmi. Co piąta sprawa, którą zajmuje się biuro Rutkowski Group, to porwanie rodzicielskie.
Najbardziej dramatyczne wydają się historie w małżeństwach mieszanych, kiedy jeden z rodziców próbuje wywieźć dziecko z Polski do swojej ojczyzny...
Rzeczywiście najczęściej dochodzi do takich sytuacji, kiedy między małżonkami występują różnice religijne, kulturowe, mentalne. Brałam udział w takich akcjach na terenie Egiptu, Tunezji, Libanu, Libii, Pakistanu, Turcji, Grecji i innych państw, gdzie mieszka sporo wyznawców islamu. Często ofiarami padają kobiety, którym wydaje się, że są żonami na takich zasadach, na jakich byłyby nimi w Polsce: nie rozumieją kontraktu zawartego pomiędzy małżonkami, w którym wszelkie prawa opieki nad dzieckiem są jednoznacznie zapisane ojcu. To jedne z niebezpieczniejszych akcji, także dla mnie. Często ryzykuję własnym życiem, by uratować kobietę i jej dzieci. Mam świadomość, że gdyby nie ja, ta kobieta byłaby bita, poniżana, maltretowana przez lata, a jej dzieci wyrosłyby na zupełnie kogoś innego, gdyby dorastały w tamtej kulturze. Daję im więc szansę na nowe życie. Ale ryzyko jest duże, takie ucieczki np. z państw arabskich, mogą zakończyć się nawet więzieniem. Ale przecież mieszkamy w Polsce, gdzie wiele osób jest wyznania rzymsko-katolickiego lub prawosławnego, izolowanie byłego partnera od dzieci kłóci się nie tylko z tą wiarą, ale również z zasadami moralnymi popularnymi w naszej kulturze. A jednak do tego dochodzi…
Jest pani z wykształcenia psychologiem. Kiedy przydaje się ta wiedza?
Cały wywiad w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień