Ludzie, musicie uwierzyć w bociany! [ZDJĘCIA, WIDEO]
Słychać klekot, powoli ptaki wprowadzają się do swoich charakterystycznych gniazd na słupach, kominach, drzewach. W środę, 29 marca, w domu w Kartowicach pod Szprotawą słychać było radosne krzyki. Zdzisia wróciła...
Jadwiga Jałtuszewska z Kartowic nawet nie próbuje ukryć wzruszenia: – W środę rano budzę się, patrzę przez okno i widzę ją, Zdzisię. Przyleciała, kochana, przechyliła łeb i jakby do pokoju zaglądała.
I jak dodaje pani Jadwiga, tak jest każdego roku. W tym przyleciała (Jałtuszewscy mówią „bocianka”) dwa dni później.
Zdzisia jakby przez chwilę się rozglądała w poszukiwaniu Wojtka. Na próżno. Jakby nie pamiętała, co się wydarzyło. Po dłuższej chwili jednak z klekotem i z nowym partnerem wyruszyła na pobliskie łąki coś przekąsić, w końcu miała prawo zgłodnieć podczas lotu z Afryki.
– Zaniosłabym jej na powitanie wszelkie frykasy, ale z niej jest ambitna bestia, nie weźmie, podkreśla, że teraz jest już od nas niezależna – dodaje pani Jadwiga.
Miłość aż po dziób
Pamiętacie historię Wojtka, bociana z Kartowic? Lata temu odniósł rany w walce o piękną bocianicę, która była jego towarzyszką życia. Ona odleciała ze zwycięzcą, on, na zawsze już uziemiony, musiał zostać w Polsce, przygarnięty przez Jałtuszewskich. Kochał ją nadal. I czekał, całą zimę. Pamiętają tę ekscytację, gdy czuł wiosną, że była żona nadlatuje. Ona też pewnie coś do niego czuła, skoro odwiedziła go wiosną, a później w kolejne marce.
Więcej przeczytasz w sobotnio-niedzielnym (1-2 kwietnia) Magazynie GL oraz w wydaniu plus.gazetalubuska.pl