Marsze 11 listopada to kumulacja „patriotycznych postaw”. Tyle że niektórym brakuje odwagi, by pokazać twarz.
Skoro od pierwszego numeru pracowała pani w „Gazecie Wyborczej”, to wystąpię w roli adwokata diabła i zapytam: a jeśli w sporze o Polskę rację ma Jarosław Kaczyński?
To teraz ma szansę, by przekonać mnie i innych do swojej wizji! Jednak w tym sporze nie przyznaję racji prezesowi PiS. Wolę Polskę otwartą, europejską, choć wiem, że nie była ona tak do końca społecznie sprawiedliwa, jak byśmy tego chcieli. Tyle że nie dowiedziałam się o tym od Jarosława Kaczyńskiego.
Od początku transformacji była grupa tych, którzy na niej nie skorzystali. PiS trafił w poparcie mieszkańców małych miejscowości. Nikt wcześniej o nich nie pomyślał?
Wystarczy się przejechać przez małe miejscowości, żeby się przekonać, że nie mieszkają w nich tylko ofiary transformacji. Ale przez ostatnie lata słyszeliśmy - i biedni, i bogatsi - jak to się nam poprawia, jak to krzywa rośnie, jaka to z nas zielona wyspa, jak to PKB szybuje w górę. Wielu jednak ciągle musiało zaciskać pasa...
Strasznie to irytowało.
I wielu z nas się to znudziło. Arogancję władzy symbolizowały ośmiorniczki, które kosztują mniej od wołowiny. Mówiło się, że Polska się modernizuje. I modernizowała się.
Ta demokracja, o którą biliśmy się od 1989 roku, a niektórzy wcześniej - dziś nie wszystkim odpowiada? I część Polaków woli rządy twardej ręki? Cała rozmowa z Lidią Ostałowską w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień