Niemcy i Francja wprowadziły restrykcyjne przepisy dla przewoźników. Komisja Europejska nie zareagowała, choć powinna.
Zbiera się burza nad polskimi przewoźnikami, których ciężarówki dostarczają ładunki do Europy Zachodniej.
Według zaproponowanych przez Niemcy rozwiązań, kierowca nie ma już prawa przebywać w czasie wolnym od jazdy w kabinie samochodu i w niej wypoczywać. Kara za to miała wynosić 60 euro i 180 euro dla pracodawcy, ale ostatecznie Bundesamt für Güterverkehr (odpowiednik polskiego Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego) wprowadził 500 euro dla kierowcy i trzy razy tyle dla pracodawcy.
Na posiedzeniu Komisji Europejskiej doszło bodajże pierwszy raz na tle nowych przepisów do prawdziwej awantury.
Szef KE Jean-Claude Juncker w imię „socjalnej Europy” naciskał na zaostrzenie przepisów, co dla polskiego sektora przewozów międzynarodowych (i innych z Europy Środkowo-Wschodniej) oznacza utratę konkurencyjności. Z komisarzy reprezentujących Europę Środkowo - Wschodnią protestowali tylko komisarz Elżbieta Bieńkowska oraz komisarze z Węgier i Łotwy. Chodziło też o narzuconą minimalną stawkę godzinową dla kierowcy 8.60 euro na godzinę.
- Na spotkaniu z komisarz unijną podkreśliłem kilka istotnych aspektów próby narzucenia nam nowych uregulowań - tłumaczy europoseł prof. Bogusław Liberadzki z frakcji socjalistów. - Zadałem pytanie, czy kierowcy niemieccy, którzy będą wjeżdżać do Polski, Rumuni czy Bułgarii będą otrzymywać taką samą płace, jak polski kierowca w Polsce, rumuński w Rumuni czy bułgarski w Bułgarii? Albo w drugą stronę - w Danii płace są znacznie wyższe niż w Niemczech. Stąd wniosek, że niemiecki kierowca wjeżdżając do Danii powinien otrzymywać płace o 25-30 proc. wyższą. O tym Niemcy już milczą. Stąd wniosek, że zaproponowane przez nich rozwiązanie jest dla nas dyskryminacyjne. Powiedzmy szczerze, to nie walka o dobro polskiego kierowcy, ale walka z konkurencją polskiego transportu.
Europoseł odnosi się też do narzucanej przez Niemcy stawki 8.60 euro za godzinę.
- Te minimum polscy kierowcy z reguły zarabiają, choć kwota ukryta jest w różnych składnikach: płacy podstawowej, w dodatku uznaniowym i w dietach pobytowych za granicą. Razem to składa się na 8,60 euro na godzinę. Jeśli od nas się wymaga, że to musi być pensja zasadnicza, to jest to też ingerencja w ustrój wewnętrzny danego państwa. Nie ma czegoś takiego, jak wspólna pensja we wszystkich państwach w UE.
27 czerwca Komisja Europejska przesłucha jeszcze przedstawicieli międzynarodowego związku transportowców.