Leśnicy rozryli drogę?
- Nie tylko samochody wywożące drewno rujnują tę drogę. Zresztą rok w rok płacimy miastu duże pieniądze - twierdzi Dariusz Chełski.
Mieszkańcy wsi Borowina skarżą się na zrujnowaną drogę. - To przez wywóz drewna z lasu, przez nadleśnictwo w Szprotawie, nasza droga gruntowa nie nadaje się do użytkowania - grzmiał na ostatniej sesji gminy radny Janusz Biliński. Sęk w tym, że droga ta nie stanowi tylko dojazdu do kilku posesji, czy też pól miejscowych rolników, ale też zwyczajnie przechodzą przez nią mieszkańcy.
Nadleśniczy Dariusz Chełski podkreślał, że to gminna droga, która jest dostępna dla wszystkich
Tymczasem jest tak rozjeżdżona, że wygląda, jak po bombardowaniu. Okazuje się, że na początku listopada interweniowali w tej sprawie strażnicy miejscy ze Szprotawy. - Zrobili swoje zdjęcia i w obecności podleśniczego pouczali akurat jednego z przewoźników - opowiada radny. W ubiegłym roku radny sam naprawił kawał zniszczonej drogi. - Cały czas było sugerowane, że to nie nadleśnictwo niszczy drogę, tylko firma wywożąca drewno, proszę to wyjaśnić i zrekultywować ten rozjeżdżony teren – apelował radny Biliński.
Z kolei nadleśniczy Dariusz Chełski podkreślał, że to gminna droga, która jest dostępna dla wszystkich. - A my mamy 300 kompleksów leśnych i przecież musimy tam jakoś dojechać, nie tylko w celach leśnych prac, ale również po to, żeby swoje drewno sprzedać i wywieźć - przekonywał. Co zaś się tyczy niszczenia gminnej drogi, to dużą rolę odgrywa tu pogoda. - Poza tym droga ta użytkowana jest także przez rolników - zaznaczał. Natomiast jeśli chodzi o sprawy finansowania, to zgodnie z obowiązującym prawem, lasy państwowe nie mogą ponosić kosztów na cudzą własność. - Poza tym, w 2014 r. zapłaciliśmy miastu 789 tys. zł, w 2015 r. - 501 tys., a w tym, po zmianie przepisów, wpłacimy 300 tysięcy, które idą właśnie na remontowanie dróg - informuje D. Chełski.
- Akurat o tak istotnej kwestii to ja nie wiedziałem, zostałem częściowo wprowadzony w błąd - mówi nam zaskoczony radny. Przy tym okazuje się, że samochody z drewnem często są przeładowane, jednak nadleśnictwo nie odpowiada za ilość ładowanego drewna. Przekazane zaś miastu pieniądze zostały wydane na remont innych dróg w gminie. Tymczasem burmistrz Józef Rubacha zapowiedział interwencję w tej sprawie na wyższym szczeblu. - Na poziomie województwa, jak nie wyżej - przekonuje samorządowiec.