Lech Poznań - Piast Gliwice. Kamil Jóźwiak: Ciężko było mi uwierzyć, że to ja dostanę szansę
Kamil Jóźwiak spełnił swoje marzenie i zadebiutował we wtorek w reprezentacji Polski, wchodząc na końcówkę wygranego meczu ze Słowenią (3:2). Tym samym jest 61. piłkarzem Lecha Poznań, który dostąpił tego zaszczytu. Jednak ostatnie dwa tygodnie to dla wychowanka Kolejorza huśtawka nastrojów, bo zanim wyszedł w końcówce meczu na PGE Narodowym, to musiał przełknąć gorycz porażki w meczu eliminacyjnym kadry do lat 21, gdzie Polacy przegrali z Bułgarią 0:3.
Młodzieżowa reprezentacja Polski przegrała bardzo gładko z Bułgarią 0:3. Kamil Jóźwiak i Robert Gumny, którzy zagrali w tym meczu, zaprezentowali się słabo. Selekcjoner Czesław Michniewicz powiedział po meczu wprost do swoich zawodników: "Ocena ogólna jest taka, że zagraliśmy beznadziejnie. Przed nami pięć meczów i jak będziemy grali tak, jak z Bułgarią, to nie mamy szans na nic".
- Nie był to dla mnie łatwy czas. Mieliśmy większe oczekiwania odnośnie meczu z Bułgarią. Byliśmy liderem i bardzo chcieliśmy wygrać tamto spotkanie. Był to ciężki mecz dla nas, bo dostaliśmy bramkę po naszym bardzo prostym błędzie. Wiedzieliśmy, że Bułgaria się cofnie i gra będzie wyglądała tak, że my będziemy utrzymywać się przy piłce i starać się zawiązać ataki pozycyjne. Bułgarzy mieli jedną sytuację do tego momentu, ale daliśmy im zdobyć gola, a w drugiej połowie dostaliśmy kolejne. To był dla mnie zły moment, tym bardziej że potem od razu jechałem na pierwszą reprezentację i głupio mi było opuszczać drużynę po porażce. Starałem się od tego odciąć i miałem tylko jeden trening z kadrą Jerzego Brzęczka. Wiedziałem, że to dobra szansa i muszę się dobrze zaprezentować. Wydaje mi się, że się udało - mówił świeżo upieczony debiutant.
Czytaj też: Lech Poznań nie jest dla wszystkich - mówi Wiktor Pleśnierowicz, obrońca AS Roma
Na meczu z Bułgarią obecna była delegacja PZPN-u na czele ze Zbigniewem Bońkiem. Plan był taki, że po spotkaniu Kamil od razu się pakuje i leci z prezesem prywatnym samolotem do Izraela. Zatem obaj panowie mieli chwilę na wspólną rozmowę. Czy były złote rady od Bońka?
- Nie było złotych rad od prezesa. Ze Zbigniewem Bońkiem bardziej rozmawialiśmy o meczu z Bułgarią, że takie mecze się zdarzają i mamy cały czas dobrą sytuację w grupie, a wszystko zależy od nas. Pojawił się wątek Lecha Poznań, ale zostawię to dla siebie - mówił z dużym uśmiechem na twarzy Kamil Jóźwiak.
W Izraelu Kamil był z kadrą w szatni i mógł poczuć jej klimat. Po zwycięskim meczu reprezentacja Polski wróciła do Warszawy i zaczęła przygotowania do meczu ze Słowenią. Wychowanek Lecha odbył tylko jedną sesję treningową z Lewandowskim i spółką, ale miał prawo myśleć, że nadarzy się okazja do debiutu w ostatnim meczu eliminacyjnym.
- Po treningu dostałem sygnał od trenera, że podobało mu się to, jak zaprezentowałem się na treningu
- mówił Kamil.
Mecz układał się dla Jóźwiaka... źle. Co prawda Polacy szybko strzelili gola, ale Słowenia wyrównała. Gorsze było jednak to, że Jerzy Brzęczek w pierwszej połowie zdecydował się na dwie zmiany, co mocno ograniczało szansę na debiut pomocnika Lecha Poznań.
Czytaj też: Lech Poznań. Mariusz Rumak: Moim największym sukcesem w Lechu było to, że ludzie chcieli nas oglądać
- Nie ukrywam, że siedziało mi to w głowie, bo w pierwszej połowie nie były zakładane dwie zmiany. Kamil Glik doznał kontuzji i musiał opuścić boisko już po kilku minutach. Druga zmiana była oczywiście zarezerwowana dla Łukasza Piszczka, a na ławce mamy wielu świetnych zawodników. Ciężko było mi uwierzyć, że to ja dostanę szansę. Gdy poszedłem w drugiej połowie na rozgrzewkę, to szansę się zwiększyły, ale potem przy wyniku 2:2 zaczął rozgrzewać się Krzysztof Piątek. Strzeliliśmy bramkę na 3:2 i wtedy zawołał mnie trener. Trochę była huśtawka nastrojów, ale ostatecznie skończyło się super - kontynuuje Jóźwiak.
Jerzy Brzęczek wpuścił Kamila na boisko w 86. minucie meczu. Jóźwiak dał dwa razy złapać się na spalonym, ale wykonał jeden udany drybling. Zanim jednak znalazł się na placu gry, to pomocnik Lecha musiał udowodnić swoją dobrą dyspozycją przydatność dla pierwszej reprezentacji.
- Na spotkania Lecha często przyjeżdżają asystenci trenera Brzęczka i zawsze jest chwila na rozmowę po tych meczach. Pamiętam, że na przegranym spotkaniu z Zagłębiem Lubin był trener Mazurkiewicz i powiedział mi, że selekcjoner będzie do mnie dzwonił. Asystent wtedy nie zdradził, że na pewno dostanę powołanie. (...) Z Jerzym Brzęczkiem rozmawiałem dopiero w dniu powołań, trzy godziny przed ich ogłoszeniem. Wtedy dał mi informację, jak będzie wyglądała moja sytuacja. Wcześniej o niczym nie wiedziałem - zdradzał kulisy powołania lechita.
Zobacz też: Lech Poznań - Piast Gliwice. Kamil Jóźwiak: Ciężko było mi uwierzyć, że to ja dostanę szansę
Po debiucie Kamila Jóźwiaka wielu kolegów gratulowało mu kolejnego sukcesu. Tymoteusz Puchacz na swoim profilu na Instagramie napisał pod zdjęciem z pomocnikiem Lecha "spełniajcie marzenia". Ono się własnie spełniło, a klub także ma prawo być z tego
zadowolony. Jóźwiak nie został jeszcze etatowym reprezentantem Polski, ale jego debiut w pierwszej reprezentacji pozwala Kolejorzowi podbijać cenę za piłkarza wśród ewentualnych klubów zainteresowanych jego transferem. Niemniej przed Kamilem jeszcze pięć bardzo ważnych meczów Lecha w tym roku i sam zawodnik ma taką świadomość.
- Wracam do Lecha i mamy tutaj dużo roboty do zrobienia. Zaczynamy od meczu z Piastem, a to jest ciężki przeciwnik
- skończył Kamil Jóźwiak.
Zobacz magazyn "Piąta trybuna"