Laureatka plebiscytu Nowin myśli o lekkoatletycznych mistrzostwach świata
Myślałam, że jestem na haju i zaraz zwariuję - mówi Danuta Cieślak, lekkoatletka Victorii Stalowa Wola, półfinalistka na 1500 metrów w Rio. Chciała pobiec w Halowych Mistrzostwach Europy w Belgradzie, ale uniemożliwiła to choroba
Wyjazd na igrzyska zrobił swoje, znalazłaś się w czołowej dziesiątce w plebiscycie na najlepszego sportowca Podkarpacia?
Cieszę się bardzo., że doceniliście moją prace, bo ten sezon 2016 był dla mnie wyjątkowy, pracowity, ale spełniłam swoje marzenia, pojechałam na igrzyska olimpijskie. Cztery lata temu, by pojechać do Londynu zabrakło mi dwóch sekund, teraz się udało.
Pamiętam to twoje zdjęcie z rekordem życiowym, kiedy potwierdziłaś minimum olimpijskie. Ależ było radości w twoich oczach...
Nawet sam udział w Igrzyskach nie był tak emocjonalny jak moment, kiedy zrobiłam to minimum. Czułam się jakbym miała zaraz od środka eksplodować. Nie wiedziałam, co z sobą zrobić, myślałam, ze jestem na jakimś haju i zaraz zwariuje. To było naprawdę super przeżycie.
A pobyt w Rio? Jak go wspominasz?
To było spełnienie marzeń, Zawsze byłam ciekawa jak to wygląda. Może komuś wydaje się to dziwne, ale w pierwszym starcie eliminacji w ogóle się nie stresowałam, szłam na start i cieszyłam się, że mogę tam być. Tak na prawdę dopiero w półfinale poczułam ten strach. Pomyślałam „kurczę teraz to już muszę zapierniczać”.
Twoja specjalność to 1500 m. Wszystkie średnie dystanse są bardzo mocno obsadzone w Polsce. To pomaga? Napędzacie się nawzajem?
Tak. To jest dobre i jednocześnie złe. Fajnie, że mamy w kadrze mocne zawodniczki i jest, z kim rywalizować, ale każda kwalifikacja czy to są mistrzostwa świata w hali, na stadionie czy igrzyska ja muszę robić rekordy życiowe, by dostać miejsce w kadrze na te imprezy. Ale cieszę się, że jesteśmy takie mocne, że Polska jest taka mocna.
Olimpiada była ostatnią imprezą, na której występowałaś pod nazwiskiem Urbanik. Wzięłaś ślub zaraz po igrzyskach. Kiedy miałaś czas by się do tego przygotować?
Tak naprawdę przygotowania do ślubu, pomogły mi. Miałam coś z boku, czym mogłam się zająć, a nie tylko myśleć o bieganiu, o zdobyciu minimum, stresowaniu się. Spokojnie trenowałam, a w przerwie między treningami zajmowałam się przygotowaniami do ślubu. Długo czekaliśmy z mężem, bo jesteśmy ze sobą już dziewięć lat. Trzeba było w końcu to sfinalizować.
Polacy dali popis w Halowych Mistrzostwach Europy. Ciebie tam jednak zabrakło...
Szykowałam się mocno na Mistrzostwa Polski, które decydowały o tym, kto pojedzie do Belgradu. Chciałam się świetnie przygotować i zapewnić sobie miejsce na mistrzostwa Europy. Pierwszy test po powrocie z obozu w Portugalii wyszedł mi bardzo dobrze, ale potem zachorowałam, dostałam ostrego zapalenia zatok. Robiliśmy wszystko, żeby się wyleczyć i móc wystartować. Konieczne były jednak antybiotyki. Zdecydowałam z trenerem, że zrezygnuję z hali, bo trzeba się wyleczyć. Takie startowanie z chorobą nie ma sensu. Niestety, przez to nie zrobiłam kwalifikacji do Halowych Mistrzostw Europy i zrezygnowałam z dalszych startów, które mieliśmy zaplanowane na początek roku. Teraz skupiam się już na zawodach na stadionie. Przede mną mistrzostwa Polski i, mam nadzieję, mistrzostwa świata w Londynie. Chciałabym, aby ten rok był równie udany, jak poprzedni. Jeśli chodzi o reprezentację, to pokazała się wspaniale. Wiedziałam, że mamy mocnych zawodników. Potwierdzały to listy europejskie. Spodziewałam się jak największej liczby medali. Oglądając zmagania bardzo żałowałam, że mnie tam nie ma, ale serducho i tak radowało się przez samo oglądanie i kibicowanie.