Lądowanie w środku orlego gniazda
Żużlowa kadra Polski od poniedziałku do niedzieli trenuje i integruje się w Szklarskiej Porębie. Tradycyjnie odwiedziliśmy zawodników i trenerów.
To nie luksusowe ferie za pieniądze PZMot., ale normalny obóz sportowy. Zasłużony, stary, młody, nie ma znaczenia. O 9.00 śniadanie, zbiórka na dole, a później do roboty. Grupa przypina narty i szoruje na rozgrzewkę 5 km albo szusuje po czeskich stokach. Przerwa dopiero przed obiadem. Po posiłku zajęcia w hali albo bieg po górach. Tylko Adrian Cyfer ma taryfę ulgową, bo rozwalił sobie kolano na motocrossie. Jarosław Hampel też jeszcze lekko utyka, więc dla niego trener Marek Cieślak ma program indywidualny. Obaj wskakują na rowery i wyjeżdżają. Taka „wycieczka” to także świetny moment, żeby pogadać. Hampel jeszcze nie biega, bo nie powinien kusić losu. Nie gra także w piłkę.
Na zgrupowaniu, o czym wiemy od dawna, nie ma podziałów na młodych i starych. Wszyscy pracują jednakowo. Weteran w tym gronie Piotr Protasiewicz także.
- Czuję, że wszystko jest dobrze i daję radę jeśli chodzi o tę kontuzjowaną nogę. Uczestniczę w zajęciach. W poniedziałek biegałem na nartach, a w hali nie grałem tylko w nogę. Reszta ćwiczeń wprowadzonych przez Mariusza Cieślińskiego została wykonana normalnie. Jest intensywnie, ale to bardzo dobrze. Mam zalecenie, by zbyt dużo nie biegać - wyjaśnił „Mały”. - Znam ten ośrodek i zwyczaje na obozie więc nie mam jakiś wielkich wrażeń. Najważniejsze, że panuje dobra atmosfera. Fajnie, że możemy się wszyscy spotkać i spędzić czas razem. Rozmawiamy o motocyklach i o żużlu, ale nie za często. Dominują raczej sprawy pozasportowe. Oglądaliśmy na przykład mecz Polaków z Białorusią. Były emocje, choć tym razem nasi od początku prowadzili i nie było tak jak zawsze, że wygrali jednym golem. Trzymaliśmy za nich kciuki - powiedział Hampel.
- Mam kontuzję łąkotki bocznej. Została zszyta i dopiero tydzień temu zdjąłem z nogi ortezę. Staram się z chłopakami przygotowywać powoli do sezonu i mam nadzieję, że będę w stu procentach sprawny. Na razie nie ma mowy o nartach. Mogę delikatnie biegać - skwitował Cyfer. - W marcu mam jeszcze obóz klubowy, ale raczej integracyjny.
Pensjonat Orla Skała nie zapłacił „GL” za reklamę, ale podjął zawodników i dziennikarzy z należytą starannością, więc kilka słów o zimowej bazie polskich żużlowców. To kompleks dwóch budynków z dużą liczbą korytarzy i przeszklonych tarasów, gdzie można się zapaść w fotel lub kanapę i podziwiać widoki. Na pierwszym piętrze, tuż nad recepcją przytulna jadalnia. Obowiązuje samoobsługa. We wtorek kuchnia serwowała zupę gulaszową z pieczarkami oraz ziemniaki lub kluski śląskie ze zrazem w sosie pieczeniowym. Do klasyki dwa rodzaje surówek. Kawa z ekspresu i herbata bez ograniczeń. Wszystko ogólnie dobre, ale niestety, gotujący się obiad czuło się w całym obiekcie.
Toaleta w korytarzu jest dostępna dla wszystkich gości. Bardzo czysto. Odwiedziliśmy pokój Patryka Dudka i Grzegorza Zengoty. Na podłodze porozkładane kombinezony, skarpety, rękawice... „Duzers” natychmiast wyjaśnił, że żużlowcy nie są bałaganiarzami. Wszystko przez ogrzewanie podłogowe, które uczestnicy obozu bardzo sobie chwalą. Poza tym „dwójeczka” przestronna z toaletą i małym balkonikiem. Meble bez śladów zużycia i czysto.
- Ta zima nie jest zbyt udana dla narciarzy, ale trzeba sobie jakoś radzić. Trasy biegowe są przygotowane tak, że można z nich korzystać. Ośrodek, w którym jestem pierwszy raz, przytulny. Trochę niepotrzebne są tylko te dojazdy, bo jesteśmy uzależnieni od aut, ale radzimy sobie z tym. Moje przygotowania różnią się od tych tutaj. Mogę na przykład pograć zimą w piłkę. Jest nas więcej, więc można popykać w nogę. W większej grupie lepiej się ćwiczy, bo zawsze to więcej humoru, można pogadać i szybciej czas leci - skwitował Dudek i dodał, że czuje się nieco zajechany po wcześniejszym zakopiańskim obozie z akrobatami. Pół żartem, pół serio dodał, że czuje mięśnie w miejscach, gdzie ich nigdy wcześniej nie było.
- Pogoda może nie sprzyja narciarzom, ale dla mnie jest w porządku. Nie lubię niskich temperatur. Motory oczywiście wygrywają z nartami, ale lubię biegówki czy zjazdy. Może nie jestem takim entuzjastą, żeby jeździć co weekend przez całą zimę, ale ten obóz, potem może klubowy i wystarczy - ocenił Zmarzlik, który przyznał, że stara się nie rozmawiać z kolegami o żużlu, bo na to przyjdzie czas w trakcie sezonu.
Na zgrupowaniu, o czym wiemy od dawna, nie ma podziałów na młodych i starych. Wszyscy pracują jednakowo. Weteran w tym gronie Piotr Protasiewicz także.
- Jesteśmy jedną żużlową rodziną i nie ma barier. Wiek nie świadczy, kto jak szybko jeździ na torze. Liczy się poziom umiejętności. Nie mam problemów jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne. Nadążam na nartach, ogólnie jestem w bardzo dobrej formie. Widać to podczas treningów - ocenił „PePe”. - Chłopaki są dobrze przygotowane kondycyjnie i w dużym gazie. jedynym problemem są kontuzje, których nie zdążyli jeszcze do końca wyleczyć, ale z tym także dają sobie radę. Na obozie jest trochę inaczej niż podczas przygotowań indywidualnych. Po pierwsze, w innych warunkach. Po drugie, możemy poświęcić czas tylko na treningi.
W obozie kadry uczestniczą (według kolejności pojawiania się na planie): trenerzy Cieślak, Rafał Dobrucki i Cieśliński, szef GKSŻ Piotr Szymański. Protasiewicz, Dudek, Hampel, Zmarzlik, Cyfer, Grzegorz Zengota, Kacper Woryna, Krystian Pieszczek, Maksym Drabik, Paweł Przedpełski, Krzysztof Buczkowski, Janusz Kołodziej, Maciej Janowski, Przemysław i Piotr Pawliccy.
Za kilka dni w „orlim gnieździe” zakwateruje się Ekantor.pl Falubaz. Oby przyjechał także mróz i kilka ton świeżego śniegu.